Mój ojciec załatwił mi pracę w dziale IT. Nie wiem za dużo o IT, poza grami. To moje opowieści z pracy.
Dzień pierwszy ~ kobieta prosi mnie o zainstalowanie najnowszego adobe readera ~ spoko, mam to ~ ściągam program ~ "Wow, jesteś w tym ekspertem" ~ "No cóż..." ~ komputer prosi o wpisanie hasła admina ~ zapomniałem hasła admina ~ próbuje: hasło ~ nope.jpg ~ "ehh... emm... cholera, chyba coś jest z serwerem, zaraz wracam" ~ 3 miesiące później, ona wciąż nie ma adobe readera
Dzień drugi ~ #!$%@? koleś do mnie dzwoni, pyta o coś w programie domowym ~ nie mam pojęcia co mówi ~ pauza ~ koleś czeka na odpowiedź ~ przypominam sobie "IT Crowd" ~ "Próbował pan wyłączyć go i włączyć na nowo? ~ Zresetować znaczy się?" ~ "Moment..." ~ zadziałało
Dzień trzeci ~ laska ze sprzedaży przychodzi z laptopem, jakiś problem ~ kocica 9/10 ~ flirtuje ze mną ~ mówi, że potrzebuje ściągnąć jakąś aktualizacje ~ jedyne co słyszę to jej cycki ~ jej laptop pachnie truskawkami ~ ściągam adobre reaera i oddaję jej laptopa
Dzień czwarty ~ nauczyłem się wyłączać serwery ~ ludzie zaczynają prosić o pomoc, idę do serwerowni ~ wyłączam serwery ~ wychodzę zdezorientowany, zaczynam instalować adobe readera ~ w końcu ludzie zaczynają się drzeć ~ STRONA NIE DZIAŁA! STRONA NIE DZIAŁA! ~ "biore się za to!" ~ biegnę do serwerowni ~ gram w Hotline Miami przez kilka godzin ~ włączam serwery pod koniec dnia ~ wychodzę z serwerowni ~ wycieram pot z czoła ~ "dałem rade..." ~ ludzie chwalą mnie, mówią że uratowałem firmę ~ tak naprawdę to uratowałem swoją dziewczynę w HM
Dzień piąty ~ spotykam kocicę przy ekspresie do kawy ~ zapytałem się co u niej, proste pytanie ~ zaczyna opowiadać o problemach z jej komputerem ~ nie widzi we mnie człowieka ~ widzi we mnie IT ~ mówię, żeby podrzuciła do mnie laptopa ~ robi to ~ upgrade'uję jej IE ~ instaluje adobe reareda ~ resetuje komputer ~ wszystko śmiga ~ zanoszę go jej ~ poprawiam fryzurę ~ sprawdzam oddech ~ zachowuje się jak bym ją ocalił ~ siedzi w swoim biurze, gada przez telefon ~ ręką pokazuje, żebym położył laptopa na biurko ~ robię to, i trochę się ociągam ~ "To wszystko skarbie?" ~ wychodzę ~ słyszę jak mówi "oh, to był tylko IT" ~ tylko IT ~ teraz jestem tylko tym
Dzień szósty ~ cholernie się nudzę ~ postanowiłem ściągnąć emulator gameboya i pograć w pokemony ~ filtry go blokują, więc je wyłączam, nie dodaje emulatora do listy, po prostu wyłączam filtry ~ uruchomiłem stronę z emulatorem, ale muszę wyłączyć antywirusa ~ używam konta admina, bo w końcu znam hasło ~ wyłączyłem globalnie antywirusa na całym serwerze ~ ściągnąłem emulator i pokemony ~ gram sobie ~ koleś przychodzi do mojego biura ~ "chyba mam wirusa" ~ ja: "złap je wszystkie" ~ do czasu aż doszedłem do Misty, 4 osoby złapały wirusy
Dzień siódmy ~ ten sam koleś który darł się na mnie drugiego dnia znowu się na mnie drze ~ nie może się zalogować, a ja właśnie wychodziłem do domu ~ "wyłącz i uruchom ponownie i oddzwoń" ~ idę do domu
Dzień ósmy ~ koleś z siódmego dnia znowu dzwoni ~ jest #!$%@? ~ mówi mi, że przez moją głupotę stracił klienta ~ "zdarza się stary, ja przed chwilą przegrałem z zespołem r" ~ "o czym ty #!$%@? mówisz?" ~ click
Dzień dziewiąty ~ jedna z drukarek zużyła cały toner ~ jakiś grubas każe mi go zmienić ~ "to tylko toner stary, nie umiesz go sam zmienić? pracuję teraz nad jednym sporym problemem z serwerem" ~ tak serio to ściągam steama ~ "to zajmie tylko sekunde... boże, mam dużo do zrobienia, od tego ty jesteś" ~ wzdycham i idę to zrobić ~ nie potrafię otworzyć pieprzonej drukarki żeby dostać się do tonera ~ zaczynam w nią walić jak w "zoolanderze" ~ mówię nieco opóźnionemu kolesiowi w biurze że mam dla niego specjalną misje ~ musi schować magiczne jajko w skrzyni Hewlett Packarda ~ wracam do sprawy z serwerem ~ pół godziny później grubas wchodzi do biura ~ "ćoś ty #!$%@? zrobił z drukarką?" ~ "zmieniłem tusz" ~ zaczyna kręcić głową i coś mówi pod nosem ~ idziemy do drukarki ~ opóźniony koleś wcisnął kardridż w złą stronę i go zaklinował, połowa wystaje ~ drukarka nawet się nie zamknie ~ są czarne ślady dłoni na całej drukarce ~ czuje że grubas mnie osądza, więc coś szybko wymyślam ~ "chyba jest coś nie tak z siecią" ~ drukarka nie działa przez miesiąc zanim się skapnąłem, że mamy numer do kolesia z serwisu HP
Dzień dziesiąty ~ muszę zamotntować projektor w biurze do prezentacji ~ nie mogę znaleźć kable thunderbolt-hdmi, żeby go podpiąć, a nie chce mi się iść do sklepu ~ nie mam nawet karty firmowej ~ mówię kolesiowi który potrzebuje projektora, że jest problem kompatybilności z macbookiem ~ może użyć della kogoś innego ~ pliki z maca nie działają na dellu ~ zadzwonili do mnie w trakcie zebrania ~ wszyscy ci beznesmeni na mnie patrzą, jak losowo klikam i szybko ruszam myszką, wyglądając na profesjonalistę ~ ściągam adobe readera ~ otwieram plik ~ działa ~ "Dzięki Anon, ocaliłeś mnie"
Dzień jedenasty ~ nowy pracownik w firmie ~ nikt mnie nie poinformował ~ opieprzyli mnie za to, że nie przygotowałem komputera dla nowej osoby ~ idę do magazynu zobaczyć czy mamy tam coś ~ jest kilka sztuk ~ ale jest jakiś naprawdę stary komputer, z początku lat 90tych ~ odpalam ~ działa ~ ustawiam go dla nowego kolesia ~ wszystko laguje ~ odpalasz adobe readera? masywny lag ~ odsyłam komputer ~ "sorry, ale tylko to udało mi się załatwić bez wcześniejszego powiadomienia" ~ koleś ciągle prosi mnie o pomoc ~ jest beznadziejny ~ po tygodniu odszedł z firmy, twierdząc, że nie może pracować w takich warunkach
Dzień dwunasty ~ czyiś komputer się spieprzył ~ kurrrrr ~ ustawiam ~ przypominam sobie coś o profilach zapisywanych w wewnętrznej sieci ~ idę do serwerowni ~ patrzę się na serwery jak kompletny idiota, próbując się zorientować jak to działa ~ wracam i mówię kolesiowi, że nie mogę z tym nic zrobić ~ "a... ale mój projekt, muszę go pokazać zarządowi w piątek..." ~ "sorry stary, ale nic się nie da z tym zrobić" ~ gram sobie w sim theme park przez resztę dnia
Dzień trzynasty ~ przychodzę do pracy godzinę spóźniony ~ całe biuro w chaosie ~ upadekrzymu.jpg ~ "JEST TUTAJ!" ~ odpalam komputer w swoim biurze, sprawdzam maila ~ dziesiątki mailu w stylu: ~ "coś jest nie tak z serwerem, nie mogę się zalogować do..." ~ "wiesz czemu strona nie działa?" ~ serwer faktycznie nie działa ~ adobe reader mnie teraz nie ocali ~ "po prostu idź tam i zrób to samo, co zrobiłeś ostatnio!" ~ wszyscy myślą, że to tak łatwo naprawić ~ roztrzęsiony wchodzę do serwerowni, bo nie wiem co mam robić ~ ucinam sobie drzemkę przez cały dzień ~ ludzie są #!$%@?, walą w drzwi do serwerowni ~ terminy minięte ~ wychodzę o 18:30 ~ manager widzi mnie na parkingu ~ był na spotkaniu cały dzień, nie wie przez co przeszedłem ~ "wciąż tutaj? podoba mi się twoje podejście!"
Dzień czternasty ~ serwery dalej nie działają ~ wszyscy #!$%@? ~ idę na wczesny lunch ~ słyszę jak ktoś w jadalni gada o kupnie nowego modemu do biura ~ dziekibogu.jpg ~ "Hej, sorry że przeszkadzam, ale czy któryś z was jest IT?" ~ zanim któryś z nich zareagował i pyta "jak śmię" mówię ~ "też jestem IT" ~ pokazuję im dłoń którą poobdzierałem kablami w serwerowni ~ obaj kiwają głową ~ "co byście zrobili, gdyby wasze serwery się całkowicie spieprzyły?" ~ "próbowałeś go zrestartować?" ~ wracam i restartuje serwer ~ #!$%@?, działa!
Dzień piętnasty ~ kocica chodzi po biurze poddenerwowana ~ "Wszystko ok?" ~ "Nie mogę się zalogować na maila. Możesz mi pomóc? Proszę" ~ "Spoko" ~ biorę laptopa ~ reinstaluje office'a ~ outlook znowu działa ~ przeglądam maile, żeby upewnić się że działają ~ wysyłam testowego maila ~ czytam tytuły jej nowych maili ~ "Rozwód" ~ oddaje jej laptopa ~ "Wygląda na to, że działa" ~ "Dzięki..." ~ "Wszystko ok?" ~ "Cóż..." ~ tak! wypłacz mi się na ramieniu i się rozkręcimy! ~ "Mysz się chyba zepsuła, mogę dostać nową?"
Dzień szesnasty ~ jeden z monitorów upośledzonego nie działa ~ wyświetla się całkowicie na zielono ~ na temat: dałem mu drugi monitor, bo myślałem że jak ktoś zasługuje na dwa, to właśnie ten biedak ~ jedyne co robi to przegląda tapety na msn ~ i używa jakiegoś programu fedexa ~ jest miły, więc faktycznie próbuję mu to naprawić ~ nic nie działa ~ to nie sterownik ~ to nie ustawienia ~ to chyba coś z samym montorem ~ cały czas ludzie do mnie przychodzą z prawdziwymi problemami, zbywam ich mówiąc "zaraz będę" ~ po dwóch godzinach koleś mówi ~ "może wtyczka jest zepsuta?" ~ zmieniłem kabel hdmi na nowy ~ zadziałało ~ oficjalnie jestem gorszy w swoim zawodzie niż opóźniony umysłowo koleś
Dzień siedemnasty ~ miła staruszka narzeka, że jej się zepsuła klawiatura ~ jest najstarszą osobą w biurze ~ stara jak dinozaury ~ mówię, że coś dla niej mam ~ wracam do tyłu i odpakowywują nową klawiaturę dla programistów ~ zanoszę ją jej ~ "jesteś taki pomocny" ~ sięgam do tyłu żeby podpiąć nową klawiaturę ~ podnoszę się i otrzepuję spodnie ~ staruszka wygląda jakby miała zawał ~ patrze na ekran ~ czarny ~ wstając nacisnąłem przycisk power ~ straciła 3 godziny pracy ~ 3 godziny których nigdy nie odzyska
Dzień osiemnasty ~ firmowe spotkanie ~ przekroczyliśmy budżet ~ było dużo wydatków ~ straciliśmy dużo pieniędzy przez prawie cały ostatni miesiąc ~ dzień 18 ~ prawie cały miesiąc ~ wylecę na zbity pysk ~ budżet departamentu IT zostaje poruszony ~ są tylko dwa departamenty które nie przekroczyły budżetu ~ "Dobra robota Anon, słyszałem o problemach z serwerem. Jesteś dobrym człowiekiem na dobrym miejscu" ~ pod koniec spotkania kobieta, około 45 lat, podchodzi i pyta czy naprawiam komputery poza firmą ~ "Niezbyt..." ~ "Oh, bo mam jedną cholerną rzecz której nie mogę naprawić. Nie mógłbyś wpaść i tego naprawić?" ~ gówno prawda ~ dla jaj mówię "dobra, spoko, daj adres i podjadę po pracy" ~ nie wiem czy będzie seks ~ kupuje gumki ~ nie jest taka ładna 6/10 góra ~ nie będę kłamał ~ mocno średnia ~ podjeżdżam do jej domu ~ dzwonię do drzwi, staram się wyglądać słodko ~ mąż otwiera drzwi ~ pokazuje mi konputer ~ instaluje najnowszego adobe readera ~ zarabiam 20$ ~ jadę do domu
Dzień dziewiętnasty ~ jakiś koleś zepsuł program, więc muszę ustawić wszystko na nowo ~ sprawdzam ustawienia ~ po dwóch godzinach ~ "zepsułeś mój komputer... chcę żebyś naprawił mój cholerny komputer, ma być tak jak było, nie wiem co zrobiłeś, ale coś jest nie tak, moje usb bzyczy" ~ wtf ~ nie zrobiłem nic z kompem, tylko sprawdziłem program który odpalasz 20 razy dziennie ~ #!$%@? wracam do serwerowni i gram w Thomas Was Alone ~ pukanie do drzwi ~ to ten koleś ~ "hej, dzięki za naprawienie tego" ~ "czego?" ~ "mojego usb" ~ nic nie zrobiłem ~ "a, to... spoko"
Dzień dwudziesty ~ spędziłem cąły dzień sprzątająć serwerownię ~ wygląda całkiem nieźle ~ odpiąłem kable sieciowe żeby je oznaczać kolorami ~ ludzie tracą swoje projekty ~ losowo są wywalani z serwera ~ mówię, że są problemy z isp ~ staram się mówić ISP, bo nauczyłem się, że jak używam skrótów to brzmię jak bym wiedział o czy mówię ~ pod koniec dnia serwerownia wygląda wręcz ślicznie ~ niestety nie oznaczyłem nic i niektórzy ludzie nie są podpięci ~ mówię im, że ISP naprawi to ASAP i wracam do domu
Dzień dwudziesty pierwszy ~ teraz jak serwerownia jest uporządkowana, podpinam testowe jednostki ~ 8 komputerów podpiętych do jednej sieci ~ próbuję połączyć monitory ze sobą, jak to czasami na forach można zobaczyć ~ to są stare monitory i nie można tego zrobić ~ wpadłem na pomysł użycia tych komputerów do kopania bitcoinów ~ ustawiłem wszystko do południa ~ po lunchu zaczynam kopanie ~ okropnie powoli, ale zaczynam ~ ludzie narzekają na lagi serwera ~ obwiniam olimpiadę za lagi ~ mówię, że całe buro musi je streamować ~ banuję olimpiadę na filtrze systemowym ~ biuro jest podzielone, widzę ten podział na swoim mailu ~ ludzie #!$%@?, że nie mogą oglądać igrzysk ~ i pozostali, którzy twierdzą, że praca to nie zabawa ~ oficjalnie zyskałem władzę w firmie, ludzie wiedzą kto tu rządzi ~ "To jest koleś którego ta firma potrzebowała"
Dzień dwudziesty drugi ~ dzień urodzin ~ całe biuro świętuje urodziny ludzi w danym miesiącu ~ biorę ciasto ~ podpinam n64 w jednym z biur ~ wyzywam ludzi na partyjkę w goldeneye ~ mówię "hej, mam 5 minut przerwy na ciasto... zagramy partyjkę?" ~ skopałem im wszystkim dupy ~ zdałem sobie sprawę, że cały dzień nie robiłem nic poza graniem i jedzeniem ciasta ~ nikt nie zauważył
Dzień dwudziesty trzeci ~ kocica dzwoni z trasy ~ ma problemy dostać się do jednej z ważniejszych aplikacji dla klienta na jej ipadzie ~ mówi nazwę tej apki ~ nie mam pojęcia co to jest ~ staram się brzmieć jakbym rozumiał wszystko ~ pytam, czy używa WIFI czy 3G ~ "jak to sprawdzam?" ~ "nieważne, czekaj, sprawdzę nasz główny system" ~ googluję apke, ale nic się nie pojawia ~ pytam kogoś ze sprzedaży ~ "oh, to tylko infografika z naszej strony" ~ mówię kocicy, że musi się wrócić do biura bo muszę jej wgrać zmiany do ipada ~ jedzie 2 godziny do pracy tylko żebym mógł otworzyć Safari i dodać zakładkę do strony głównej
Dzień dwudziesty czwarty ~ 45 latka wygadała się, że robię też poza pracą ~ teraz idioci proszą o naprawę ich komputerów w domu, telefonów komórkowych, wszystkiego co techniczne ~ mówię, że mogę to zrobić tylko po pracy, 20$ za małe rzeczy, 50$ za duże ~ większość to proste naprawy ~ aktualizowanie windowsa albo adobe readera wszystko naprawia ~ ale wtedy trafił mi się on ~ laptop z piekła rodem ~ gruby indianin daje mi swojego laptopa w plastikowej reklamówce, nie torbie na laptopa, reklamówce ~ "co z nim nie tak?" ~ "ty mi powiedz, geniuszu" ~ odpalam komputer, prosi o przywracanie systemu ~ klikam enter ~ naprawia to, ale prosi o uruchomienie chkdisk? ~ wydaje mi się, że to coś z napędem cd ~ otwieram napęd ~ jest tam gruba warstwa okruchów ~ przechylam laptopa na bok ~ pieprzone okruchy wysypują się z laptopa ~ resetuję laptopa ~ wczytuje się bez problemu ~ okazuje się, że koleś używał cd w swoim laptopie jako podkładki pod kanapki ~ pieprzone laptopy
Dzień dwudziesty piąty ~ mimo, że jestem gówniany w sprawach IT ~ jeden koleś myśli, że skoro jestem IT wiem dużo o technologii ~ pyta się mnie jaka jest moja ulubiona przeglądarka ~ "Google... Ultron" ~ "Jest taka jak chrome?" ~ cholera, to miałem na myśli ~ "tak, ale lepsza... nasa jej używa" ~ "super, mógłbyś mi ją ściągnąć?" ~ gulp ~ "spoko" ~ dosłownie zaczynam ruszać myszką wte i wewte tak szybko, że nie widać kursora ~ ctrl alt delete do managera zadań ~ "proszę, zrobione, wygląda jak chrome, ale to jest Ultron, nikt inny nie zobaczy różnicy" ~ do dzisiaj myśli, że pracuje na google ultron
Dzień dwudziesty szósty ~ jakaś kobieta mnie woła ~ "to zajmie tylko minutkę, prościzna!" ~ cholera ~ prosi mnie o podłączenie nowej drukarki ~ wstaje ze swojego krzesła i pozwala mi usiąść ~ zapomniałem jak dodać sieciowe drukarki ~ z koleżanką stoją za mną i obserwują ekran ~ "czy to będzie trwało długo?" ~ udaje zamyślonego, patrzę w ekran z dłonią na skroni ~ "Anon? Mamy deadline które się zbliża..." ~ "Co do...?" ~ obie kobiety wyglądają na zaniepokojone ~ "NA TYM KOMPUTERZE JEST WIRUS!" ~ i wybiegłem wyglądająć na #!$%@?
Dzień dwudziesty siódmy ~ nauczyłem się używać narzędzia do zdalnego sterowania którego używa całe biuro ~ postanowiłe pomęczyć tą miłą staruszkę z wcześniej ~ losowo ruszam myszką przez kilka godzin ~ ona męczy się z podstawowymi rzeczami ~ przyszłą do mnie po nową myszkę ~ pomagam jej ~ podpinam ją i wracam ~ mysz się znowu rusza, uruchamia worda ~ zaczynam pisać ~ "Cześć" ~ brak odpowiedzi ~ "Cześć ~ "Cześć? Kto to?" ~ " Śmierć :("
Dzień dwudziesty ósmy ~ jakiś koleś prosi mnie o wypalenie mu prezentacji na płytę dvd ~ #!$%@? mać wiem jak to zrobić ~ wypalam płytę ~ maszeruję do jego biura, dumnie trzymając płytę wysoko w powietrzu ~ jakaś kobieta próbuje mnie zatrzymać "Hej, mógłbyś..." ~ "Nie teraz, ważna sprawa IT którą muszę się zająć!" ~ daje kolesiowi jego wypaloną płytkę ~ to może być pierwsza rzecz tutaj którą zrobiłem poprawnie ~ łza się w oku kręci ~ taki dumny z siebie, że tak daleko zaszedłem ~ jestem prawdziwym IT ~ 5 minut później koleś do mnie dzwoni ~ "Hej... cóż, na płycie nic nie ma..."
Dzień dwudziesty dziewiąty ~ dałem nowej kobiecie w firmie laptopa ~ nic nie jest ustawione ~ zapomniałem jak podpiąć outlooka ~ spoko, zrobiła to sama ~ super ~ pyta mnie czy mogę wpisać dane admina, żeby mogła ściągnąć jakieś narzędzie do mediów ~ "Pewnie" ~ #!$%@?łem hasło 3 razy i mnie zablokowało ~ muszę odblokować komputer z mojego pcta ~ nie wiem jak to zrobić ale muszę wrócić do jej biura, bo zostawiłem tam swojego gameboya ~ zaczyna zagadywać ~ "Gdzie się uczyłeś, że skończyłeś tu jako IT?" ~ zaczyna coś podejrzewać ~ próbuję się jeszcze raz zalogować ~ dalej jest zablokowane ~ "Hmm... wiesz co? Chyba to rozszerzenie Hootsuite jest zawirusowane. Nie chcę tego gówna w swojej sieci"
Dzień trzydziesty ~ dzisiaj wszystko zaczęło się pieprzyć ~ jeśli pamiętacie, ustawiłem maszynę do miningu bitcoina w serwerowni ~ używało prawie cały przesył ~ sieć ledwo działała ~ a teraz przez moje zrzucanie wszystkiego na wirusy i ogólne lenistwo ludzie zaczęli plotkować ~ że firma jest atakowana przez grupę hakerską ~ po lunchu szefostwo zaciągnęło mnie do biura na spotkanie ~ "Jak wiesz, mieliśmy ostatnio spore problemy z naszą siecią..." ~ jestem w dupie ~ "od powolnego transferu danych po wirusy" ~ bardzo głębokiej dupie ~ "Chcemy żebyś zaczął śledztwo i dowiedział się kto to robi i dlaczego" ~ ROTFL ~ jestem pieprzonym gliniarzem którego zadaniem jest znaleźć pieprzonego gliniarza ~ jestem pieprzonym prawem
Dzień trzydziesty pierwszy ~ mówię ludziom, że robię kalibrację serwera ~ "to coś jakby pobieranie odcisków palców" ~ nie ma mądrzejszego ode mnei ~ pokazałem jednemu facetowi w średnim wieku, z brodą, jak używać aplikacji ~ wrzucam mu ją do ulubionych i na pasek skrótów ~ patrzę na jego ulubione ~ Matula z Duzymi Cyckami ~ Piżamowe Dziwko-party ~ Meksykanka w autobusie ~ przejeżdżam nad każdym z nich kursorem myszy, czytając bezdźwięcznie ich tytuły ~ facet zaczyna się denerwować ~ prosi, żebym nie powiedział nikomu ~ "Czemu nie?" ~ "Kupię Ci lunch" ~ dostałem 10 nuggetów z kurczaka
Dzień trzydziesty drugi ~ z jakiegoś dziwnego powodu całe biuro musi przepisywać captcha zawsze gdy coś googlują ~ nie mam pojęcia dlaczego ~ koleś od google ultrona pyta, czy ma to coś wspólnego z wirusem i czy powinien tworzyć kopię zapasową danych ~ "Po pierwsze, zawsze twórz kopie zapasowe" ~ kiwa głową ~ "Po drugie, to tylko zabezpieczenie które założyłem, roboty się tu czają" ~ znowu kiwa głową, jakby moje słowo było prawem
Dzień trzydziesty trzeci ~ koleś od ultrona wygadał się o google ultron ~ teraz każdy w biurze chce, żebym mu go zainstalował ~ kilka osób któe wiedziały nieco więcej pyta co to do cholery google ultron ~ zbywam ich środkowym palcem ~ spędzam cały dzień instalując nieistniejący program na komputerach ~ dosłownie spędziłem 3-4 godziny udając, że to jest program którego używa nasa ~ jakaś dziewczyna pyta, czy to jest legalne ~ "Jesteś policjantką?" ~ podała mnie do HR za "zachowanie bliskie karnemu" ~ już wyjaśniłem kolesiowi w HR co to google ultron... ~ HR myśli, że to jest prawdziwe ~ HR myśli, że nasa tego używa ~ HR mówi lasce, żeby mi nie przeszkadzała w sprawach technologii bo nie zna się na tym jak ja ~ nie zna się na tym jak ja
Dzień trzydziesty czwarty ~ cały dzień grałem w portala 2 ~ nie było ani słowa skargi ~ ani jednego update'a adobe readera czy flasha przez cały dzień ~ coś jest nie tak ~ sprawdzam co się dzieje ~ wszyscy pracują bez przerwy ~ pytam jakiegoś kolesia jak jego komputer działą ~ "Świetnie, odkąd ściągnąłeś mi Google Ultron mój komputer wręcz śmiga" ~ wtf ~ szybkie wyszukiwanie na temat chroma ~ okazuje się, że automatycznie ściąga najnowsze oprogramowanie adobe ~ omfg ~ bez pieprzonego adobe readera nie mam pieprzonej pracy ~ wysyłam masowego maila ~ "UWAGA: nie otwierajcie gogle ultron, został shackowany ~ resztę dnia wywalałem ultrona i ustawiałem IE jako domyślną przeglądarkę
Dzień trzydziesty piąty ~ ludzie zaczynają się denerwować tym
To moje opowieści z pracy.
Dzień pierwszy
~ kobieta prosi mnie o zainstalowanie najnowszego adobe readera
~ spoko, mam to
~ ściągam program
~ "Wow, jesteś w tym ekspertem"
~ "No cóż..."
~ komputer prosi o wpisanie hasła admina
~ zapomniałem hasła admina
~ próbuje: hasło
~ nope.jpg
~ "ehh... emm... cholera, chyba coś jest z serwerem, zaraz wracam"
~ 3 miesiące później, ona wciąż nie ma adobe readera
Dzień drugi
~ #!$%@? koleś do mnie dzwoni, pyta o coś w programie domowym
~ nie mam pojęcia co mówi
~ pauza
~ koleś czeka na odpowiedź
~ przypominam sobie "IT Crowd"
~ "Próbował pan wyłączyć go i włączyć na nowo?
~ Zresetować znaczy się?"
~ "Moment..."
~ zadziałało
Dzień trzeci
~ laska ze sprzedaży przychodzi z laptopem, jakiś problem
~ kocica 9/10
~ flirtuje ze mną
~ mówi, że potrzebuje ściągnąć jakąś aktualizacje
~ jedyne co słyszę to jej cycki
~ jej laptop pachnie truskawkami
~ ściągam adobre reaera i oddaję jej laptopa
Dzień czwarty
~ nauczyłem się wyłączać serwery
~ ludzie zaczynają prosić o pomoc, idę do serwerowni
~ wyłączam serwery
~ wychodzę zdezorientowany, zaczynam instalować adobe readera
~ w końcu ludzie zaczynają się drzeć
~ STRONA NIE DZIAŁA! STRONA NIE DZIAŁA!
~ "biore się za to!"
~ biegnę do serwerowni
~ gram w Hotline Miami przez kilka godzin
~ włączam serwery pod koniec dnia
~ wychodzę z serwerowni
~ wycieram pot z czoła
~ "dałem rade..."
~ ludzie chwalą mnie, mówią że uratowałem firmę
~ tak naprawdę to uratowałem swoją dziewczynę w HM
Dzień piąty
~ spotykam kocicę przy ekspresie do kawy
~ zapytałem się co u niej, proste pytanie
~ zaczyna opowiadać o problemach z jej komputerem
~ nie widzi we mnie człowieka
~ widzi we mnie IT
~ mówię, żeby podrzuciła do mnie laptopa
~ robi to
~ upgrade'uję jej IE
~ instaluje adobe reareda
~ resetuje komputer
~ wszystko śmiga
~ zanoszę go jej
~ poprawiam fryzurę
~ sprawdzam oddech
~ zachowuje się jak bym ją ocalił
~ siedzi w swoim biurze, gada przez telefon
~ ręką pokazuje, żebym położył laptopa na biurko
~ robię to, i trochę się ociągam
~ "To wszystko skarbie?"
~ wychodzę
~ słyszę jak mówi "oh, to był tylko IT"
~ tylko IT
~ teraz jestem tylko tym
Dzień szósty
~ cholernie się nudzę
~ postanowiłem ściągnąć emulator gameboya i pograć w pokemony
~ filtry go blokują, więc je wyłączam, nie dodaje emulatora do listy, po prostu wyłączam filtry
~ uruchomiłem stronę z emulatorem, ale muszę wyłączyć antywirusa
~ używam konta admina, bo w końcu znam hasło
~ wyłączyłem globalnie antywirusa na całym serwerze
~ ściągnąłem emulator i pokemony
~ gram sobie
~ koleś przychodzi do mojego biura
~ "chyba mam wirusa"
~ ja: "złap je wszystkie"
~ do czasu aż doszedłem do Misty, 4 osoby złapały wirusy
Dzień siódmy
~ ten sam koleś który darł się na mnie drugiego dnia znowu się na mnie drze
~ nie może się zalogować, a ja właśnie wychodziłem do domu
~ "wyłącz i uruchom ponownie i oddzwoń"
~ idę do domu
Dzień ósmy
~ koleś z siódmego dnia znowu dzwoni
~ jest #!$%@?
~ mówi mi, że przez moją głupotę stracił klienta
~ "zdarza się stary, ja przed chwilą przegrałem z zespołem r"
~ "o czym ty #!$%@? mówisz?"
~ click
Dzień dziewiąty
~ jedna z drukarek zużyła cały toner
~ jakiś grubas każe mi go zmienić
~ "to tylko toner stary, nie umiesz go sam zmienić? pracuję teraz nad jednym sporym problemem z serwerem"
~ tak serio to ściągam steama
~ "to zajmie tylko sekunde... boże, mam dużo do zrobienia, od tego ty jesteś"
~ wzdycham i idę to zrobić
~ nie potrafię otworzyć pieprzonej drukarki żeby dostać się do tonera
~ zaczynam w nią walić jak w "zoolanderze"
~ mówię nieco opóźnionemu kolesiowi w biurze że mam dla niego specjalną misje
~ musi schować magiczne jajko w skrzyni Hewlett Packarda
~ wracam do sprawy z serwerem
~ pół godziny później grubas wchodzi do biura
~ "ćoś ty #!$%@? zrobił z drukarką?"
~ "zmieniłem tusz"
~ zaczyna kręcić głową i coś mówi pod nosem
~ idziemy do drukarki
~ opóźniony koleś wcisnął kardridż w złą stronę i go zaklinował, połowa wystaje
~ drukarka nawet się nie zamknie
~ są czarne ślady dłoni na całej drukarce
~ czuje że grubas mnie osądza, więc coś szybko wymyślam
~ "chyba jest coś nie tak z siecią"
~ drukarka nie działa przez miesiąc zanim się skapnąłem, że mamy numer do kolesia z serwisu HP
Dzień dziesiąty
~ muszę zamotntować projektor w biurze do prezentacji
~ nie mogę znaleźć kable thunderbolt-hdmi, żeby go podpiąć, a nie chce mi się iść do sklepu
~ nie mam nawet karty firmowej
~ mówię kolesiowi który potrzebuje projektora, że jest problem kompatybilności z macbookiem
~ może użyć della kogoś innego
~ pliki z maca nie działają na dellu
~ zadzwonili do mnie w trakcie zebrania
~ wszyscy ci beznesmeni na mnie patrzą, jak losowo klikam i szybko ruszam myszką, wyglądając na profesjonalistę
~ ściągam adobe readera
~ otwieram plik
~ działa
~ "Dzięki Anon, ocaliłeś mnie"
Dzień jedenasty
~ nowy pracownik w firmie
~ nikt mnie nie poinformował
~ opieprzyli mnie za to, że nie przygotowałem komputera dla nowej osoby
~ idę do magazynu zobaczyć czy mamy tam coś
~ jest kilka sztuk
~ ale jest jakiś naprawdę stary komputer, z początku lat 90tych
~ odpalam
~ działa
~ ustawiam go dla nowego kolesia
~ wszystko laguje
~ odpalasz adobe readera? masywny lag
~ odsyłam komputer
~ "sorry, ale tylko to udało mi się załatwić bez wcześniejszego powiadomienia"
~ koleś ciągle prosi mnie o pomoc
~ jest beznadziejny
~ po tygodniu odszedł z firmy, twierdząc, że nie może pracować w takich warunkach
Dzień dwunasty
~ czyiś komputer się spieprzył
~ kurrrrr
~ ustawiam
~ przypominam sobie coś o profilach zapisywanych w wewnętrznej sieci
~ idę do serwerowni
~ patrzę się na serwery jak kompletny idiota, próbując się zorientować jak to działa
~ wracam i mówię kolesiowi, że nie mogę z tym nic zrobić
~ "a... ale mój projekt, muszę go pokazać zarządowi w piątek..."
~ "sorry stary, ale nic się nie da z tym zrobić"
~ gram sobie w sim theme park przez resztę dnia
Dzień trzynasty
~ przychodzę do pracy godzinę spóźniony
~ całe biuro w chaosie
~ upadekrzymu.jpg
~ "JEST TUTAJ!"
~ odpalam komputer w swoim biurze, sprawdzam maila
~ dziesiątki mailu w stylu:
~ "coś jest nie tak z serwerem, nie mogę się zalogować do..."
~ "wiesz czemu strona nie działa?"
~ serwer faktycznie nie działa
~ adobe reader mnie teraz nie ocali
~ "po prostu idź tam i zrób to samo, co zrobiłeś ostatnio!"
~ wszyscy myślą, że to tak łatwo naprawić
~ roztrzęsiony wchodzę do serwerowni, bo nie wiem co mam robić
~ ucinam sobie drzemkę przez cały dzień
~ ludzie są #!$%@?, walą w drzwi do serwerowni
~ terminy minięte
~ wychodzę o 18:30
~ manager widzi mnie na parkingu
~ był na spotkaniu cały dzień, nie wie przez co przeszedłem
~ "wciąż tutaj? podoba mi się twoje podejście!"
Dzień czternasty
~ serwery dalej nie działają
~ wszyscy #!$%@?
~ idę na wczesny lunch
~ słyszę jak ktoś w jadalni gada o kupnie nowego modemu do biura
~ dziekibogu.jpg
~ "Hej, sorry że przeszkadzam, ale czy któryś z was jest IT?"
~ zanim któryś z nich zareagował i pyta "jak śmię" mówię
~ "też jestem IT"
~ pokazuję im dłoń którą poobdzierałem kablami w serwerowni
~ obaj kiwają głową
~ "co byście zrobili, gdyby wasze serwery się całkowicie spieprzyły?"
~ "próbowałeś go zrestartować?"
~ wracam i restartuje serwer
~ #!$%@?, działa!
Dzień piętnasty
~ kocica chodzi po biurze poddenerwowana
~ "Wszystko ok?"
~ "Nie mogę się zalogować na maila. Możesz mi pomóc? Proszę"
~ "Spoko"
~ biorę laptopa
~ reinstaluje office'a
~ outlook znowu działa
~ przeglądam maile, żeby upewnić się że działają
~ wysyłam testowego maila
~ czytam tytuły jej nowych maili
~ "Rozwód"
~ oddaje jej laptopa
~ "Wygląda na to, że działa"
~ "Dzięki..."
~ "Wszystko ok?"
~ "Cóż..."
~ tak! wypłacz mi się na ramieniu i się rozkręcimy!
~ "Mysz się chyba zepsuła, mogę dostać nową?"
Dzień szesnasty
~ jeden z monitorów upośledzonego nie działa
~ wyświetla się całkowicie na zielono
~ na temat: dałem mu drugi monitor, bo myślałem że jak ktoś zasługuje na dwa, to właśnie ten biedak
~ jedyne co robi to przegląda tapety na msn
~ i używa jakiegoś programu fedexa
~ jest miły, więc faktycznie próbuję mu to naprawić
~ nic nie działa
~ to nie sterownik
~ to nie ustawienia
~ to chyba coś z samym montorem
~ cały czas ludzie do mnie przychodzą z prawdziwymi problemami, zbywam ich mówiąc "zaraz będę"
~ po dwóch godzinach koleś mówi
~ "może wtyczka jest zepsuta?"
~ zmieniłem kabel hdmi na nowy
~ zadziałało
~ oficjalnie jestem gorszy w swoim zawodzie niż opóźniony umysłowo koleś
Dzień siedemnasty
~ miła staruszka narzeka, że jej się zepsuła klawiatura
~ jest najstarszą osobą w biurze
~ stara jak dinozaury
~ mówię, że coś dla niej mam
~ wracam do tyłu i odpakowywują nową klawiaturę dla programistów
~ zanoszę ją jej
~ "jesteś taki pomocny"
~ sięgam do tyłu żeby podpiąć nową klawiaturę
~ podnoszę się i otrzepuję spodnie
~ staruszka wygląda jakby miała zawał
~ patrze na ekran
~ czarny
~ wstając nacisnąłem przycisk power
~ straciła 3 godziny pracy
~ 3 godziny których nigdy nie odzyska
Dzień osiemnasty
~ firmowe spotkanie
~ przekroczyliśmy budżet
~ było dużo wydatków
~ straciliśmy dużo pieniędzy przez prawie cały ostatni miesiąc
~ dzień 18
~ prawie cały miesiąc
~ wylecę na zbity pysk
~ budżet departamentu IT zostaje poruszony
~ są tylko dwa departamenty które nie przekroczyły budżetu
~ "Dobra robota Anon, słyszałem o problemach z serwerem. Jesteś dobrym człowiekiem na dobrym miejscu"
~ pod koniec spotkania kobieta, około 45 lat, podchodzi i pyta czy naprawiam komputery poza firmą
~ "Niezbyt..."
~ "Oh, bo mam jedną cholerną rzecz której nie mogę naprawić. Nie mógłbyś wpaść i tego naprawić?"
~ gówno prawda
~ dla jaj mówię "dobra, spoko, daj adres i podjadę po pracy"
~ nie wiem czy będzie seks
~ kupuje gumki
~ nie jest taka ładna 6/10 góra
~ nie będę kłamał
~ mocno średnia
~ podjeżdżam do jej domu
~ dzwonię do drzwi, staram się wyglądać słodko
~ mąż otwiera drzwi
~ pokazuje mi konputer
~ instaluje najnowszego adobe readera
~ zarabiam 20$
~ jadę do domu
Dzień dziewiętnasty
~ jakiś koleś zepsuł program, więc muszę ustawić wszystko na nowo
~ sprawdzam ustawienia
~ po dwóch godzinach
~ "zepsułeś mój komputer... chcę żebyś naprawił mój cholerny komputer, ma być tak jak było, nie wiem co zrobiłeś, ale coś jest nie tak, moje usb bzyczy"
~ wtf
~ nie zrobiłem nic z kompem, tylko sprawdziłem program który odpalasz 20 razy dziennie
~ #!$%@? wracam do serwerowni i gram w Thomas Was Alone
~ pukanie do drzwi
~ to ten koleś
~ "hej, dzięki za naprawienie tego"
~ "czego?"
~ "mojego usb"
~ nic nie zrobiłem
~ "a, to... spoko"
Dzień dwudziesty
~ spędziłem cąły dzień sprzątająć serwerownię
~ wygląda całkiem nieźle
~ odpiąłem kable sieciowe żeby je oznaczać kolorami
~ ludzie tracą swoje projekty
~ losowo są wywalani z serwera
~ mówię, że są problemy z isp
~ staram się mówić ISP, bo nauczyłem się, że jak używam skrótów to brzmię jak bym wiedział o czy mówię
~ pod koniec dnia serwerownia wygląda wręcz ślicznie
~ niestety nie oznaczyłem nic i niektórzy ludzie nie są podpięci
~ mówię im, że ISP naprawi to ASAP i wracam do domu
Dzień dwudziesty pierwszy
~ teraz jak serwerownia jest uporządkowana, podpinam testowe jednostki
~ 8 komputerów podpiętych do jednej sieci
~ próbuję połączyć monitory ze sobą, jak to czasami na forach można zobaczyć
~ to są stare monitory i nie można tego zrobić
~ wpadłem na pomysł użycia tych komputerów do kopania bitcoinów
~ ustawiłem wszystko do południa
~ po lunchu zaczynam kopanie
~ okropnie powoli, ale zaczynam
~ ludzie narzekają na lagi serwera
~ obwiniam olimpiadę za lagi
~ mówię, że całe buro musi je streamować
~ banuję olimpiadę na filtrze systemowym
~ biuro jest podzielone, widzę ten podział na swoim mailu
~ ludzie #!$%@?, że nie mogą oglądać igrzysk
~ i pozostali, którzy twierdzą, że praca to nie zabawa
~ oficjalnie zyskałem władzę w firmie, ludzie wiedzą kto tu rządzi
~ "To jest koleś którego ta firma potrzebowała"
Dzień dwudziesty drugi
~ dzień urodzin
~ całe biuro świętuje urodziny ludzi w danym miesiącu
~ biorę ciasto
~ podpinam n64 w jednym z biur
~ wyzywam ludzi na partyjkę w goldeneye
~ mówię "hej, mam 5 minut przerwy na ciasto... zagramy partyjkę?"
~ skopałem im wszystkim dupy
~ zdałem sobie sprawę, że cały dzień nie robiłem nic poza graniem i jedzeniem ciasta
~ nikt nie zauważył
Dzień dwudziesty trzeci
~ kocica dzwoni z trasy
~ ma problemy dostać się do jednej z ważniejszych aplikacji dla klienta na jej ipadzie
~ mówi nazwę tej apki
~ nie mam pojęcia co to jest
~ staram się brzmieć jakbym rozumiał wszystko
~ pytam, czy używa WIFI czy 3G
~ "jak to sprawdzam?"
~ "nieważne, czekaj, sprawdzę nasz główny system"
~ googluję apke, ale nic się nie pojawia
~ pytam kogoś ze sprzedaży
~ "oh, to tylko infografika z naszej strony"
~ mówię kocicy, że musi się wrócić do biura bo muszę jej wgrać zmiany do ipada
~ jedzie 2 godziny do pracy tylko żebym mógł otworzyć Safari i dodać zakładkę do strony głównej
Dzień dwudziesty czwarty
~ 45 latka wygadała się, że robię też poza pracą
~ teraz idioci proszą o naprawę ich komputerów w domu, telefonów komórkowych, wszystkiego co techniczne
~ mówię, że mogę to zrobić tylko po pracy, 20$ za małe rzeczy, 50$ za duże
~ większość to proste naprawy
~ aktualizowanie windowsa albo adobe readera wszystko naprawia
~ ale wtedy trafił mi się on
~ laptop z piekła rodem
~ gruby indianin daje mi swojego laptopa w plastikowej reklamówce, nie torbie na laptopa, reklamówce
~ "co z nim nie tak?"
~ "ty mi powiedz, geniuszu"
~ odpalam komputer, prosi o przywracanie systemu
~ klikam enter
~ naprawia to, ale prosi o uruchomienie chkdisk?
~ wydaje mi się, że to coś z napędem cd
~ otwieram napęd
~ jest tam gruba warstwa okruchów
~ przechylam laptopa na bok
~ pieprzone okruchy wysypują się z laptopa
~ resetuję laptopa
~ wczytuje się bez problemu
~ okazuje się, że koleś używał cd w swoim laptopie jako podkładki pod kanapki
~ pieprzone laptopy
Dzień dwudziesty piąty
~ mimo, że jestem gówniany w sprawach IT
~ jeden koleś myśli, że skoro jestem IT wiem dużo o technologii
~ pyta się mnie jaka jest moja ulubiona przeglądarka
~ "Google... Ultron"
~ "Jest taka jak chrome?"
~ cholera, to miałem na myśli
~ "tak, ale lepsza... nasa jej używa"
~ "super, mógłbyś mi ją ściągnąć?"
~ gulp
~ "spoko"
~ dosłownie zaczynam ruszać myszką wte i wewte tak szybko, że nie widać kursora
~ ctrl alt delete do managera zadań
~ "proszę, zrobione, wygląda jak chrome, ale to jest Ultron, nikt inny nie zobaczy różnicy"
~ do dzisiaj myśli, że pracuje na google ultron
Dzień dwudziesty szósty
~ jakaś kobieta mnie woła
~ "to zajmie tylko minutkę, prościzna!"
~ cholera
~ prosi mnie o podłączenie nowej drukarki
~ wstaje ze swojego krzesła i pozwala mi usiąść
~ zapomniałem jak dodać sieciowe drukarki
~ z koleżanką stoją za mną i obserwują ekran
~ "czy to będzie trwało długo?"
~ udaje zamyślonego, patrzę w ekran z dłonią na skroni
~ "Anon? Mamy deadline które się zbliża..."
~ "Co do...?"
~ obie kobiety wyglądają na zaniepokojone
~ "NA TYM KOMPUTERZE JEST WIRUS!"
~ i wybiegłem wyglądająć na #!$%@?
Dzień dwudziesty siódmy
~ nauczyłem się używać narzędzia do zdalnego sterowania którego używa całe biuro
~ postanowiłe pomęczyć tą miłą staruszkę z wcześniej
~ losowo ruszam myszką przez kilka godzin
~ ona męczy się z podstawowymi rzeczami
~ przyszłą do mnie po nową myszkę
~ pomagam jej
~ podpinam ją i wracam
~ mysz się znowu rusza, uruchamia worda
~ zaczynam pisać
~ "Cześć"
~ brak odpowiedzi
~ "Cześć
~ "Cześć? Kto to?"
~ " Śmierć :("
Dzień dwudziesty ósmy
~ jakiś koleś prosi mnie o wypalenie mu prezentacji na płytę dvd
~ #!$%@? mać wiem jak to zrobić
~ wypalam płytę
~ maszeruję do jego biura, dumnie trzymając płytę wysoko w powietrzu
~ jakaś kobieta próbuje mnie zatrzymać "Hej, mógłbyś..."
~ "Nie teraz, ważna sprawa IT którą muszę się zająć!"
~ daje kolesiowi jego wypaloną płytkę
~ to może być pierwsza rzecz tutaj którą zrobiłem poprawnie
~ łza się w oku kręci
~ taki dumny z siebie, że tak daleko zaszedłem
~ jestem prawdziwym IT
~ 5 minut później koleś do mnie dzwoni
~ "Hej... cóż, na płycie nic nie ma..."
Dzień dwudziesty dziewiąty
~ dałem nowej kobiecie w firmie laptopa
~ nic nie jest ustawione
~ zapomniałem jak podpiąć outlooka
~ spoko, zrobiła to sama
~ super
~ pyta mnie czy mogę wpisać dane admina, żeby mogła ściągnąć jakieś narzędzie do mediów
~ "Pewnie"
~ #!$%@?łem hasło 3 razy i mnie zablokowało
~ muszę odblokować komputer z mojego pcta
~ nie wiem jak to zrobić ale muszę wrócić do jej biura, bo zostawiłem tam swojego gameboya
~ zaczyna zagadywać
~ "Gdzie się uczyłeś, że skończyłeś tu jako IT?"
~ zaczyna coś podejrzewać
~ próbuję się jeszcze raz zalogować
~ dalej jest zablokowane
~ "Hmm... wiesz co? Chyba to rozszerzenie Hootsuite jest zawirusowane. Nie chcę tego gówna w swojej sieci"
Dzień trzydziesty
~ dzisiaj wszystko zaczęło się pieprzyć
~ jeśli pamiętacie, ustawiłem maszynę do miningu bitcoina w serwerowni
~ używało prawie cały przesył
~ sieć ledwo działała
~ a teraz przez moje zrzucanie wszystkiego na wirusy i ogólne lenistwo ludzie zaczęli plotkować
~ że firma jest atakowana przez grupę hakerską
~ po lunchu szefostwo zaciągnęło mnie do biura na spotkanie
~ "Jak wiesz, mieliśmy ostatnio spore problemy z naszą siecią..."
~ jestem w dupie
~ "od powolnego transferu danych po wirusy"
~ bardzo głębokiej dupie
~ "Chcemy żebyś zaczął śledztwo i dowiedział się kto to robi i dlaczego"
~ ROTFL
~ jestem pieprzonym gliniarzem którego zadaniem jest znaleźć pieprzonego gliniarza
~ jestem pieprzonym prawem
Dzień trzydziesty pierwszy
~ mówię ludziom, że robię kalibrację serwera
~ "to coś jakby pobieranie odcisków palców"
~ nie ma mądrzejszego ode mnei
~ pokazałem jednemu facetowi w średnim wieku, z brodą, jak używać aplikacji
~ wrzucam mu ją do ulubionych i na pasek skrótów
~ patrzę na jego ulubione
~ Matula z Duzymi Cyckami
~ Piżamowe Dziwko-party
~ Meksykanka w autobusie
~ przejeżdżam nad każdym z nich kursorem myszy, czytając bezdźwięcznie ich tytuły
~ facet zaczyna się denerwować
~ prosi, żebym nie powiedział nikomu
~ "Czemu nie?"
~ "Kupię Ci lunch"
~ dostałem 10 nuggetów z kurczaka
Dzień trzydziesty drugi
~ z jakiegoś dziwnego powodu całe biuro musi przepisywać captcha zawsze gdy coś googlują
~ nie mam pojęcia dlaczego
~ koleś od google ultrona pyta, czy ma to coś wspólnego z wirusem i czy powinien tworzyć kopię zapasową danych
~ "Po pierwsze, zawsze twórz kopie zapasowe"
~ kiwa głową
~ "Po drugie, to tylko zabezpieczenie które założyłem, roboty się tu czają"
~ znowu kiwa głową, jakby moje słowo było prawem
Dzień trzydziesty trzeci
~ koleś od ultrona wygadał się o google ultron
~ teraz każdy w biurze chce, żebym mu go zainstalował
~ kilka osób któe wiedziały nieco więcej pyta co to do cholery google ultron
~ zbywam ich środkowym palcem
~ spędzam cały dzień instalując nieistniejący program na komputerach
~ dosłownie spędziłem 3-4 godziny udając, że to jest program którego używa nasa
~ jakaś dziewczyna pyta, czy to jest legalne
~ "Jesteś policjantką?"
~ podała mnie do HR za "zachowanie bliskie karnemu"
~ już wyjaśniłem kolesiowi w HR co to google ultron...
~ HR myśli, że to jest prawdziwe
~ HR myśli, że nasa tego używa
~ HR mówi lasce, żeby mi nie przeszkadzała w sprawach technologii bo nie zna się na tym jak ja
~ nie zna się na tym jak ja
Dzień trzydziesty czwarty
~ cały dzień grałem w portala 2
~ nie było ani słowa skargi
~ ani jednego update'a adobe readera czy flasha przez cały dzień
~ coś jest nie tak
~ sprawdzam co się dzieje
~ wszyscy pracują bez przerwy
~ pytam jakiegoś kolesia jak jego komputer działą
~ "Świetnie, odkąd ściągnąłeś mi Google Ultron mój komputer wręcz śmiga"
~ wtf
~ szybkie wyszukiwanie na temat chroma
~ okazuje się, że automatycznie ściąga najnowsze oprogramowanie adobe
~ omfg
~ bez pieprzonego adobe readera nie mam pieprzonej pracy
~ wysyłam masowego maila
~ "UWAGA: nie otwierajcie gogle ultron, został shackowany
~ resztę dnia wywalałem ultrona i ustawiałem IE jako domyślną przeglądarkę
Dzień trzydziesty piąty
~ ludzie zaczynają się denerwować tym