Mój kumpel z Warszawy, wielka szycha, zawód: syn tatusia, wczoraj w nocy na jakimś after party po klubie, szpanował przed nowo poznanymi pannami, że wciąga kokainę, gdzie tak naprawdę #!$%@?ł polską amfę. Jakiś koleś nalegał, żeby go poczęstował. Ten z oczywistych powodów nie chciał, ale tamten rzucił 100zł na stół i chciał tylko jedną kreskę. I w tym miejscu historia staje się jeszcze bardziej nieprzewidywalna - koleś nie poznał się, że to