Wpis z mikrobloga

Tak wrzucacie namiętnie zdjęcie #oleksy ,że mi się #suchar z nim związany przypomniał jak jeszcze był okrągły jak księżyc w nowiu.

Oleksy wrócił z zagranicznej delegacji, na której niesamowicie zasmakowała mu zupa żółwiowa. Wchodzi do restauracji w Warszawie i postanawia ją zamówić. Kelner z lekkim dziwieniem przyjmuje zamówienie, biegnie do kucharza je pokazać. Ten przejrzał wielką księgę z przepisami i znalazł, jest zupa żółwiowa. Wysłał kelnera szybciutko po żółwia do zoologicznego, a sam przygotowuje składniki. Chwile później mając żółwia przed sobą, przymierza się, by jednym płynnym ruchem obciąć biedakowi łeb. Pada cios, lecz żółw zwinnie schował łepek w skorupę. Kucharz zamierza się jeszcze raz, ale i tym razem żółw był szybszy. Po 30 minutach ciągłych prób dekapitacji żówia, do kuchni wpada ochroniarz Oleksego:

- Panie Kucharz, co z tą zupą?

- Przepraszam za zwłokę, ale ni jak sobie z tym skubanym żółwiem poradzić nie mogę.

- Proszę wsiąć zamach, tym razem się uda.

W tym momencie ochroniarz wkłada żółwiowi palec w odbyt. Zdziwiony zwierz wystawia szyję jak najdalej może. W tym momencie pada cios, a żółw wreszcie leży bez głowy.

- Dziękuję za pomoc. Bez pana bym sobie nie poradził! Skąd zna pan taką sztuczkę? Jest pan jakimś specjalistą od żółwi?

- Nie... Ale od 10 lat wiążę Oleksemu krawat...
  • Odpowiedz