Wpis z mikrobloga

Kiedys na koncert Kult w Gdansku wszedlem jak Stanislaw Tym w Rejsie - "sluzbowo, na statek". 1992 rok. Licealista, zero kasy. Naprawde zero (mialem taki sobie dom, wyprowadzilem sie od rodzicow w wieku 15 lat, zdarzylo mi sie piaskowac statki w stoczni remontowej nawet, zeby zarobic na zycie i zeszyty). Bardzo chcielismy z kumplem pojsc na ten koncert. To byl klub Medyk w gdanskim Wrzeszczu. Koncert juz sie zaczal, my krazylismy wokol klubu zastanawiajac sie naiwnie, ze moze zaczna wpuszczac gratis, jak sie impreza rozkreci. Naraz przy jednej z kamienic w okolicy wpadla nam w oko drabina drewniana oparta o sciane budynku (jakis remont byl). Pomyslowy Dobromir. Ruszylismy z ta drabina (ja z przodu, kumpel z tylu) ku wejsciu do klubu (rezonu dodawaly nam trzy piwa marki Heweliusz wypite w miedzyczasie). Pod drzwiami tlumek i karki-ochroniarze (niezbyt trzezwe). My na pewniaka z ta drabina #!$%@? w centrum zgromadzenia. Kumpel w odpowiednim momencie wyrzekl: - No bo to lampe trzeba, #!$%@? mac, poprawic! Towarzystwo sie rozstapilo, jak brzegi Morza Czerwonego. Najwiekszy i najgrubszy kark zastawiajacy wejscie usunal sie na bok. Nikt o nic nie pytal. Wystarczylo pchnac drzwi i #!$%@? sie z ta drabina do klubu. Oparlismy ja o sciane i dalismy dyla na parkiet ( ͡° ͜ʖ ͡°) #truestory #90s #kult
  • 4
18+

Zawiera treści 18+

Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.