Wpis z mikrobloga

Więc wydaje się wam, że mieliście trudne dzieciństwo? #!$%@?. W porównaniu z moim to każdy miał się dobrze jak syn Kulczyka. Moja matka wywaliła mnie z domu zanim w ogóle skończyłem 13 lat, a ojca nigdy nie widziałem. Moim jedynym kumplem, póki nie skończyłem 10 lat, był pedał ze sklepu obok, który zawsze mnie bił i mówił, że jestem gówno warty. W ogóle mieszkałem na strasznym zadupiu, w mojej wiosce mieszkało 9 osób. W ogóle całe moje dorastanie to było szwendanie się po okolicy starając się poznać ludzi, którzy mieli mnie w dupie.

Myślicie, że to jest najgorsze? Moim jedynym przyjacielem był Azjata, koło 30 chyba, który mnie akceptował tylko dlatego, że myślał, że pomogę mu zamoczyć. Jedynym plusem mojego życia było to, że kręciła się z nami całkiem fajna ruda laska, była płaska jak stół, ale kurna i tak była zaje. Musiała lubić sado-maso i te sprawy, bo lubiła bić mnie po głowie i lubiła się moczyć.

Ale najgorszą rzeczą w całej mojej marnej egzystencji była para ludzi, których ni jak nie mogłem uniknąć. To była para, przez którą ludziom dookoła zbierało się na wymioty - nosili podobne ciuchy i dokańczali swoje zdania. Byli #!$%@? dziwni i mieli kota, który sam był co najmniej dwa razy bardziej #!$%@?ący niż ta para, przysięgam - to coś nigdy nie mogło się zamknąć.

Tak jak mówiłem, skończyło się na tym, że chodziłem od miasta do miasta, walcząc z innymi dzieciakami w moim wieku, czasem nawet z dorosłymi. Jedyna rzecz, która mnie motywowała to marzenie, że stanę się mistrzem pokemon.