Wpis z mikrobloga

Wiem, że Lancie to niezbyt chodliwe samochody (mało popularne, ludzie się ich boją), ale to co wyczyniają kupcy to już przegięcie :) I tak dziwi mnie odzew, ale pojawiają się sami 'Janusze spece' albo 'Mirki, co tylko chcieli zobaczyć'... Naprawdę, obserwując tych ludzi, to mam wrażenie, że większość z nich przyjechała tylko dlatego, że chciała zobaczyć ten samochód i się nim przejechać, a potem się wycofują, bo wolą popularne VW. Większość z nich pierwszy raz w życiu widziała taką Lancię i są zachwyceni, pytają jak to chodzi, jakie ceny części, zdziwieni jakie wyposażenie. Po prostu widać, że nawet nie zadali sobie trudu, żeby przeczytać choćby troszkę o tym samochodzie, tylko znaleźli przypadkiem ciekawy samochód, to przyjadą obejrzeć, ale broń boże kupić.

Tutaj część pierwsza moich przebojów z kupcami, nadszedł czas na kolejną partię.

Zawsze (co chyba jest największym błędem) telefonicznie mówię o wszystkich wadach samochodu, o tym co jest do zrobienia itd. Jednak niektórzy nie słuchają...

1. Facet umawia się, przyjeżdża na miejsce i narzeka, że tu troszkę rdzy (o czym mówiłem przez telefon), że są progi nieoryginalne (w 15 letnim? Nowiutkie progi i narzeka, poza tym też mówiłem przez telefon + jest info w ogłoszeniu), że odpryski lakieru itd.
Ostatecznie stwierdził, że jeśli zrobię blacharkę + lakiernik, to weźmie, ale nie w tej cenie, tylko za 1000zł mniej... Co ciekawe, mediana ceny tego rocznika/wyposażenia jest wyższa niż ja chcę za to autko. W dodatku tamte egzemplarze wcale nie są lepsze od mojego.

2. Facet (a właściwie dwóch) przyjechał, pooglądał, przejechał się, ogólnie bardzo 'na tak', a na koniec mówi, że póki co czeka na wypłatę i że teraz może dać 1/3 ceny, reszta na raty. Zaproponowałem raty w banku - jakoś nie chciał ;-)

3. Przyjeżdża, ogląda, stwierdza, że silnik 'z oleju'. Silnik jak silnik, nie myty od co najmniej 5 lat (czyli przez okres, jak ja jeżdżę autem), więc ubrudzony jest, ale ja bym nie nazwał go 'z oleju'. Stwierdza, że złom i sobie idzie :) Ja tym złomem jeżdżę miesięcznie ponad 1600km, olej zmieniam raz do roku i ile wleje tyle jest po roku, nigdy nie dolewam, bo nie ma potrzeby.
Aczkolwiek osobnik pierw dużo się naopowiadał, że nigdy nie oglądał tego samochodu z bliska, nie miał pojęcia jaki to silnik, nie wiedział jak wyglądają koszty eksploatacyjne - a takie informacje to pierwsze co można wyczytać np w autocentrum o danym modelu.

4. Kolejny jegomość, już na wstępie mówi (po przyjeździe), że na dzisiaj jest jeszcze w dwóch miejscach umówiony na oglądanie samochodu, ale chciałby sobie na żywo obejrzeć ten samochód.. Obejrzał i pojechał do następnego oglądać, chociaż stwierdził, że 'brałby, ale nie chce wystawić tych z którymi się umówił'... No to powodzenia, bo jeśli na jutro umówi się z kolejnym, to nigdy auta nie kupi, żeby nie wystawić kogoś z kim się umówił....

5. Spec elektryk od dzwonków gazowych. Poprosił mnie, żebym przyjechał na parking pod jego pracę. 20km w jedną stronę. Ale pal licho, niech mu będzie. Ogląda, ogląda, z zewnątrz ok, odpala - wszystko ok, patrzy na wydech, ja przegazowuję autko, nie dymi, więc ok, odkręca korek oleju i obserwuje. Zobaczył 'dymek' i twierdzi, że silnik zarżnięty. Ja tam dymu nie widziałem, a po prostu ruch gorącego powietrza wywołany pracą silnika. Oczywiście facet na nie. I ma do tego święte prawo. Ale potem z ciekawości poczytałem w internetach - jest cień prawdy w tym co mówił, ale miałby racje, gdyby to były spaliny, a uciekanie gorącego powietrza to norma - praw fizyki nie da się oszukać, zresztą o tym też tam przeczytałem, że to norma. Wiedział, że coś dzwoni, ale nie wiedział w którym kościele...

6. Facet jest 'na tak', ale za 5000zł:) (wystawione za 7000). Mówię facetowi, że średnia cena to obecnie ponad 7000, do tego tutaj ma nowe progi za ponad 1000zł itd, a facet 'ale ja mam tylko 5000 i nie mam zamiaru dawać więcej'... No po cholerę zawracasz mi głowę? Zresztą o ile pamiętam taki przypadek opisywany był też w części 1.

No i kilka nieoglądających, którzy tylko dzwonili:
1. A dlaczego progi robione? przerdzewiałe? No to pewnie bity.
Mówię facetowi, żeby sobie poczytał o tym aucie i że faktycznie ludzie na progi narzekają - w tym ludzie posiadający takie auto od nowości i wiedzą, że nie był bity. A ten mi wymyśla, że dlaczego pisze, że nie bity, skoro progi wymieniane - na pewno bity itd... Podziękowałem za rozmowę i życzyłem powodzenia w poszukiwaniu 15 letniego auta ze zdrowymi, fabrycznymi progami.

2. "A jakie spalanie? A co się najczęściej psuje? Bo wie Pan, ja kupiłem sobie już auto, ale zastanawiam się czy to był dobry wybór..." - mistrz :)

3. jakiś rusek, z nim się nie dogadałem :)

A narzekajcie sobie dalej, że za 5000zł nie idzie kupić nowego auta, a jakbym miał za tyle sprzedać, to wolę sobie zostawić, bo auto zacne i nietypowe, do tego tanie w eksploatacji i serwisowaniu. Jakoś nie boję się, że nie dojadę do pracy (a kawałeczek mam). Ja cenę mogę troszkę opuścić, ale bez przesady, wiem ile auto jest warte, znam średnią cenę modelu, znam stan mojego egzemplarza. Nie sprzeda się? Trudno, nie mam jakiegoś super parcia na to, żeby sprzedać. Dobrze jeździ, normalnie pali... Silnik wbrew temu co twierdzą kupujący jak najbardziej ok, bo ani oleju nie bierze, ani nie dymi spod korka, zresztą znajomy mechanik oglądał to autko, patrzył na silnik i tylko się śmiał, jak mu opowiadałem o tych kupujących. Wg niego z autkiem jest jak najbardziej wszystko ok.

Chcecie kupić okazyjnie? Kupcie sobie 10 letnią Alfę 156 ze skrzynią selespeed, jak jeden z Mirków. A potem wylewajcie żale na skrzynie i na całą markę, bo kupiliście auto z psującą się skrzynią, o której czytaliście ostrzeżenia w internecie, żeby jej nie kupować. Chcecie normalne, sprawne auto? To bądźcie przygotowani na normalną, rynkową cenę, a nie na obniżkę o 2000zł, czyli za 70% wartości. Jak chcecie naprawdę za 5000zł, to ok. Za dwa lata przyjedźcie, o ile któryś z wiodących portali nie zacznie nazywać Lybry youngtimerem.

To jest właśnie dodatkowy atut. Lybra (bo o tym autku mówimy) ma duże szanse stać się youngtimerem, a wtedy jej ceny pójdą ostro do góry.

Chcecie Lybrę za 5000zł? To szukajcie jej na złomie. Chcecie w idealnym lakierze, z czyściutkim silnikiem? Szukajcie w dwóch miejscach: albo u dealera, który znajdzie dla Was zaginiony, fabrycznie nowy egzemplarz, albo u Janusza Handlarza, który spawał ją z dwóch innych, więc musiał malować, a silnik tradycyjnie myty przed sprzedażą...

TUTAJ więcej o tym autku, gdyby ktoś chciał zobaczyć o czym mówimy...

  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@husky83: Ehhh... jak ja żałuję, że nie mam kasy :( Bo Lybra mi się strasznie podoba, a Twoja wygląda rzeczywiście na zadbaną :) Jak byś nie sprzedał tak do ok. roku, to może się spotkamy :D Bo i cena uczciwa i stosunkowo niedaleko ode mnie :)

A co do kupujących, to jest to masakra, że ja nie mogę... Pamiętam, jak sprzedawałem moje pierwsze auto - Punto I, rdza go trochę
  • Odpowiedz
Ehhh... jak ja żałuję, że nie mam kasy :( Bo Lybra mi się strasznie podoba, a Twoja wygląda rzeczywiście na zadbaną :) Jak byś nie sprzedał tak do ok. roku, to może się spotkamy :D Bo i cena uczciwa i stosunkowo niedaleko ode mnie :)


@gumiorek: Powiedziałbym normalna, bo jakoś specjalnie jej (niestety) nie chucham, ale na bieżąco staram się wszystko robić.

A absolutnym hiciarzem był pan, który chciał przyjechać z miernikiem lakieru
  • Odpowiedz
@husky83: Ja za te 2.000 co chcą Ci urwać sprzedałem mojego 18 letniego Punciaka ;p Progi miał przerdzewiałe ale nie robiłem i może dla tego się sprzedał ;p Generalnie auto było cycuś glancuś.;)
  • Odpowiedz
@SwiniaczXXX: ja progi zrobiłem z dwóch powodów:
1. Nie myślałem wtedy o sprzedaży 'na już'
2. O sprzedaży 'na później' myślałem, ale stwierdziłem, że z takimi progami nikt nie kupi, a jeśli nie pójdzie to i tak musiałbym je zrobić, więc zrobiłem je jak dla siebie :)
  • Odpowiedz
@husky83: No i dobrze ;p ja też bym swoje robił, gdyby nie to, że doszedłem do wniosku, że nie stać mnie na wewalanie kasy w to auto i poczekam aż się w życiu rozkręcę ;p także może do końca tego roku kupię coś za 5 tysi ;p
  • Odpowiedz
@husky83: > "Tak więc miernik miernikiem, nawet kupując auto za 500zł warto upewnić się, że w razie czego jest szansa przeżycia i że nie jest to składak z 10 innych..."

Niby tak, ale jak zaznaczasz, że auto blacharsko słabe i raczej na części bo poza tym ok, to chyba jednak bym sobie darował takie wycieczki, no ale każdy ma swoją metodę :)

Myślę, że jednak największym problemem jest fakt, że
  • Odpowiedz
Niby tak, ale jak zaznaczasz, że auto blacharsko słabe i raczej na części bo poza tym ok, to chyba jednak bym sobie darował takie wycieczki, no ale każdy ma swoją metodę :)


@gumiorek: A w sumie masz rację :)

Swoją drogą - szwagierka ostatecznie kupiła VW Polo 1.4 8v, rocznik 2000 za.... 6000zł + opłaty, czyli wyjdzie 7500zł.
Do tego rozrusznik do zrobienia (bendix haczy), blacharsko kilka wgniotek (parkingówki), do
  • Odpowiedz
@husky83: Klima, jak klima (ja mam dopiero teraz i dopiero poznaję, że może się to przydawać :D), ale ogólnie auto dużo większe, z tego samego rocznika, na pewno nie gorsze pod względem awaryjności i do którego, z tego co piszesz, tak naprawdę na "już" nie trzeba nic dokładać, kontra również mocno awaryjne Polo z tych roczników (znajoma rodziców ma - ma z nim co chwila problemy) - no co najmniej
  • Odpowiedz
Chyba, że ona z tych kierowców (kierowczyń ;)), co jak widzą coś większego niż segment B, to uciekają w popłochu bo "gdzie ja tym zaparkuję"? :D


@gumiorek: Trzeba do tego dodać, że do miasta praktycznie i tak nie jeździ, a najczęściej do pracy (duży parking), do rodziców albo do kościoła ;)

z tego co piszesz, tak naprawdę na "już" nie trzeba nic
  • Odpowiedz