Witamy w 2561 roku!

Tajski Nowy Rok (Songkran) przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. To, co się działo na ulicach od piątku rano, to jest po prostu nie do opisania. Cały kraj zamienił się w regularną wodną wojnę. Taki Śmigus Dyngus, ale do sześcianu. No i 30 stopni w cieniu też sprzyjało laniu się wodą.

Zaczęło się w czwartek wieczorem. Byliśmy jeszcze w Hua Hin, gdzie teraz mieszkamy. Już było czuć w powietrzu, że nadchodzi potężne świętowanie. Garstki ludzi goniły się po ulicach z wiadrami wody, gdzieś tam dostaliśmy małym strumieniem wody. Zabezpieczyliśmy się i jeszcze tego wieczora zaopatrzyliśmy się w b--ń. To była dobra decyzja :D

W
PeeJay - Witamy w 2561 roku!

Tajski Nowy Rok (Songkran) przerósł nasze najśmielsze...

źródło: comment_km6VcABDaXCsk2AnXmerqixEJrPR1jsO.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@PeeJay

I to są święta, a u nas albo kościelne, albo smęty typu dzień zmarłych, dzień niepodleglosci, aby sebixy mogły się wyszaleć bądź jakieś pseudopodróby Halloween gdzie w morde można dostać za pytanie "cukierek albo psikus" - zazdroszcze przygody.
  • Odpowiedz
@Gasquet: No kontrast z polskimi świętami od razu przychodzi na myśl, ale nie chciałem narzekać :P Jestem ciekaw, jak by wyglądał u nas Śmigus Dyngus, gdyby Wielkanoc wypadała w wakacje. Energia w narodzie do takiej zabawy jest - vide świętowanie dużych sukcesów sportowych. Dla mnie od zawsze świętem roku był juwenaliowy korowód w Krakowie (pewnie w innych miastach zabawa jest podobna), bardzo podobny klimat, takiej szalonej radości na ulicach, no
  • Odpowiedz
W ramach p-------------a sie bez powodu sprostuję, że Songkran to tajski nowy rok, a nie tajlandzki. Niemniej fajna zabawa wiec udanego sikania z sikawki życzę ;)
  • Odpowiedz