Wpis z mikrobloga

Pewnego razu mój młody kuzyn postanowił założyć akwarium. Może nie tyle założyć, co udoskonalić, bo akwarium miał już od czasów podstawówki. Przez lata utrzymywał tylko zastaną sytuację, ale w końcu znudziło mu się hodowanie neonków i postanowił kupić jakieś fajniejsze ryby.

Przeczesał Internet, buszował na forach akwarystycznych, aż w końcu wybrał. Chciał bojownika. Szczęśliwie w okolicy był sklep akwarystyczny, więc kuzyn, nie szczędząc butów, poleciał tam co sił w nogach.

Ryba, którą pokazał mu sprzedawca, nie do końca wyglądała tak, jak te na zdjęciach w Internecie. Miała na głowie łuski przypominające wypolerowany hełm, a jej płetwy piersiowe stwarzały wrażenie ostrych jak brzytwy,

- Ma pan tu tego wojownika.
- Chyba bojownika - poprawił sprzedawcę kuzyn.
- Żadnego bojownika, wojownika, wiem co mówię.

Kuzyn tylko wzruszył ramionami, bo nie miał zamiaru się przepychać z niedouczonym sprzedawcą.

Kiedy tylko wpuścił nową rybę do akwarium, zaczęła się rzeź. Wojownik masakrował neonki; odcinał im głowy swoimi ostrymi płetwami, a nawet wykonał z wykałaczki prowizoryczny harpun i rzucał nim w przestraszone rybki.

Nie minęły dwie minuty, a w akwarium został tylko wojownik; patrzył się na kuzyna, jakby rzucał mu wyzwanie.
Rzecz jasna kuzyn nie zanurkował w akwarium, tylko popędził do sklepu złożyć reklamację.

- Jakie Pan tam miał ryby? - Zapytał sprzedawca.
- Neonki.
- Panie, neonki to wojownik rozwala w trzy sekundy. Pan musisz mieć jakieś ryby, które zwiążą go walką. Proponowałbym rybę krasnoluda i rybę leśnego elfa. Ryba-elf doskonale posługuje się łukiem, więc zmusi wojownika do obrony, a ryba krasnolud będzie gnębić go na krótkim dystansie.

Kuzyn poszedł za radą sprzedawcy. Niestety nie wszystko poszło tak, jak powinno. Kiedy ryba elf wystrzeliła w kierunku wojownika strzałę-wykałaczkę, ten ją złapał i odrzucił, zabijając elfa na miejscu. Potem rzucił się na rybę-krasnoluda, wyrwał mu brodę i zagonił do szczeliny pomiędzy kamieniami. Rzecz jasna, miejsce miała kolejna reklamacja.

Sprzedawca zorientował się, że popełnił błąd. Sprzedał nie wojownika, a rybę barbarzyńcę. A wiadomo, że na barbarzyńcę najlepsze są klasy magiczne. Tym razem sprzedał kuzynowi rybę nekromantę, ościstą i otoczoną czarnym woalem płetw i rybę-maga. Mag specjalizował się podobno w czarach ognia.

Po wpuszczeniu nowych osobników do akwarium oczywiste stało się, że tym razem ryby mogły wydać wojownikowi wojnę na równych zasadach. Nekromanta wskrzesił zastępy martwych neonków, a ryba-mag zaczął ciskać kulami ognia.

Woda zawrzała; walka była tak zacięta, że na akwarium zaczęły tworzyć się rysy, pęknięcia, aż w końcu szyba puściła. Sto pięćdziesiąt litrów wody popłynęło na podłogę, wciekło przez szpary w deskach i zleciało sąsiadce na łeb.

Nie trzeba było długo czekać, aż kobiecina z dołu przyczłapała z pretensją. Z resztą była z tego znana. Wszystko było dla niej albo za głośne, albo niepotrzebne. Ciągle donosiła na mojego kuzyna.

Tak czy siak, jak tylko stanęła w drzwiach, ryba-mag poraziła ją ognistym piorunem, kobieta stanęła w płomieniach. Dziwnym zbiegiem okoliczności, kuzyn tego dnia kupił cały kanister benzyny i ta w niewyjaśniony sposób zniknęła. Policji tłumaczył potem, że to magia ryby musiała czerpać siłę z tej benzyny. Rzecz jasna, nieodpowiedzialny sprzedawca odsiaduje teraz wyrok za sprzedaż tak niebezpiecznych ryb.

#pasta
  • 5