Wpis z mikrobloga

Dzisiaj napiszę trochę o tym jak wyglądały procedury podczas ucieczki z ośrodka.

Często zdarzało się tak, że z ośrodka po prostu ktoś uciekał. Ja miałam okazję obserwować ucieczkę już 3 dnia swojego pobytu, zabrali część ludzi na lodowisko, wróciły już dwie osoby mniej, no, ale cóż zdarza się.
Często ucieczki miały miejsce właśnie podczas takich wyjść, ale nie brakowało też śmiałków, którzy uciekali podczas pracy w ośrodku, w dzień, wykorzystując czyjąś nieuwagę, lub po prostu w nocy.
Ucieczka najtrudniejsza nie była, owszem, była zamykana furtka, ale wystarczyło ruszyć głową i dało się podkraść klucze do furtki funkcyjnym, którzy również byli "pacjentami" ośrodka. Przeskoczyć też nie było ciężko. Po przeskoczeniu już tylko wycieczka na centrum i można było spieprzać gdzie pieprz rośnie.
Uciekający w dzień bardzo ryzykowali uciekając przez furtkę, ze względu na to, że jak tylko ktoś zorientował się, że ich nie ma zaczynała się inba, ale o tym za chwilę.
Niektórzy ludzie uciekali tyłami, trzeba było przeskoczyć ogromny, szary mur. To już wymagało większej sprawności fizycznej, po przeskoczeniu muru lądowało się na ogródkach działkowych, tam łatwiej było zgubić poszukujące cię osoby.

Co działo się po ucieczce osoby leczącej się w ośrodku? Spotkanie, szybkie ustalenia i ludzie ze służby ochrony ośrodka (też osoby, które leczyły się, ale na wyższych etapach) wybiegały, lub wyjeżdżały rowerami szukać uciekiniera. Wychowawca powiadamiał policję, zbierał osoby, które pamiętały w co uciekający był ubrany, czy miał znaki szczególne itp.
Potem telefon do rodziców, że ich dzieciak uciekł i że mają pod żadnym pozorem nie wpuszczać do domu, choćby nie wiem co, oraz porada, aby wezwać policję.

Chcę Wam opowiedzieć również jak to wygląda, taka ucieczka, z dwóch perspektyw, ponieważ kiedyś z ośrodka uciekłam, dwukrotnie, ale również byłam tym funkcyjnym, który po ludzi wybiega.

Uciekinier
Uciekłam dwa razy, raz z koleżanką, bo już zwyczajnie miałam dość, dusiłam się tam. Wybiegłyśmy furtką, potem sprint przez tory, żeby zgubić ludzi, którzy mogliby nas gonić, pobiegłyśmy niezbyt ciekawą dzielnicą, z tego względu, że większość biegnie tą samą trasą, bezpośrednio na centrum i bardzo łatwo ich złapać. Co czułam? Radość, wolność, w końcu co można czuć odzyskując możliwość wyjścia samemu, gdziekolwiek, po 4 miesiącach w zamknięciu, patrząc ciągle na te same osoby. Pokręciłyśmy się trochę, zapaliłyśmy ( w ośrodku nie było wolno), zrobiłyśmy meeeega długi spacer, w końcu jakoś tak wyszło, że nas złapali, to był koniec wolności. Co najdziwniejsze ulżyło mi jakoś dziwnie, może dlatego, że mama miała dość, przeczuwałam, że to by ją zabiło, ale refleksja przyszła już za furtką.

Druga ucieczka to było typowe # emoquit, było #!$%@?, nie mogłam się odnaleźć, wszystko szło nie tak, ubrałam się i ze spuszczoną głową wyszłam za furtkę, bo akurat była otwarta. O dziwo, przez przypadek przejeżdżał obok mnie mój wychowawca odwykowy, powiernik moich tajemnic, zatrzymał się i zaczął się na mnie wydzierać, co ja robię, gdzie ja #!$%@? idę, kazał mi wsiadać, popłakałam się, wsiadłam, pojechaliśmy.

Ścigający
Uzyskanie funkcji służby ochrony ośrodka było ważne, uwierzcie mi, że każdy kto jest tam dłużej ma momenty, kiedy kocha ten ośrodek, wie, że to jest dobre, mimo tych #!$%@? reguł, bo wyciąga dzieciaki z szamba.
Pewnego dnia pracujemy sobie, jak gdyby nigdy nic i nagle rozlega się dzwon na spotkanie. Idziemy więc wszyscy, okazało się, że Oktawian, jeszcze dzieciak, który na dobrą sprawę miał spore szanse wyjścia z bagna uciekł. Zapadła decyzja, że wyjeżdżam ja i dobra koleżanka,na rowerach. Ustaliłyśmy, że jedziemy o razu na dworzec, niestety dzieciak zbyt bystry nie był, więc miałyśmy rację, udał się tam od razu,spotkałyśmy się z nim na miejscu, zobaczył nas i wskoczył do pociągu.
Nie wiedziałyśmy co robić, bo odjazd był za 2minuty, ale nie poddałyśmy się, szybko pobiegłyśmy do maszynisty, który był na zewnątrz tłumacząc sytuację, o dziwo był bardzo uprzejmy i zatrzymał odjazd pociągu, wezwał służby SOK i zaczęło się przeszukanie pociągu. Biedny młody chyba się tego nie spodziewał, schował się w toalecie i czekał na rozwój wydarzeń, dwóch panów z SOK wytargało go z pociągu i zabrali nas do swojej klity.
To co się tam na miejscu #!$%@?ło zapadło mi w pamięć zbyt dobrze, goście nas podrywali, młodego traktowali jak gówno, szturchali, wyśmiewali, popychali, oczywiście zwróciłyśmy uwagę, ale młody był wobec nas agresywny za co zbierało mu się masakrycznie "jak się do nich odzywasz śmieciu", "#!$%@? chcesz?". Nie polecam, zastanawiałam się potem bardzo długo jak mocno by dostał gdybyśmy wyszły chociaż na chwilę.

Po powrocie do ośrodka standardowa procedura, każdy uciekający jest przeszukiwany. Potem spotkanie całej społeczności na którym można wysłuchać uciekiniera, zadać mu pytania, a potem głosowanie czy dajemy mu szansę czy go wyrzucamy.

Jeśli chodzi o jakieś anegdoty dotyczące uciekinierów to przypomniało mi się jak piekłyśmy ciasto na urodziny jednego z leczących się z nami gości a później jedna laska uciekła z ośrodka, zabierając ze sobą tort-ciasto, potem wróciła po 2 dniach to wszyscy tak #!$%@? o to ciasto byli, że prawie wyleciała ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Tak właśnie wyglądają ucieczki z ośrodka Mireczki.

#truestory #opowiescilim3
  • 26
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 0
@imiennikin: szczerze? Chyba swobodna rozmowa z ludzmi, bo z nikim nie mozna bylo byc za blisko, nazywali to "zamykaniem sie na jedna osobe", poza rym sporo osob potem podpieprzalo wychowawcy tresci rozmów.

Ludzi bardzo duzo, o tym mozna by bylo ze 3 wpisy srworzyc. Sporo wartosciowych osób, ale tez duuzo idiotow.
  • Odpowiedz
@Lim3: z ta rozmowa jestem zdziwiony myślę ze właśnie problemy rozwiązuje się przez rozmowy ze to pomaga ale też zależy na kogo się trafi wiec może i dobrze ze tak było.

wydaje mi się ze osoby z problemami właśnie takowymi mają dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia i ze to sa wartościowi ludzie
  • Odpowiedz
@imiennikin: wiesz, rozmowa owszem, chodziło o to, żeby o swoich problemach rozmawiać z całą społecznością a nie z jedną wybraną osobą. Dlaczego tak było? Z tego względu, że jak z ośrodka ucieknie jedyny powiernik twoich tajemnic to lipa, to samo jak taki powiernik znajdzie sobie nowego kumpla, a to często się zdarzało.
  • Odpowiedz