Wpis z mikrobloga

225 091 - 71 = 225 020

Autostrada A4 czyli zmagania z błotem i wiatrem.

Dzisiejszy wyjazd wisiał na przysłowiowym włosku. Przez noc lało, rano zresztą także. Z racji postępujących prac prowadzonych na ostatnim, nieukończonym odcinku autostrady A4 (Rzeszów - Jarosław) padła decyzja, że trzeba się przejechać póki to jeszcze możliwe. Grafika z skyscrapercity napawała optymizmem co do przejezdności odcinka acz mając na uwadze jeszcze nieukończone fragmenty wziąłem przezornie górala zamiast kolarki.
Deszcz na szczęście odpuścił i z 30 minutowym ślizgiem wraz ze znajomym udaliśmy się w kierunku Rozborza aby "wbić" się na autostradę. Niestety z racji wysokich nasypów zdecydowaliśmy jechać serwisówką. Jako że było tyle co po opadach serwisówka zamieniła się w jedno wielkie skupisko błota. I na nic błotniki...Przy obiekcie WA3 zaczekaliśmy na 3 kompana i tak ruszyliśmy już samą autostradą.
Pomimo niedzieli na budowie znaczny ruch. Nieustanny korowód ciężarówek, koparki, spycharki, walce i...ludzie. Jeden z budowlańców zaczął coś tam krzyczeć, że jazda tutaj jest niebezpieczna, że zrobimy sobie krzywdę itp itd. Może wyjdę na ignoranta ale...zwiedzanie przemyskich fortów było faktycznie niebezpieczne a tutaj? Nie wiem co musiałbym zrobić głupiego...skoczyć na główkę z wiaduktu? Spróbować zejść z wysokiego na 4 metry nasypu? Wywrócić się na asfalcie?
W Korniaktowie dojechaliśmy do wytwórni mas bitumicznych skąd nieustannie wyjeżdżały ciężarówki. Po jej minięciu było już o wiele spokojniej.
Na wysokości Głuchowa trafiliśmy na wiadukt który był ogrodzony wysoką siatką, na dole "cieciówka" przy składzie maszyn i...koniec serwisówki. Trzeba było zawrócić i jechać przez Smolarzyny oraz Dąbrówki przez co ominęliśmy blisko 8 km autostrady.
Wreszcie dotarliśmy do WA68. Szybka narada: odbijamy na Łańcut czy jedziemy na Rzeszowa? W oddali niby asfalt ale i cieciowa przyczepa oraz czerwony fiacik. Ryzyk fizyk, jedziemy. Podjeżdżamy, wymiana zdań, ochroniarz na szczęście z kategorii tych, co nie robią problemów. Dowiedzieliśmy się, że do Rzeszowa już znakomita większość jest ukończona i można kręcić bez przeciwwskazań. Dwa razy nie trzeba nam było mówić i tak oto zaczęliśmy pruć w kierunku Rzeszowa...wróć...pruć? Może i tak gdyby nie słynny wmordewind który to nas hamował do prędkości 16/17 km/h. W takim to tempie dojechaliśmy do węzła Rzeszów Wschód. Szybkie pytanie do kolejnego już ochroniarza jak najlepiej pokręcić do Rzeszowa i przez Trzebownisko, następnie obok zakładu karnego dotarliśmy do centrum. Zakup biletu na PKP, postój na słynne zapiekanki przy dworcu i po przyjeździe doraźne zmycie błota z roweru.

#rowerowyrownik
źródło: comment_UTeiveb7IgU7yRAn8mJPXmP70K8aWx2f.jpg
  • 2