Wpis z mikrobloga

Obiady w dzień powszedni jadaliśmy w sklepie, naprzód dwaj młodzi Minclowie i August Katz, a następnie ja z pryncypałem. W czasie święta wszyscy zbieraliśmy się na górę i zasiadaliśmy do jednego stołu. Na każdą wigilią Bożego Narodzenia, Mincel dawał nam podarunki, a jego matka w największym sekrecie urządzała nam (i swemu synowi) choinkę. Wreszcie w pierwszym dniu miesiąca wszyscy dostawaliśmy pensyą (ja brałem 10 złotych). Przy tej okazyi każdy musiał wylegitymować się z porobionych oszczędności: ja, Katz, dwaj synowcy i służba Nie robienie oszczędności, a raczej nie odkładanie codzień choćby kilku groszy, było w oczach Mincla, takim występkiem, jak kradzież. Za mojej pamięci przewinęło się przez nasz sklep paru subjektów i kilku uczniów, których pryncypał dlatego tylko usunął, że nic sobie nie oszczędzili. Dzień, w którym się to wydało, był ostatnim ich pobytu. Nie pomogły obietnice, zaklęcia, całowania po rękach, nawet upadanie do nóg. Stary nie ruszył się z fotelu, nie patrzył na petentów, tylko wskazując palcem drzwi, wymawiał jeden wyraz: fort! fort!... Zasada robienia oszczędności stała się już u niego chorobliwem dziwactwem.

#nostalgia #gimbynieznajo #mistrzklawiatury #szybkiepisanie
  • 3
  • Odpowiedz