Wpis z mikrobloga

Powiedzcie czy to jest w jakimś stopniu prawda. Mialem o Sumlinskim raczej dobre zdanie, poprzez książki które wydał. Lecz Zbyszek widocznie wie więcej badz blefuje na całego. Mam nadzieje że sprawa w sadzie miedzy nimi cokolwiek wyjaśni. A oto tekst z FB Stonogi.

"Zbigniew Stonoga

Naga prawda o agencie Sumlińskim.

Specjalnie dla Was blokowany przez 3 lata materiał przyjaciół Sumlińskiego-przyjaciół których ta suka zdradziła o świcie.
(Warto przeczytać całość i udostępnić)

Wojciech Sumliński – winny czy ofiara?

Według naszych informatorów 10 marca 2006 roku Wojciech Sumliński z Przemysławem Tomaszewskim , wówczas dyrektorem Casinoss Poland w warszawskim hotelu „Hayat” chcieli dotrzeć do Przemysława Gosiewskiego. Chodziło o propozycje zmian w ustawie hazardowej, opracowane przez polityków „starego garnituru” SLD – twierdzą nasi informatorzy.

Ich zdaniem Sumliński i Tomaszewski chcieli zainteresować tymi propozycjami PiS. - Czy rozmawiali osobiście z Gosiewskim i czy skorzystał z tych właśnie propozycji zmian w ustawie, nie wiem. Ale według naszych informacji, przy tej ustawie kręcili się wówczas m.in. były skarbnik lewicy, Jan Huszcza i Jan Oczkowski, były szef Biura Spraw Wewnętrznych WSI – mówi nasz informator.

70 tys. zł dla Giertycha?
W grudniu miną cztery lata odkąd wszczęto śledztwo w sprawie płatnej protekcji dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i byłego oficera WSW i WSI płk Aleksandra L. Obu postawiono zarzuty, jednak dotąd prokuratorzy nie postawili ich w stan oskarżenia. Sumliński w oczach opinii publicznej stał się ofiarą spisku prokuratury i ABW. Czy rzeczywiście jest ofiarą nagonki? Według prokuratury płk L. i Sumliński proponowali oficerom WSI pozytywną weryfikację za łapówkę. A biznesmenom, których nazwiska miały pojawić się w aneksie do raportu z weryfikacji WSI - wykreślenie z raportu. Mieli też oferować tajny aneks do raportu o WSI za pieniądze przedstawicielom spółki Agora. Dziennikarz i pułkownik mieli powoływać się na wpływy u dwóch członków komisji - Piotra Bączka (jednego z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza) i Leszka Pietrzaka (b. prokuratora IPN).
W światku dziennikarskim krąży plotka, że Roman Giertych, gdy podejmował się obrony Sumlińskiego w tej sprawie zażądał od niego 70 tys. zł. Gdy Sumliński zapytał, dlaczego tak dużo, Giertych miał odpowiedzieć, że gdyby był niewinny, broniłby go za darmo, a ponieważ jest inaczej, musi wziąć odpowiednio wysokie honorarium. I tyle zainkasował.
Odkąd opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o próbie samobójczej Sumlińskiego 30 sierpnia 2008 roku, i jego pożegnalny list, opublikowany przez media, wszyscy współczuli jemu i jego rodzinie, że jest prześladowany, ponieważ naraził się służbom specjalnym jako dziennikarz. Czy rzeczywiście zarzuty prokuratury były bezpodstawne i czy Sumliński jest całkowicie kryształowym człowiekiem i dziennikarzem? Sprawa Sumlińskiego jaką zna opinia publiczna ma drugie dno. Okazuje się, że niektórzy dziennikarze znający Sumlińskiego i jego informatorzy niechętnie wypowiadają się na jego temat, a nawet są wstrzemięźliwi w ocenie kolegi, zwłaszcza w wystawianiu mu pozytywnej laurki.

Podejrzane kontakty z WSI
Dziennikarze zwracają uwagę na jego nieetyczne zachowanie – „wsypanie” informatorów, które praktycznie przekreśla wiarygodność dziennikarza.
Sumliński w 2008 r. zeznał w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, że akta gangstera „Masy” dostał „za przyzwoleniem” prokuratora Włodzimierza Blajerskiego. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, Blajerski po obciążających go zeznaniach Sumlińskiego został przesłuchany w związku z podejrzeniem ujawnienia tajemnicy służbowej. Grożą mu zarzuty.
W swoim liście otwartym przed próbą samobójczą Sumliński „wsypał” też byłego szefa delegatury ABW w Lublinie, Tomasza Budzyńskiego. Napisał, że Budzyński był jego informatorem, że od niego wie o kulisach przydziału mieszkania dla obecnego wiceszefa ABW, płk Jacka Mąki i o konflikcie Budzyńskiego z Mąką. Publicznie „wsypał” informatora.
- Sumliński poświęcił obu informatorów, byle on sam wyszedł obronną ręką. Gdzie zasady, etyka dziennikarska i zwyczajna ludzka przyzwoitość? – mówi nasz informator.
Znajomi Sumlińskiego zwracają uwagę na jego zażyłe kontakty z oficerami WSI.
- Był częstym gościem w karczmie „Uroczysko Zaborek” koło Białej Podlaskiej, której współwłaścicielem jest Jan Oczkowski, były szef Biura Spraw Wewnętrznych WSI. Sumliński urządzał tam swoje imieniny, urodziny, między innymi obchodził tam urodziny tydzień przed akcją ABW w maju 2008 r., podczas której przeszukano mieszkania jego, płk L., Bączka i Pietrzaka. Spotykał się tam z Józefem Oleksym, z płk Leszkiem Tobiaszem. Oczkowskiego poznał dzięki płk L. Jak wytłumaczy tak bliską zażyłość z oficerami WSI? – mówi znajomy Sumlińskiego.
Opowiada, że w domu handlowym „Klif” przy ul. Okopowej w Warszawie Sumliński spotykał się często z Januszem Szumem, który z ramienia WSI robił interesy paliwowe z Rosjanami. Szum m.in. zabiegał latem 2007 roku by powstała spółka paliwowa British Petroleum z Rosjanami. Sumliński bardzo dobrze zna się też z kolegą płk L., Kazimierzem Szulowskim, właścicielem firmy Eduka, która zajmuje się m.in. doradzaniem Ministerstwu Oświaty.
Małgorzata Subotić napisała w „Rzeczpospolitej” (9—10 sierpnia 2008 r.) w artykule o Sumlińskim „Człowiek, który chadzał na skróty”, że po upadku „Życia” Sumlińskiemu w znalezieniu pracy pomagał Oleksy. Oleksy powiedział „Rzeczpospolitej”, że „nie pamięta tego, ale nie zaprzecza”.
Zastanawiająca jest wieloletnia znajomość Sumlińskiego z płk Aleksandrem L.
- W 2005 r. płk Aleksander L. urządził 60-te urodziny. Było na nich około 300 osób, ludzie ze służb PRL, z biznesu, politycy lewicy. Był też płk Tobiasz i Sumliński – mówi nasz informator.
Sumliński, według naszych informatorów, od kilku lat robił różne interesy z płk L., niektóre są obecnie przedmiotem zainteresowań prokuratorów. Obracał się na co dzień w towarzystwie byłych oficerów WSI, a z drugiej strony z ludźmi z prawicy. Od płk L. marszałek Komorowski dowiedział się, że Sumliński może zdobyć aneks do raportu o WSI. Wówczas postanowił skorzystać z okazji. Gdyby nie miał takich informacji, nie rozmawiałby na ten temat ani z L., ani Tobiaszem. Pozyskanie tajnego dokumentu oprócz dostępu do wiedzy, skompromitowałoby zarazem Komisję Weryfikacyjną WSI.
- L. i Sumliński byli na stopie przyjacielskiej, odwiedzali się nawzajem w swoich domach, razem gościli, bardzo często byli widywani w ekskluzywnych restauracjach hoteli „Sheraton”, „Holiday Inn” i in. Ludzie z tak różnych światów - szpieg WSW, szkolony przez KGB i ultraprawicowy doświadczony dziennikarz śledczy- tak się nie zbliżają. Połączyły ich wspólne skłonności do interesów, inaczej znajomość ludzi z tak innych światów nie przetrwała by tyle lat i nie byłaby tak zażyła. To byłoby niemożliwe. Teraz Sumliński twierdzi, że tylko wyciągał od płk L. i innych oficerów WSI informacje. L. to wyszkolony w Moskwie szpieg, nie dałby się wodzić za nos przez kilka lat dziennikarzowi - mówi znajomy Sumlińskiego. I dodaje: - Czy nie jest zastanawiające, że Sumliński po zatrzymaniu przez ABW aż do chwili obecnej nie powiedział nic, de facto literalnie nic, co obciążałoby płk L.? A przecież to on go rzekomo wplątał w aferę, powołując się w rozmowie z marszałkiem Komorowskim na znajomości Sumlińskiego w Komisji Weryfikacyjnej. Tak łatwo mu Sumliński wybaczył, choć Tobiasza nazwał w „Kwadransie po ósmej” w TVP1 „bydlę”, a i Komorowskiemu nie szczędził ostrych słów? Pozwał nawet marszałka do prokuratury w związku z rozbieżnością jego zeznań z Tobiaszem. Płk Aleksandra L. w ogóle nie wymienia w wypowiedziach. Czym sobie płk L. na ta to zasłużył? Może po prostu zbyt dużo wie? – mówi znajomy dziennikarza.
- Podczas konfrontacji w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie płk L. i Sumliński wzajemnie się oskarżali o kierowanie wspólnymi interesami – mówi inny nasz informator, ze specsłużb.

Chadzał na skróty?
W swoim liście otwartym Sumliński pisze, że przyjął pieniądze od płk L. na „zorganizowanie leczenia żony płk L. Małgorzata Subotić napisała, że Sumliński twierdzi, że je zwrócił, ale w prokuraturze jest jedynie pokwitowanie ich odbioru, ale zwrotu - nie ma.
- Zastanawiające dlaczego Sumliński opowiadał płk L. o swoich kontaktach dziennikarskich – o Bączku i Pietrzaku z Komisji Weryfikacyjnej WSI. Czy Sumliński był w porządku w stosunku do nich, którzy jako dziennikarzowi mu ufali? Tym bardziej, że wiedział, że L. był w WSW i WSI i był szkolony w Moskwie przez KGB. Po opublikowaniu raportu z likwidacji WSI nie mógł mieć złudzeń, kim jest L., a raport dobrze znał, bo to była jego „działka” zainteresowań. Mimo to nadal utrzymywał z L. bardzo zażyłe kontakty. Dlaczego ich nie zerwał, nie przeszkadzało mu moskiewskie wyszkolenie L.? – dziwi się nasz informator.
Sumliński w swoim liście otwartym do mediów sugeruje, że z płk Aleksandrem L. skontaktował go Tomasz Wołek, w okresie, gdy pracował on w „Życiu”. W artykule „Człowiek, który chadzał na skróty” Małgorzaty Subotic Wołek zaprzecza temu. – Nie miałem wtedy zielonego pojęcia o istnieniu jakiegoś płk L. – twierdzi Wołek.
Jeśli Wołek mówi prawdę, że nie kontaktował Sumlińskiego z płk L., to kto i gdzie poznał go z płk L.?

Cztery mieszkania, cztery samochody
Interesujący jest wątek majątku Sumlińskiego.
- Sumliński występuje w kilku przedsięwzięciach biznesowych, ma cztery mieszkania na podstawione bliskie mu osoby. M.in. trzypokojowe na nowym osiedlu przy ul. Wrzeciono na Żoliborzu i kawalerkę przy ul. Popiełuszki, gdzie urządził sobie siłownię. Wiedzą to prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. A do kolegów dziennikarzy Sumliński narzeka, że nie ma za co żyć… Bogdan Rymanowski wpłacił na jego konto 10 tys. zł. – mówi nasz informator.
Jak podkreśla, Sumliński jeździ nową skodą octavią. Jeździł niedawno także innymi luksusowymi autami, m.in. sześcioosobową hondą „full wypas”. Auta – skody oktawie - miały także jego żona i siostrzenica, która, oprócz trójki małych dzieci Sumlińskiego, była na jego utrzymaniu.
Małgorzata Subotić pisze w swoim artykule o Sumlińskim, że po urodzeniu trzeciego dziecka jego żona przestała pracować. Na całą rodzinę zarabiał Sumliński.
- Skąd miał pieniądze na mieszkanie przy ul .Wrzeciono, które wówczas wykańczał, na kupno kawalerki przy ul. Popiełuszki, na wykańczanie domu w Białej Podlaskiej, na samochody? Nawet, jeśli część z tego majątku ma na kredyt, spłacanie kredytów to poważne obciążenie budżetu domowego – zastanawia się znajomy dziennikarza.
- Kolegom mówi, że te auta ma dzięki znajomości z jednym dealerów samochodowych. Chodzi o Pol-Mot Autoryzowanego dealera Skody. Wojtek ma podobno fuchę w Pol-Motcie – mówi jego znajomy. - Ma kilka kart kredytowych, w tym złotą. Taka kartą nie posługuje się pierwszy lepszy dziennikarz. Jego rodzina żyje ponad stan. Za co? Sporo o finansach Sumlińskiego wie płk L. – dodaje.

Dziennikarz - pijarowiec
16 grudnia 2008 roku „Newsweek” opublikował artykuł o Wojciechu Sumlińskim „W dziennikarskiej skórze”. Napisał, że firma Sumlińskiego zajmowała się obsługą PR-owską jednej z największych elektrowni w Polsce - Kozienice. „Okazuje się, że Sumliński ma więcej trupów w szafie - kolejny to zarabianie na działalności PR-owskiej. W marcu firma dziennikarza zaczęła wspierać elektrownię Kozienice należącą do prywatyzowanego właśnie koncernu Enea. - Umowa obejmowała analizy materiałów prasowych dotyczących rynku elektroenergetycznego oraz współdziałanie w zakresie kształtowania pozytywnego wizerunku spółki – potwierdził „Newsweekowi” Grzegorz Mierzejewski, rzecznik elektrowni Kozienice. (…) Sumliński w całej sprawie nie widzi problemu (choć na wszelki wypadek usiłował nas straszyć konsekwencjami opublikowania tekstu, który mu się nie spodoba). Twierdzi, że dokument podpisała jego żona jako pełnomocnik jego firmy i to ona pomagała pracownikom biura prasowego elektrowni”.
Prywatyzacja Elektrowni Kozienice odbyła się za czasów SLD. Ciekawe, kto załatwił „dojście” żonie Sumlińskiego, Monice, do Elektrowni, że tak duża firma powierzyła trudne zadanie młodej kobiecie, bez żadnego doświadczenia w branży PR? Ciekawe na czym de facto polega „doradzanie zespołowi prasowemu” Elektrowni i ile za to inkasowali Sumlińscy?
Zastanawia, że dziennikarz zajmujący się losem ks. Popiełuszki, aferami Megagazu, paliwową itp. zarazem uprawia PR.

Dziwne interesy
To nie jedyny biznes Sumlińskiego. Do niedawna był członkiem rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Turystyczno-Handlowego „Trybunalskie” S.A. –
Hotel „Podklasztorze”. Ciekawe, że nadzór właścicielski nad tym przedsiębiorstwem sprawuje Ministerstwo Skarbu Państwa.
Z Rafałem Szmytke, prezesem Polskiej Organizacji Turystycznej, są właścicielami dwóch ciężarówek TIR.
Sumliński doradza też m.in. biznesmenowi Andrzejowi Perczyńskiemu, występującemu w aferze PZU. Plotka głosi, że Perczyński wpłaca (w każdym razie wpłacał) na konto Sumlińskiego 5 tys. zł miesięcznie.
- Sumliński stał się ofiarą własnych intryg, a wiedząc, że w areszcie mogą z niego wyciągnąć wiele grzechów, zagrał „samobójstwo”. Gdyby chciał naprawdę się zabić, poszedłby nad Wisłę, jak Piotr Skórzyński, a nie robił manifestacji w kościele, gdzie pełno ludzi. Podobno pomysł z zagraniem samobójstwa podsunął mu jeden z jego adwokatów. Według mnie Sumliński z premedytacją zagrał na uczuciach ludzi, także kolegów-dziennikarzy. Dlaczego tak bał się aresztu, skoro informacjami, jak twierdzi, nie handlował? – mówi nasz informator.
Może Sumliński bał się też, że wyjdą inne dawne ich wspólne interesy, o których mówi się w świecie dziennikarskim?
- Według mnie list otwarty Sumlińskiego jest wyreżyserowany, teraz tak go widzę. Gdy się w niego wczyta, widać, że jest precyzyjnie przemyślany, wcale nie spontaniczny – jest w nim wszystko, co z jego punktu widzenia powinno się znaleźć, ukazane w taki sposób, by przedstawiało go jako ofiarę, jednocześnie wiąże z jego osobą kolegów-dziennikarzy – nie ominął żadnego szczegółu z współpracy z tymi dziennikarzami, który przemawia na jego korzyść. Skąd ta pedanteryjna szczegółowość i w ogarniętym rozpaczą człowieku? Ludzie, którzy chcą sobie odebrać życie piszą krótkie pożegnanie, a nie elaborat – mówi nasz informator ze spec służb.
- Wszyscy obrońcy Sumlińskiego po jego aresztowaniu przez ABW kierowali się dobrą wolą, współczuciem, nie znali niektórych szczegółów z jego życia – mówi znajomy Sumlińskiego.
Według niego Sumliński bywa ciepłym, przyjaznym „misiem”, zwłaszcza, gdy kogoś potrzebuje, bardzo szybko skraca dystans psychologiczny i jest niezwykle przekonywający, wręcz ujmujący. Ma jednak także drugą twarz.
- Tym ciepłym wizerunkiem i socjotechniką zjednał sobie m.in. wielu duchownych, a nawet bardzo ważnych polityków prawicy – mówi jego były kolega.
Sprawa podsłuchów podtrzymała wizerunek Sumlińskiego jako prześladowanego dziennikarza - prokuratura działała pod dużą presją opinii społecznej, która mu współczuje. Prawda jest taka, że podsłuchiwano Sumlińskiego, a dziennikarzy tylko z tego powodu, że między innymi oni do niego dzwonili. Tymczasem przekazom medialnym nadano taki kontekst – że celowo podsłuchiwano konkretnych dziennikarzy, a Sumlińskiego „przy okazji”."

#stonoga #sumlinski
  • 5
@ozo989: Fakt stonóg nie raz pokazał ze ma fantazje w bani, ale ten tekst to nie jego wymysł. A jak widziałem dzis książkę Wojciecha w matrasie za 40 zl z czego polowa to skany to smiechlem. Moim zdaniem cos musi być na rzeczy.
@JackSnuff: ksiązki Sumlińskiego znam pobieżnie. Będę miał więcej czasu, to się za nie zabiorę. Na chwilę obecną Sumlińskiemu ufam bardziej niż Stonodze. Zobaczymy co się stanie podczas sprawy Stonoga<->Sumliński.