Wpis z mikrobloga

Gocha kiedys wybrala sie z Jaca i Sonia do Afryki na safari. W trakcie wyprawy
Sonia wypadla z jeepa, czego nikt nie zauważył.
Biegła za samochodem, biegła, biegła... ale nie dogoniła.
Nagle słyszy gdzieś za sobą szelest i kątem oka
dostrzega zbliżającego sie lamparta. Zadrżała ze
strachu, przed oczami przeleciało jej całe życie,wszystkie kociolki i okruszki spod stolu. Wtem
jednak patrzy, a kawałek dalej w trawie leżą jakieś
poobgryzane szczątki.
"Może nie wszystko stracone" - myśli Sonia i dopada
do padliny.
Lampart wyłazi z krzaków, patrzy - a tam jakiś
dziwaczny mały stwór coś zajada, ciamka, mlaska. Lampart
już - już ma na niego skoczyć, ale słyszy jak stwór
mruczy do siebie: "Mmmm... jaki smaczny ten lampart...
rarytas... mięsko palce lizać... a kosteczki - co
za rozkosz...". Lampart przeraził się i dał nura w
krzaki. "Całe szczęście, że mnie nie widział ten mały
diabeł, bo zeżarłby mnie jak dwa razy dwa" - myśli
uciekając. Sonia odetchnąła, ale zauważyła, że na
drzewie siedzi małpa, która najwyraźniej obserwowała
całą sytuację, bo minę ma zdziwioną. Nagle małpa
puszcza się biegiem za lampartem i wrzeszczy.
"Oj, niedobrze" - myśli Sonia. "Ta cholerna małpa to jak Malysz
wszystko mu wygada. Co robić?" Małpa faktycznie dopada
lamparta i opowiada mu, jak to został wystrychnięty na
dudka. Lampart wnerwił się strasznie. Kazał małpie
wsiąść mu na grzbiet i wrócić ze sobą na polankę, żeby
była świadkiem tego, jak rozprawi się z tym stworem.
Wracają, patrzą, a tam Sonia rozwalona na grzbiecie,
dłubie w zębach pazurem i gada do siebie:
"Gdzie do cholery ta małpa? Wysłałam ją po kolejnego
lamparta, a ta lachmyta nie wraca i nie wraca..."
#danielmagical
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach