Byłem przejazdem z kumplem w McDonaldzie. Wzięliśmy po symboliczne dwa cheeseburgery, bo byliśmy po obiedzie, ale mieliśmy smaka. Siedzimy sobie tak i siedzimy, oglądamy jakieś etykietki, czytamy menu... Zauważyłem na woreczku od kanapki rozpiskę ile białka/tłuszczu/soli/kalorii ma owy czisburger i jaki stanowi to procent zapotrzebowania KOBIET I DZIECI. Wywiązała się taka konwersacja (obaj z pełnymi mordami):

- Ty, patrz na to

- No?

- Jest napisane dla kobiet i dzieci, a czemu