Wpis z mikrobloga

Mam dzisiaj dla Was pozytywną historię.

To dowód na to, że małymi kroczkami można zbliżyć się do #wygryw i #wychodzimyzprzegrywu

Był dzisiaj kolejny, niby zwyczajny dzień, który spędzałem w pracy. Po przerwie obiadowej poczułem, że coś w jelitach mi napiera i chce delikatnie wyjść. Nie było to jakieś wielkie i gwałtowne żądanie, lecz bardziej informacja, po prostu czułem że po powrocie do domu, będę musiał oddać stolec. Poza domem unikam takich rzeczy, robię je w ostateczności. Zapewne jest to przyzwyczajenie ze szkoły, kiedy sranie to był szczyt niebezpieczeństwa, chyba nikt nie chciałby żeby ktoś ko gnębił i to jeszcze podczas srania. Nie mówiąc o braku materiałów do oczyszczenia dupy. Na szczęście mózg mi sprzyja i woła na kibelek tylko kiedy jestem w domu - wystarczy, że wyjdę za próg, a żądanie jest anulowane, a kiedy wejdę z powrotem znowu się aktywuje. Nie dotyczy to oczywiście i niestety sytuacji awaryjnych. Ale nie o tym mowa.

Poszedłem do ubikacji w pracy zrobić siku, delikatnie czułem że kupka tez chce wyjść i tak się motałem co robić, ściągnąłem spodnie jak do sranka, i się odwróciłem dupą do kibla ale to znowu się odwróciłem przodem jak do sikania i tak się męczyłem z myślami - zrobić czy nie zrobić. Wtedy natchnęła mnie! Pomyślałem - co w tej sytuacji zrobił by Chad Thundercock? Odpowiedź była oczywista. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wyłożyłem deskę papierem, żeby nie czuć dyskomfortu, podwójną warstwę papieru dałem pod Penis (ze względów bezpieczeństwa) i zacząłem oddawać stolec. Początkowo mój mózg nie wiedział co się #!$%@? i blokował otwarcie zwieraczy, w końcu to nie było znane mu dobrze miejsce na takie ekscesy, ale wola zwycięstwa wygrała. Zrobiłem jedną kupkę, spłukałem, chciałem poczekać aż sytuacja się uspokoi a tu niespodzianka - drugi krecik się chce wydostać! I sru poszedł, poczekałem chwilę i zacząłem się wycierać. Trochę mi zeszło, strasznie zaczęło mi się robić gorąco, bo sobie pomyślałem, że pewnie się tam śmieją ze mnie i słyszą że spłukuję kibel co chwila, a jak wyjdę taki zgrzany to będą się śmiać że konia waliłem. Ale nie poddawałem! Nawilżałem papier wodą i mydłem i wbijałem go między pośladki niczym Tomasz Mackiewicz czekany w Nanga Parbat. Czasem miałem myśli, żeby nie czyścić do końca i trochę zostawić, ale wtedy znowu pomyślałem - Thudnercock by wyczyścił do końca, co jak by się mu przytrafiło jakieś ruchanie? I tak dotrwałem do końca procesu, z dupką czyściutką i pachnącą. Dumny z siebie umyłem ręce i wyszedłem ukrywając zadowolenie z siebie. Oczywiście zużyłem całą rolkę, a spłukałem wodę chyba 7 razy, żeby się tylko kibel nie zapchał.

Z jednej strony fajnie, ale z drugiej trochę mnie smuci że to co dla mnie jest wyzwaniem dla innych jest błachostką nad którą się nawet nie zastanawiają ani sekundy. Ale ważne że do przodu :)

A jakie są wasze dzisiejsze minisukcesy?

  • 5
@LajfIsBjutiful: Srałem w miejscu publicznym chyba raz w życiu, jak byłem poza domem ponad dzień i jedzenie już mi nie wchodziło to musiałem zrobić mu miejsca żeby mogło pójść dalej.
Jak byłem na zielonych szkołach czy innych takich to koło pokojów mieliśmy łazienki i srałem sobie przed prysznicem. Tam nie miałem oporów, ale czasami mam oporny wysikać się z kimś przy pisuarze tak ramię w ramię. Dlatego wchodzę do kabiny jak