moi rodzice przyjechali dziś do mnie z wizytą chyba tylko po to, żeby zaopatrzyć moją lodówkę w masę jedzenia, zapłacić za mnie rachunki i niemal od razu wyjechać, bo im się zachciało jechać do świętej lipki. kocham ich zrywy szczodrobliwości, chociaż nie ukrywam, że czasami chciałabym, żeby zostali na dłużej, niż kilka godzin. odzwyczaiłam się od samotności i gryzie mnie jak uparty pies! nie wiem, czy zniosłabym bycie z kimś na stałe,
@diagnoza: Mam ten sam dylemat, chociaż ja jeszcze kocham samotność do tego stopnia, że nie muszę się z nikim widzieć przez parę tygodni. Myślę, że kiedyś znajdzie się odpowiednia osoba, z którą chętnie będę rozmawiał i sympatycznie milczał. ;)
  • Odpowiedz