• 1384
Jako, że właśnie wróciłem z Francji mam do wygrania wśród osób plusujących ten wpis rozlosuję wino Bordeaux, rocznik '94.


hudsone, największy wykopowy oszust rozdaje wino? xD a 500 debili plusuje? nawet mi was nie żal frajerzy xDDDDDDDDDDDDDDD
  • Odpowiedz
Czytając wasze #coolstory przypomniała mi się pewna historia. Pewnego razu przygotowywaliśmy w korpo bardzo ważny projekt. Cudem podpisaliśmy wyjątkowo korzystny kontrakt z japońską firmą, i od tego przedsięwzięcia zależało czy będą z nami dłużej współpracować. To była wyjątkowo skomplikowana sprawa. Japończycy wchodzili na polski rynek i potrzebowali całej masy dokumentów prawnych z tłumaczeniem, oprócz tego chcieli analizy marketingowe, badania rynku, prognozy i na koniec najważniejsze - mieliśmy napisać dla nich stronę i aplikacje których potrzebowali do promocji kiedy już zaczną działalność. Podzieliliśmy się obowiązkami, każdy oddział zabrał się za co innego, ale trochę przeliczyliśmy nasze siły. Został nam tylko tydzień do dedlajnu, ale wiadomo już było, że się nie wyrobimy. Całe biuro w nerwach, nasz menadżer miotał się po wszystkich oddziałach, wyrywał sobie włosy z głowy, koszmar.

W końcu ktoś z szefostwa rzucił pomysł - sami się nie wyrobimy i musimy zatrudnić kilku freelancerów. Oczywiście kierownik wybrał najlepszych: dwóch programistów, tłumacza i kilka innych, nie mniej potrzebnych, osób. Tu jednak pojawił się kolejny problem. Muszę wspomnieć, że rzecz miała miejsce około pół roku po ogłoszeniu w mediach światowego kryzysu. Niestety nasza firma, tak jak i inne, miała wtedy problemy finansowe i musielibyśmy wziąć kredyt żeby opłacić nowych pracowników na czas trwania projektu. Jeżeli, pomimo pomocy, nie zdołalibyśmy wykonać zamówienia firma by zbankrutowała. Wszystko wisiało na włosku i zebrała się rada nadzorcza żeby podjąć ostateczną decyzję.

Pamiętam to jak dziś, z perspektywy czasu mogę wam powiedzieć Mirki, że to było najbardziej nerwowe popołudnie mojego życia. Całe korpo czekało na decyzję z posiedzenia rady kiedy do biura weszła sprzątaczka, pani Danka, ubrana w niebieski fartuch wiązany na plecach ze szmatą i wiadrem, jak co piątek miała umyć okna, ale kiedy zobaczyła nasze miny od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Zapytała co się stało, odpowiedzieliśmy, że zebrała się rada bo potrzebujemy tłumacza japońskiego i to takiego który zna się na prawie, oprócz tego kogoś kto zrobi stronę, pomoże robić badania rynku, itd. Pani Danka uśmiechnęła się, wyjęła telefon i powiedziała, że chyba może pomóc, że zna kogoś kto zrobi te tłumaczenia. Wtedy wyszła na korytarz zadzwonić a my oniemieliśmy, bo usłyszeliśmy jak dzwoni do męża.

Był
Kurde Mirki nie uwierzycie jakiego gościa spotkałem jak byłem u niego po miód. Koleś mieszka na wsi i jest inwalidą. Pierdu pierdu zapytał czym się zajmuję - aaa mówię, że lubię fizykę, kosmos i takie tam. On mówi, że fajnie fajnie, bo on też bardzo się interesuje i tak się hobbistycznie zajmuje nauką. Zapytałem co na ten przykład - a on - że na przykład tydzień temu rozpracował działanie czarnych dziur. Nigdy