Wpis z mikrobloga

Z okazji pierwszego maja wklejam tekst poświęcony lewicy. Jest to wywiad z politologiem dr hab. Rafałem Chwedorukiem. Są ludzie którzy czytają publicystykę kilka lat po publikacji, aby sprawdzić, czy przewidywania się sprawdziły. Tekst pochodzi z 2013r. Wywiad jest arcyciekawy, zapraszam.

Lewicowość w świecie zachodnim mierzy się na trzech płaszczyznach, w Polsce na dwóch. Po pierwsze to kwestia dychotomii rynku i społeczeństwa. Lewicowość jest tu zdecydowanie bliżej bieguna społecznego, idei sprawiedliwości dystrybutywnej. Druga z kwestii w polskich realiach nosi miano kulturowej. To liberalizm obyczajowy, kojarzony również z wizją społeczeństwa otwartego. Trzecia kwestia, która u nas dziś nie występuje, wiąże się z osią wolność – autorytaryzm. W polskich realiach jest ona właściwie złączona z opcją kulturową.

Po drugie to lewicowość funkcjonująca na poziomie elit opiniotwórczych, które identyfikują ją przede wszystkim z liberalizmem kulturowym. Jest to kontynuacja tezy Giedroycia, który wspominał, że w pierwszych latach II Rzeczpospolitej polska polityka dzieliła się na endeków i nie-endeków. W efekcie każdy, kto nie był endekiem, automatycznie był przypisywany do lewicy.

Nawiązując jeszcze do przeszłości, warto dodać, że w świecie zachodnim historycznie awangardą ruchów socjalistycznych, również partii socjaldemokratycznych, była wykwalifikowana klasa robotnicza, a także intelektualiści o humanistycznym wykształceniu, pracownicy budżetówki. W Polsce w latach 80. najbardziej wykwalifikowana część klasy robotniczej i inteligencja były ostoją „Solidarności”. Myślę, że to jest czynnik, którego nie wzięli pod uwagę ludzie próbujący wskrzesić Polską Partię Socjalistyczną lub tworzyć Unię Pracy: że odwołują się do tych grup społecznych, których doświadczenie życiowe zdecydowanie separuje od jakiejkolwiek lewicowości. Nawet jeśli te grupy identyfikowały się z typowo lewicowymi wartościami, to ich historyczne doświadczenia czy symbolika, wokół której dokonywała się ich socjalizacja, impregnowały ich na lewicowe wybory polityczne. Tak było z PPS – wszyscy szanowali tę partię, kłaniali się w pas jej historycznym tradycjom, ale nikomu nie zależało na tym, żeby taka partia w Polsce wyrosła na istotną siłę polityczną.

Pojęcie „faszyzm” zrobiło w Polsce znakomitą karierę. Chyba nawet termin „komunizm” nie został nad Wisłą tak zinstrumentalizowany. Większość publicystów używających tego pojęcia kompletnie nie zna historii faszyzmu/faszyzmów.Nie zdają sobie sprawy, że w żadnym kraju faszyści czy skrajni prawicowcy nie doszli do władzy za pomocą pałowania kogoś na ulicach, ale zawsze i wszędzie za pomocą intryg miejscowych elit i ich pieniędzy. W absolutnej większości krajów Europy, może poza Węgrami, faszyzm był oparty na warstwach średnich, a uliczni pałkarze byli co najwyżej wynajmowani i odwoływani, wreszcie likwidowani, jak w czerwcu 1934 roku w Niemczech.

Co do polskich młodszych pokoleń, to nie mogą na ogół myśleć w inny sposób, ponieważ ich polityczna socjalizacja przebiegała wśród neoliberalnych haseł. Nikt im nie przedstawił myślenia innego niż neoliberalny darwinizm społeczny. Warto zauważyć, że PRL był obarczony paradoksem: system wykształcił własnych grabarzy. Zwracał na to uwagę Karol Modzelewski: ideologia PRL na mocy własnych założeń rozbudzała aspiracje materialne szerokich rzesz społecznych, w tym klasy robotniczej, lecz miała ogromne problemy z ich zaspakajaniem. W podręcznikach do historii w czasach PRL bardzo mocno akcentowano wszelkie bunty społeczne, rewolucje, kwestie niesprawiedliwości społecznej. To nie mogło pozostać bez wpływu na wyobraźnię społeczną i zaowocowało sprzeciwem – ludzi uczono przecież, że nierówność jest zła. Z kolei przez ostatnie dwadzieścia lat, jeśli przyjrzymy się szkolnym podręcznikom, są one arcykonserwatywne, petryfikują rzeczywistość. Wątki rewolucyjne z dziejów polskich zostały wymazane lub ograniczone do kwestii narodowo-wyzwoleńczych.

Lewica w Polsce po 1989 r. próbowała wpisać się w pooświeceniowy mit postępu, również „terapię szokową” Balcerowicza traktując z całą jednoznacznością jako coś koniecznego. Ale oświeceniowa historiozofia nie ma obecnie sensu, jest anachroniczna. Wiara w postęp nałożyła się zresztą na hasła wolnorynkowe, na wizję świata Hayeka. A przecież z perspektywy socjaldemokratycznej bardzo trudno to, co się dziś dzieje, uważać za faktyczny rozwój.Tony Judt dostrzegł, że dziś rolą partii lewicowych jest bycie konserwatywnymi, by mogły zachować resztki welfare state do lepszych czasów. Widać to w wypowiedziach liderów socjaldemokracji. Ale równocześnie w łonie europejskiej socjaldemokracji trwają bardzo poważne dyskusje na temat demokracji kosmopolitycznej, czyli globalnego instrumentarium dla rozwiązywania problemów współczesnego świata. Socjaldemokracja w Polsce i na świecie dryfuje między koniecznością obrony swego dorobku z XX wieku, związaną z państwem, a poszukiwaniem transnarodowej odpowiedzi na globalny kapitalizm.

Duże znaczenie ma także to, co się będzie działo wśród liderów SLD. Część z nich po roku 1989 chciała awansować do nowych elit politycznych i sądziła, że zamazywanie wszelkiej lewicowości będzie ku temu dobrą przepustką. Wejście w buty liberalnego establishmentu i przyjęcie jego optyki nie powiodło się. Stąd sądzę, że także kryzys spowoduje, iż wyborcy SLD przestaną reagować na przekaz, którego główną częścią negatywnego odniesienia jest Jarosław Kaczyński. Chciałbym też bardzo mocno podkreślić, że jeśli kiedykolwiek w Polsce powstanie silna partia lewicowa, masowo popierana, niezależnie czy zrodzona na bazie SLD, czy nie, to wyłącznie jako formacja, która będzie bardzo krytyczna wobec dziedzictwa transformacji, szczególnie jego wymiaru społeczno-ekonomicznego.

Próby tworzenia lewicy w oparciu o kwestie kulturowe są nierealne, i to nie tylko w Polsce. Społecznie jest to kompletna próżnia i na powstanie tego typu masowej lewicy się nie zanosi, bo ci, którzy przyjęliby ofertę „KP” w kwestiach obyczajowych, nie przyjmą lewicowości w kwestiach społeczno-gospodarczych. Wynika to z wielkomiejskiej specyfiki, rodzaju więzi społecznych, aspiracji zawodowych itp. Albo zaistnieje w Polsce lewica, skrótowo mówiąc, socjalna, albo nie będzie jej wcale, jak np. w Turcji. Dopóki lewica w Polsce nie odrobi lekcji Słowacji, Czech czy Rumunii, dalej będzie się miotała między autentyczną lewicowością a odrealnioną wizją świata promowaną przez reprezentacje różnych mniejszości obyczajowych.


http://nowyobywatel.pl/2013/10/31/kraj-bez-lewicy/

#4konserwy #neuropa #publicystyka