Ostatni odcinek był nawet spoko, zbliżył się poziomem do Kagujki i to nie pierwszy raz zresztą, ale biorąc pod uwagę fuszerę odstawianą niejednokrotnie wcześniej, można mieć mieszane odczucia co do całości. Pomijając jakość techniczną wołającą czasem o pomstę do nieba, w serii było czasem zbyt duże stężenie edgy motywów, głównie z udziałem Yamai. Zamiast balansować na granicy dobrego smaku, ta została nieraz przekroczona i mimo że Komi-san to ogółem seria która aspiruje
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach