Wpis z mikrobloga

Jest noc. Chłodniejsza niż wczoraj. Zamknąłem z tego powodu okno. W moim małym, ciasnym, nierówno oświetlonym pokoju zaczyna robić się nieprzyjemny dla innych - a dla mnie prawie nieodczuwalny zaduch, który dobrze komponuje się z nieporządkiem jaki tu panuje. Leże na łóżku, po mojej prawe stronie leżą porozrzucane ciuchy. Przede mną laptop z którego wydobywają się smutne dźwięki piosenki, którą dzisiaj dostałem. Po mojej lewej stronie drzwi. Za nimi śpi moja współlokatorka w innym pokoju. Choć tak podobna, to moje przeciwieństwo. Nie zamiatałem mojego pokoju już chyba od tygodnia. Nie radzę wchodzić do niego w skarpetkach. Chociaż nie miałby do niego nawet kto wchodzić. Stąd biorę się ja, mój długopis, to co piszę. Jestem sam. Nie jestem nic wart. Dwa ostatnie lata właściwie pogarszam tylko ten stan. Stan samotności i totalnego braku wartości. Od zagłady chronią mnie pieniądze moich rodziców i komputer. Dzięki pierwszemu żyje moje ciało, dzięki drugiemu mój mózg. Jednak nie ma w tym wszystkim mnie. Jest parę osób z którym utrzymuje kontakt. Dla których jestem ja. Są oni też dla mnie. Ale na tym się to kończy. Za niedługo przestaną być, przestanę być. Nie potrafię stworzyć z nimi żadnej więzi. Moze gdybym się skupił na tylko jednej z nich. Od snu odciąga mnie poczucie obowiązku. Mam jeszcze trochę ponad dwie godziny na oddanie niezaczętego jeszcze projektu.
Co ja robię?
Co ja mam robić?
Gdzie popełniłem błąd?
Czuje jakbym był na to wszystko skazany. Samotnośc wybrałem w końcu sam. Popaliłem już wszystkie mosty, popalę też i obecne. Nie wiem co zrobię.
Kończę już to co tutaj piszę. Spalę za chwilę w oknie mojego ostatniego papierosa. Oddam się melancholii, wezmę się za projekt, jednak nie pomoże mi nikt. Nie pomogę na pewno sobie sam. Do zobaczenia.

  • 2
  • Odpowiedz