Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Poznałem kiedyś świetną dziewczynę. Świetną pod każdym względem. Śliczna, miła, uzdolniona, mądra, stonowana. Niezbyt imprezowa, ale przez to świetnie bawiliśmy się po prostu będąc razem. Może trochę zbyt skromna i trochę zbyt mało pewna siebie, ale dla mnie to zaleta. Jestem jej pierwszym i już tyle lat minęło, a nadal leci na mnie jak na początku. Nie wtrynia się, gdy jestem zajęty, zawsze jest gdy jej potrzebuję. Robi obiad, sprząta, jest panią domu i świetną kandydatką na żonę, pod każdym względem. Nie kłóciliśmy się, nigdy, a jeśli już jakąś sprzeczkę można było nazwać kłótnią, to zazwyczaj chodziło o udowodnienie sobie racji podczas zwykłej dyskusji, poszukanie odpowiedzi i zamknięcie tematu. Nie było zbyt wiele szczerości, ani zbyt mało mówienia prawdy. Było perfekcyjnie, idealnie. Wyjeżdżam tutaj z obrazem jak z jakiegoś romantycznego filmu, ale nie za dużo było w tym romantyzmu, po prostu idealnie do siebie pasowaliśmy.

Zaczynaliśmy od kompletnego zera, bywało, że nie mięliśmy co jeść. I to były cudowne lata. Ale wiedzieliśmy, że umiemy i damy rade osiągnąć to co chcemy i konsekwentnie do tego dążyliśmy. Jedynymi naszymi pragnieniami było przeżyć życie tak, by robić to co się lubi i nie robić nic czego się nie lubi. Tyle lat i to było dla nas tak banalnie proste. Od małego pokoju na jakimś zadupiu po dużo mieszkanie w centrum miasta i dobry, nowy samochód. Krok po kroku, nigdy nie robiąc nic czego się nie chce i dążyć do tego, by móc po prostu wyjechać, gdziekolwiek, jeździć po świecie, latać, pływać albo zatrzymać się gdzieś na dłużej i znów wyruszyć. Być wolnym. Ale bez dążenia do sukcesu materialnego, wystarczyło mieć tylko na tyle, by móc mieć zawsze co zjeść i gdzie mieszkać.

Naturalnie, wszystko szło świetnie i przyszedł ten czas. Zarabiam kupę hajsu i mogę to robić gdziekolwiek zechcę, a więc nic mnie już nie trzyma, droga wolna. Ona przez długi czas, tak samo jak ja, parała się różnymi zawodami. Czasami stacjonarnie, czasami zdalnie i teraz, po latach nauki dostała szansę zostać specjalistką w tym co chciała robić. Ale stacjonarnie. Bez szczegółów - nie chce zostać wystalkowany. No i wzięła to z miejsca, jest szczęśliwa, to ważne. I zarabia teraz dużo więcej pieniędzy, dużo więcej niż pragnęłaby mieć gdy mięliśmy po 20 lat, ale teraz to za mało.

Czasami wyjeżdżaliśmy w podróż, mięliśmy tam tylko dolecieć bo nie lubimy jeździć zbyt długo, to tylko jedna zasada. Mięliśmy mieć co zjeść, gdzie spać i co robić i tyle. Proste i wykonalne. Liczyliśmy hajsy tylko wtedy, gdy była szansa, że później braknie na żarcie. Ostatnia nasza wycieczka skończyła się zgubioną kasą. Zgubioną, może gdzieś wydaną, może niedoliczoną, nie mam pojęcia. Ale zniknęło. No i tyle. Dla mnie to było nic nie znaczące, kompletnie zbędne 200zł, bez którego nadal czułbym się równie szczęśliwy i nadal mógłbym robić to co lubię i nie robić tego czego nie lubię. Dla niej to była tragedia, marnotrawco, strata przeogromna. I tu nawet nie chodziło o to, że ludzie nie mają co jeść, a my gubimy kasę. Chodziło o to, że zgubiło się nasze 200zł, za które można coś kupić, użyć i pewnie wyrzucić. Nie mogłem uwierzyć, zwyczajnie mnie zatkało, nie poznałem jej wtedy. Powiedziałem jej, że gdybym mógł wydać pieniądze na to, by była teraz szczęśliwa, to oddałbym wszystko co mam, co wywołało pierwszą, poważną kłótnie.

Takich sytuacji zaczęło robić się mnóstwo, zaczęliśmy oszczędzać, bóg jeden wie na co, ograniczać wydatki. Mnie to nawet sprawiało radość, nie skumałem wtedy jeszcze, że coś jest nie tak, fajnie było wydać mniej niż sobie założyliśmy. Ale to robiło się coraz bardziej nachalne, to liczenie kasy, jej zły humor, gdy kasa pokazywała więcej niż tego chciała. Zaczęła być często zła. A zaznaczam, że nie jesteśmy biedni i od wielu lat nigdy niczego nie brakowało.

Nadal jest jak jest, ona kocha mnie, ja kocham ją. Nic pod tym względem się nie zmieniło. Ale wszystkie nasze wartości, na których opierał się nasz świat runęły. Dla mnie runęły. Czuję się taki bardzo ograniczony, tymi pieniędzmi, tą koniecznością zostania w miejscu z powodu jej pracy, tą koniecznością liczenia się z tym, że dla niej pieniądze stały się niezmiernie ważne, a wszystko co było ważne kiedyś stało się nic nie znaczące. Ważnym jest awans w pracy i dostanie podwyżki, a mniej ważne jest po prostu bycie szczęśliwym bez wyrzeczeń. Rozumiem ją, osiąga w życiu cudowne rzeczy i jest z tego powodu szczęśliwa, nie chce jej tego odbierać. Ale ona teraz odbiera to wszystko mnie.

Nie jestem potulnym człowiekiem, który robi co mu się każe albo nie robi tego czego się zakaże, więc często się kłócimy o to kto czego chce. To jeszcze dwa lata temu byłoby nie do pomyślenia.

Kocham ją, byliśmy idealną parą ludzi, którzy kochają po prostu żyć. Zapytałem ją kiedy w końcu wyjedziemy. Ona już nie chce wyjeżdżać nigdzie, ona tu osiągnie sukces. Zaakceptowałem to, ale teraz zacząłem się zastanawiać nad wyborem:

1.Wyjechać i pozostawić ogromną dziurę w moim sercu i zostawić kobietę, która jest idealna, robiąc przy tym krzywdę jej i sobie. Ale wiedząc, że po latach być może będzie dobrze, a ja będę dalej żył będąc szczęśliwym. To dosyć optymistyczne, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić bez niej u mojego boku.
2.Zostać tutaj, żyć jak do tej pory. Bo nie jest źle, po prostu nie jest dobrze. Jest ok.
3.Zrobić karierę stacjonarną, wyścig szczurów, awanse i jarać się tym.

Co zrobilibyście na moim miejscu?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://p4nic.usermd.net )
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 8
OP: @Pertaseth: Rozmawialiśmy, napisałem o tym, po prostu zaakceptowałem to czego ona chce. Nie mogę od niej wymagać zmian. Jeśli jest z tym szczęśliwa, to pozostaje mi tylko uporać się z tym samemu. Następna rozmowa miałaby się odbyć w perspektywie rozstania lub nie odbyć wogóle, dlatego napisałem ten post.

To jest anonimowy komentarz
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
OP: @Asterling: Myślę, że tu nie chodzi tylko o to czy się z nią rozstać czy nie. Tylko czy zmienić siebie i życie by zostać z nią albo zerwać i pozostać sobą. Dla mnie to o czym pisałem ma ogromne znaczenie, to podstawa mojego życia.

To jest anonimowy komentarz
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)