Wpis z mikrobloga

Niedawno poznałam nową osobę.
A było tak: moja znajoma oznajmiła, że jej znajoma ma ochotę się z nami obiema spotkać, i w związku z tym zaprasza nas na kawę w niedzielę.
O ósmej trzydzieści. Rano.
Byłam przerażona.
Jedyną rzeczą, o której potrafię rozmawiać z nowo poznanymi osobami, jest pogoda. Świetnie, jeżeli właśnie nadciąga tsunami, pada grad wielkości arbuzów i powietrze jest gorące niczym siki po kąpieli w Bałtyku.
Najczęściej jednak warunki atmosferyczne bywają zupełnie nijakie.
- Dzisiaj mamy... pogodę! – mówisz więc, czując się jak ostatnia idiotka.
- Rzeczywiście, mamy.
Milczycie.
- Gdybyśmy mieszkały w Etiopii, to by było inaczej – za wszelką cenę starasz się podtrzymać konwersację. - W Afryce jest teraz pora sucha. Upał i słońce. Na Grenlandii zaś – kontynuujesz, a twój poziom zażenowania jest tak głęboki, jak wtedy gdy w 2005 roku oglądałaś występ Mandaryny w Sopocie – tylko kilka stopni. I pada.
- Ciężko mają ci Eskimosi – dodajesz.

A więc - po pierwsze przerażała mnie perspektywa small-talku.
Po drugie – niedziela, ósma trzydzieści. Rano.
To nie mogło się skończyć dobrze.
Mimo wszystko, pragnęłam wywrzeć dobre wrażenie.
Niestety, dzień wcześniej zakończyłam kurację lekami przeciwbólowymi, które oprócz niwelowania uczucia bólu, niwelowały również uczucie głodu, co wiązało się z tym, że prawie nic nie jadłam przez pół miesiąca.
Jak można się domyślać - około ósmej trzydzieści rano, już pod domem koleżanki koleżanki, wrócił mi apetyt.
- Poczekaj momencik, dobrze? Pójdę do sklepu, bo zaraz z głodu zwariuję – powiedziałam koleżance.
Miałam pójść po coś do przegryzienia - a kupiłam pięć drożdżówek, ser kozi, miks sałat, kubełek pomidorków koktajlowych oraz niepoliczalne bułki.
W końcu weszłyśmy do koleżanki koleżanki.
- Cześć. Jestem Kasia. Miło mi cię poznać. A teraz pozwól, że pójdę do kuchni. Jestem bardzo głodna – obwieściłam, zdecydowanie nie wywarłszy dobrego wrażenia.
Rozsiadłam się przy stole, i bez pytania wyjąwszy z lodówki masło, paprykę oraz korniszony - zrobiłam sobie piknik.
Nikt nie chciał ze mną jeść.
W amoku obżarstwa odrobinkę się zapomniałam i wypiłam imbryk kawy przeznaczonej dla nas trzech.
Zjadłam również wszystek sernik.
- W tej eleganckiej sukience nie wyglądasz na tak bezpośrednią osobę – zauważyła nowa koleżanka, patrząc, jak odgryzam, a następnie żuję, potężne kawały należącego do niej parmezanu.
- Mhm. Na co dzień tak dużo nie jem – starałam się mówić wyraźnie i przekonująco.
Z tego wszystkiego ser wpadł mi nie w tę dziurkę, co trzeba.
Wykrztusiłam go na dekolt nowo poznanej koleżanki.
- Ojej. Bardzo cię przepraszam.
- Nic nie szkodzi - odparła
Po jej minie było widać, że jednak trochę szkodzi.
- Ale jak na marzec, to mamy bardzo ładną pogodę, prawda? – zapytałam, usiłując ratować sytuację.

#przegryw #heheszki
  • 31
  • Odpowiedz
@Constantine: zjarany z koleżanką (zajętą, żadnych brudnych myśli :D) miałem trzy takie wielkie batony a'la sezamki z Lidla... no i tak patrzyła i jej dałem jednego. I jemy, i został ten trzeci. Przełamałem na pół. Serce mi się krajało, ale jestem dobrym człowiekiem. ;c
  • Odpowiedz
jak długo trzeba siedzieć przy komputerze, żeby baba z babą nie miały o czym gadać,


@xxforumowiczxx: to nie jest kwestia komputera.
ja tez tak mam..wiem, ze to jest chore, ale ja sie nieco boje spotkan, gdzie wiem, ze mam kogos poznac. Strasznie mnie takie sytuacje stresuja - jak wypadne, jak mnie oecni, o czym mam rozmawiac, ze nie umiem tak poadac o niczym..
Jak kogos znam, albo poznam przypadkiem - zero problemow.
Ale jesli "aranzowane" - to jak i @nunkun
  • Odpowiedz
jak długo trzeba siedzieć przy komputerze, żeby baba z babą nie miały o czym gadać,

myślę, że trochę koloryzujesz nie da się być tak dziwnym.


@xxforumowiczxx: kobiety też ludzie i mogą nie mieć wspólnych tematów do rozmowy mój drogi. serio serio.
  • Odpowiedz