Wpis z mikrobloga

Rafał Matyja - Retoryczny stan wojenny:
Sposób, w jaki PiS sprawuje władzę, wymusza opowiedzenie się po jednej ze stron w stopniu, z jakim nie mieliśmy do czynienia po 1989 r. Do czego ta sytuacja prowadzi?

Prawo i Sprawiedliwość już dziś jest w sytuacji, w której nie może uwolnić się jakimś sprytnym ruchem od skutków własnych decyzji. Przeciwnie. Lokalny kataklizm pogodowy, do jakiego doszło w połowie sierpnia, obnażył słabość rządu w sytuacji, w której należało zareagować na znane przecież z poprzednich lat zdarzenie. Za chwilę trzeba będzie rozwiązywać napięcia związane z likwidacją gimnazjów i zmianami w funkcjonowaniu szpitali. Trzeba będzie zbudować sensowny budżet i podjąć decyzje w sprawie niespełnionych obietnic wyborczych (np. kwoty wolnej).

Jednak największym problemem jest paradoksalnie kwestia, którą PiS traktuje jako swój najpotężniejszy kapitał – poziom emocjonalnego konfliktu. Partia Kaczyńskiego surfuje na emocjach, które sama wznieca. Na pogardzie dla „gorszego sortu”, na lęku przed uchodźcami, na emocjach antyniemieckich i antyunijnych. Na walce z „lewactwem” (co ciekawe, mało kto pamięta, że słowo „lewacki” było ulubionym epitetem propagandy komunistycznej w latach 80.), które obejmuje w zasadzie wszystko co niepisowskie. Jednak oprócz ludzi, których utwierdza to w politycznym akcesie do „prawicowego”, „katolickiego” i „patriotycznego” obozu dobrej zmiany, retoryka ta wpływa także na postawy przeciwne. Już dziś PiS ma przeciwko sobie różne silnie zbudowane emocjonalnie i ideowo mniejszości, niepokrywające się z partiami politycznymi opozycji. Lewicowi symetryści, krytykujący z rozmachem polską transformację w mediach głównego nurtu, autorzy listu „Żegnaj III RP” czy coraz bardziej wyrazisty krąg „Kultury Liberalnej” to tylko te najmocniej wyartykułowane postawy. Te mniejszości nie miałyby tak silnej motywacji do działania i występowania z krytyką PiS, gdyby nie obraźliwa i agresywna propaganda obozu władzy.


Oprócz nowych frontów wojny PiS i „antyPiS” jesień może przynieść nie mniej ciekawe przekształcenia wewnętrzne. Stan pewnego powyborczego zamrożenia postaw, z jakim mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwa lata, ustąpi pierwszej próbie rekonfiguracji. Dokonującej się – dodajmy to – na poziomie elit politycznych i środowisk opiniotwórczych, a nie wyborców. Choć nic tak nie dodaje dynamiki zmianom jak drobne nawet wahnięcia sondażowe. Ale w najbliższych miesiącach warto śledzić przede wszystkim zdarzenia mikropolityczne, korekty stanowisk, nowe diagnozy i pomysły retoryczne. To one bowiem stworzą grunt pod okres wyborczy 2018–2020.

#publicystyka