Wpis z mikrobloga

Brednie Korwina na temat monarchii i systemu gospodarczego w Europie i USA w XIX wieku. Polecam wszystkim

"Po ostatnich dwóch, dość przydługich popularno-naukowych artykułach, dzisiaj czas na coś lżejszego. Wywodzę się, chcąc nie chcąc, ze środowiska wolnościowego. W tym środowisku, teraz już tylko chcąc, wciąż w jakimś zakresie funkcjonuję. Pomijając już historyczne mity krzewione przez większość tej społeczności takie jak np. uważanie rewolucji przemysłowej za zbawcę gatunku ludzkiego (o którym to micie zresztą świetny artykuł napisał Paweł Słomka na Upadku Okcydentu) najczęściej w mediach przewijają się bzdury historyczne krzewione przez niekwestionowanego lidera środowiska wolnościowego w Polsce – Janusza Korwin-Mikkego. Jest to o tyle ciekawe, że nie jest to nawet pisanie historii pod tezę, żeby zachęcić do idei wolnościowej ludzi traktujących historię bardzo wybiórczo. Jest to zwykle nie tyle nadinterpretacja, co kompletne ignorowanie i pisanie na nowo faktów w celu przekonania do swojej wizji świata, nie mającą czasem z liberalizmem nic wspólnego. Co najgorsze, młodzi adepci zafascynowani Korwinem powtarzają jego tezy na każdym kroku biorąc je za pewnik, przez co, kompromitują ideę wśród co bardziej obeznanych ludzi spoza środowiska. Idą więc dumnie w ślady swojego idola, który robi to nieprzerwanie od ponad 30 lat.
Weźmy zatem pod lupę parę tez historycznych, które najczęściej pojawiają się w wypowiedziach pana Janusza. Pierwszą, najbardziej około-ideową z nich jest stwierdzenie, że w XIX-wieku na terenie Europy panował kapitalizm wolnorynkowy. Jeśli ktoś skończył przynajmniej liceum nie będzie miał kłopotów z wyłuszczeniem ogromnego przekłamania w przytoczonym zdaniu. Po pierwsze, wiek XIX to dopiero walka o względną wolność gospodarczą prowadzoną zwykle przez drobnomieszczaństwo i wolnych posiadaczy ziemskich przeciwko grupie potężnych mieszczan, szlachetnie urodzonych posiadaczy kapitału oraz członkami spółek skoligaconych z władzą państwową. Władzą państwową, która przez już prawie trzy wieki sprawowała kontrolę nad gospodarką metodami merkantylistycznego państwa totalnego. Większym przedsiębiorcom było to jak najbardziej na rękę. Władza dbała o nich w zamian za poparcie polityczne, ustalała ceny minimalne, tworzyła bariery wejścia na rynek, dotowała manufaktury i handel a ogromne cła chroniły ich przed konkurencją zza granicy. To jest właśnie kapitalizm XIX-wieczny. Kapitalizm państwowy powstały na merkantylizmie - korporatyzm. Łańcuchy regulacji gospodarczych zaczęto luzować dopiero w drugiej połowie XIX-wieku, lecz jak wiemy sytuacja różniła się w zależności od kraju.
Najbliżej w wewnętrznym handlu do leseferystycznych ideałów zbliżyła się Wielka Brytania, ale tam przewagę na rynku zawsze mieli starzy, skoligaceni z monarchią kupcy dorabiający się na monopolach nadanych jeszcze w czasach Stuartów. Do 1846 roku Anglicy utrzymywali także bardzo wysokie cła na zboże próbując sztucznie zawyżać jego ceny na rynku wewnętrznym. Francja liberalizowała handel dopiero w okresie Drugiego Cesarstwa, chociaż, o czym niewielu wie, przez cały XIX wiek prowadziła politykę w miarę wolnej wymiany międzynarodowej mając najniższe opłaty celne w Europie. Prusy a potem Niemcy były bastionem protekcjonizmu i interwencjonizmu państwowego (jakoś państwo-koszary trzeba utrzymać) a liberałowie hiszpańscy w trudach i znojach musieli walczyć o skrawek wolności gospodarczej przyznany im dopiero pod koniec stulecia. To może pełną wolność gospodarczą znajdziemy za oceanem, w USA? Znowu pudło. Chociaż tam idee liberalne zostały zaimplementowane najbardziej skrupulatnie, to rządowi nie była obca ochrona wewnętrznego rynku stali wprowadzając w latach 70-tych XIX-wieku najwyższe taryfy celne na towary tego typu na świecie oraz drukowanie pieniędzy na potęgę podczas wojny secesyjnej.
Drugim często powtarzanym przez pana Janusza twierdzeniem, jest to, że monarchia absolutna, „oświecona oczywiście”, to ustrój najbardziej wydajny i najlepiej chroniący wolność gospodarczą, trzymający władzę centralną w ryzach, ograniczający biurokrację i utrzymujący podatki na znośnym dla ludności poziomie*. Pojawiają się też w jego wypowiedziach tezy, o tym, jakoby monarchia dziedziczna miała przewagę nad „tfu, demokracją”, ponieważ monarsze zależy na tym, żeby zostawić państwo w dobrym stanie dla następcy, który kształcony jest od dziecka po to, żeby być dobrym królem. Zacznijmy od pierwszej, bardzo zabawnej jeśli spojrzeć na poglądy pana Korwin Mikkego, rzeczy. Liberalizm, jako myśl polityczna mająca na celu ukrócić wszechwładzę króla, była poglądem, który wykształcił się właśnie w opozycji do trendów centralizacyjnych i zmierzających w stronę absolutyzacji władzy monarchów. Największym wrogiem liberała była władza absolutna. Tymczasem pan Janusz wyśnił sobie świat, gdzie monarcha absolutny w ogóle ze swych prerogatyw nie korzysta, chodzi na polowania, obraca panienki, wystawia huczne bankiety, pozostawiając stery ministrom, interweniując w sporach między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Ciekawe. Przypomnijmy sobie w jakich warunkach Monteskiusz opracował swój trójpodział władz? Wszechwładzy królewskiej skupiającej w rękach monarchy wszystkie trzy typy władzy, co było nowością w Europie zachodniej, bo od czasów średniowiecza władza wykonawcza i ustawodawcza była rozczłonkowana w różnym stopniu między samorządy, parlamenty i zgromadzenia ogólnokrajowe. Nawet władza sądownicza jednolita nie była jeśli brać pod uwagę immunitety posiadaczy ziemskich.
Może więc monarchia absolutna stała na straży wolności gospodarczej? Trudno mi przypuszczać, żeby pan Janusz nie słyszał o polityce merkantylnej, ale bez wyjątku pomija on ten problem mówiąc o strukturach monarchii absolutnej. Czym był przywołany już wcześniej w tym artykule merkantylizm? Był to system totalnej kontroli państwa nad gospodarką, który skończył z tradycjami wolnego handlu (wolnego w znaczeniu niekontrolowanego przez władzę centralną) ukształtowanymi w rozkwicie średniowiecza. Królowie przejęli wtedy w swoje ręce handel krajowy i uczynili z niego kolejną instancję prowadzenia wojny ze swoimi rywalami. Było to coś co Michael Howard nazwał później „wojnami kupców”. Od tej pory gospodarka miała służyć jedynie władzy, by zrujnować wrogi kraj sąsiedni oraz przynosząc jak najwięcej korzyści pieniężnych koronie. Pamiętajmy, że teorii Adama Smitha jeszcze wtedy nie było. Reglamentacja działalności gospodarczej, uczynienie z cechów rzemieślniczych organizacji wczesno-etatystycznych do kontrolowania handlu miejskiego, ogromne cła zaporowe na granicach, dotowanie manufaktur, stoczni, prywatnych przedsiębiorców zaopatrujących armię i flotę, monopole królewskie - to właśnie główne cechy polityki gospodarczej większości monarchii absolutnych.
Jak więc było z tą biurokracją i podatkami? Pan Korwin-Mikke często stawia tezę, jakoby monarcha nie mógł sobie pozwolić na zatrudnienie dużej ilości urzędników bo musiałby ich opłacać z własnej kieszeni. Kolejny raz trzeba tu poddać w wątpliwość wiedzę historyczną pana Janusza, który zapomina o fakcie, że chociażby królowie Francji tworzyli urzędy tylko po to by mogli sprzedać tytuł do ich dzierżenia. Absolutyzm to wprawdzie tylko kontynuacja trendów centralizacji władzy, która trwała już dwa wieki, ale to wtedy właśnie centralny aparat zarządzania krajem rozszerzał się na niewidzianą wcześniej skalę. W jednym z panem Korwin-Mikkem można się zgodzić, król Francji mimo postępującego skupiania władzy w swoich rękach nie mógł nakładać nowych podatków bez zgody Stanów Generalnych. Marne to jednak było pocieszenie dla mieszczan i chłopów, gdyż podatki już ustanowione mógł on podwyższać w nieskończoność bez żadnych problemów. W Prusach natomiast, wszystkie podatki nadzwyczajne uchwalane za zgodą stanów prowincjonalnych zmieniły się potem w podatki stałe, na które król zgody stanów nie potrzebował. Doprowadziło to do precedensu dzięki któremu monarcha zyskał nad swymi poddanymi pełną władzę podatkową. A było na co pieniądze wydawać. Absolutyzm wiążę się nierozłącznie z militaryzmem i tworzenie ogromnych stałych armii, zarówno w celu prowadzenia kampanii wojennych jak i konsolidacji władzy w kraju. Do stałych armii w XVII i XVIII wieku pod przymusem werbowani byli chłopi i mieszczanie. Kolejne bardzo wolnościowe rozwiązanie. Taka ciekawostka, gdy w Prusach autorytet monarchy osłabł, na początku XIX wieku władzę w państwie przejęła… Biurokracja. Tak bardzo przecież przez pana Janusza uwielbiana.
Trudno też zgodzić się z tezą o dynastiach dbających o stan państwa i kształcących następców tronu na jak najlepszych władców. Oczywiście, królewicze i książęta edukację otrzymywali, do przyszłej roli byli przygotowywani, tylko to czy ktoś będzie dobrym królem nie zależało tylko i wyłącznie od edukacji, jaką otrzymali a od ich charakteru, ludzi jakich mieli obok siebie oraz przeciwności z jakimi musieli się zmierzyć zarówno w polityce wewnętrznej jak i międzynarodowej. Tutaj miejsce na burzę mózgów. Czy potraficie podać mi przykład trzech królów z jednej dynastii następujących po sobie, którzy byliby bez wyjątku bardzo dobrymi monarchami? Naprawdę ciężko jest taką trójkę znaleźć, jeśli już miałbym szukać na siłę, byliby to Ludwik VI, Ludwik VII i Filip II August. Natomiast co do motywacji by zostawić państwo swojemu następcy w jak najlepszym stanie to oczywista bzdura. Wystarczy spojrzeć np. w jakim stanie zastał Ludwik XV Francję po śmierci Króla Słońce. I nie, nie był to wyjątek od reguły. Polityka chwili i ambicje bardziej liczyły się dla monarchów niż stan państwa. W końcu to nie oni odczuwali jego kryzysy.
Z peanów na cześć monarchii absolutnej przechodzimy do krytyki demokracji, do której to pan Janusz często używa przykładu Rzeczypospolitej. Pierwszym, typowo faktograficznym błędem jest teza, jakoby Polska była wielką potęgą gdy była monarchią, a potem gdy przerodziła się w Rzeczpospolitą, po dwustu latach upadła pod naporem monarchii absolutnych z powodu niewydolności demokracji. Po pierwsze, Korona Królestwa Polskiego nie przestała istnieć wraz z Unią Lubelską. Po drugie, Polskę określano Rzeczpospolitą już w XIV wieku. Unia Lubelska po prostu rozciągała republikański już od stu lat ustrój koronny na Wielkie Księstwo Litewskie. Po trzecie, Rzeczpospolita nie upadła z powodu demokracji (dlaczego tak naprawdę nie możemy mówić w przypadku Polski o dowiecie się czytając moją polemikę z Historią Bez Cenzury) a z powodu braku siły militarnej i zawiłości polityki europejskiej drugiej połowy XVIII wieku prowadzonej w systemie sojuszy.
Zostając w tematyce Rzeczypospolitej należy też wyłuszczyć, że państwo to uosabiało wiele cech, które wolnościowcowi takiemu jak pan Korwin-Mikke powinny być bliskie sercu. Podatki były w XVIII wieku najniższe w Europie, a dość spora grupa społeczeństwa (szlachta, 6-7%) podatków nie płaciła niemalże w ogóle. Stan trzeci też stałymi podatkami, poza niskim podymnym i kilkoma nieznacznymi podatkami handlowymi, obłożony nie był. Jeśli już jesteśmy w temacie podatków, warto wspomnieć o jeszcze jednej historycznej wpadce pana Janusza. Jest on zwolennikiem podatku pogłównego. Wg. niego, jak w dawnej Polsce, ma to być podatek stały, równy stawką dla wszystkich (pan Korwin-Mikke jako wolnościowiec jest wrogiem progresji podatkowej). Tymczasem w Rzeczypospolitej podatek pogłówny nie był podatkiem stałym. Był uchwalany doraźnie, zwykle w czasie wojen, by zebrać fundusze na opłacenie wojsk zaciężnych. Była to też jedna z niewielu okazji do opodatkowania szlachty, z której monarchowie bardzo ochoczo korzystali. Podatek pogłówny był też podatkiem proporcjonalnym mającym… 192 kategorie podatkowe! W zależności od stanu społecznego i możliwości finansowych podatnicy płacili od pół grosza do 300zł rocznie (złoty dzielił się wtedy na 30 groszy).
Wracając jednak do wolnościowego, republikańskiego ustroju Rzeczypospolitej. Biurokracja nie istniała, a zdecydowaną większością urzędów były te stanowe i samorządowe. O polityce merkantylnej przy słabości władzy królewskiej nie mogło być mowy, Rzeczpospolita kontynuowała tak naprawdę średniowieczne tradycje gospodarki rynkowej. Roman Rybarski pisał o tym tak: „Zasada wolnego handlu w Polsce zwyciężyła. Stanowiło to jaskrawy kontrast np. z rozwojem ustroju gospodarczego w Anglii, gdzie w epoce królowej Elżbiety panowała wszechwładnie, tak w przemyśle jak i w handlu, zasada monopoli, gdzie nadawano ich bardzo wiele, tak na rzecz kupców jak i szlachty. Była to jedna z form protekcjonizmu, i monopole, mimo swoich ujemnych stron, przyczyniły się do powstania wielkiego przemysłu a przede wszystkim wielkiego handlu. Anglia dzięki temu systemowi protekcyjnemu mogła sobie pozwolić na wolny handel… w XIX wieku. My zaś możemy się pocieszać tem, żeśmy wyprzedzili o parę wieków Anglię i inne kraje w przeprowadzeniu tej zasady”. Można wyczuć tutaj oczywiście osobiste sympatie prof. Rybarskiego w kierunku polityki protekcjonizmu (debatę o jej skutkach zostawmy ekonomistom), ale co do faktografii nie można się z nim nie zgodzić. O wolnościach politycznych nie będę tutaj nawet wspominał bo to fakt wszystkim bardzo dobrze znany. Rzeczpospolita może spokojnie rywalizować z Anglią o pozycję pioniera republikanizmu i parlamentaryzmu.
Pan Korwin-Mikke prowadził ostatnio cykl wykładów pt. „Zakłamana historia Polski”. Pewne rzeczy z tej notki przewijały się w niej z pół-prawdami i całkiem niezłym obalaniem niektórych mitów (np. mitu szkodliwego Liberum Veto, choć tam też można doszukać się nieścisłości i uproszczeń). Koniec końców, zawsze słuchając polityka mówiącego o historii powinniśmy być bardzo ostrożni i weryfikować jego tezy, gdyż człowiek taki lubi naciągać historie pod swoje tezy. Czy będzie to przedstawiciel lewicy, wciąż używający teorii walki klas w debatach, czy będzie to przedstawiciel kręgów konserwatywnych próbujący obarczyć odpowiedzialnością za wszystkie choroby cywilizacyjne lewicę i postępowców czy będzie to liberał malujący epokę wczesno-industrialną jako idylle. Jaki wniosek liberałowie mogą wyciągnąć z tej notki? Historia uczy nas tego, że jak już władza centralna uzyska jakieś prerogatywy, bardzo rzadko z nich rezygnuje. Ja ze swojej strony pana Janusza serdecznie pozdrawiam oraz załączam jego zdjęcie pasujące do profilu tej strony.
[Wenancjusz]
*Tak naprawdę samo określenie „monarchia absolutna” jest uproszczeniem, bo absolutyzm był raczej tendencją a nie zjawiskiem skończonym. Różne państwa dochodziły do różnego punktu w centralizacji aparatu biurokratycznego i odsunięcia od władzy stanów społecznych. Dlatego o klasycznym absolutyzmie francuskim możemy mówić dopiero po frondzie, a Anglia elżbietańska nie zawsze określana jest przez historyków jako monarchia absolutna.."

https://www.facebook.com/HistoriaWKieliszku/posts/1923806727941595
  • Odpowiedz