#bobburgers
Obejrzałem wszystkie odcinki z rozpędu, ale ogólnie jestem zawiedziony.
Pierwszy odcinek to było wow. Tina wbiega do restauracji, kładzie się na podłodze i płacze bo jej upatrzony chłopak cośtamcoś, rodzeństwo nachyla się nad nią i padają zdania
Louise - oh, you should kill youself
Gene - yea!
Myślę sobie "o kurde dzikie, to może być dobry serial"... Scena o podobnej "mocy" nie pojawiła się w żadnym z 262 odcinków, tak jakby scenarzyści dostali opierdziel że za mocno wystartowali.
  • 0
@Duddkov:
1. przez skokowy poziom odcinków. Jedne są rewelacyjne, np. ten z pilotem do wczytywania życia jak w grze, a chwilę potem odcinek o przerośniętych plemnikach. Odcinek o symulacji, w symulacji, w innej symulacji, a potem odcinek cały poświęcony że jerry ma przelecieć matkę.

2. serial ma łatkę że naśmiewa się z rzeczy z których śmiać się nie powinno, np. bohaterowie w tym samym odcinku odtwarzają pearl harbor, a chwilę potem wstrzymują się od odtworzenia 9/11 bo to by było złe.

3. Wykreowali Ricka na geniusza w szachach 10D, gość zbudował maszynę oddzielającą alternatywne wszechświaty żeby w tym gdzie żyje mógł spotkać wyłącznie siebie jako najinteligentniejszą istotę, a następnie przegrywa pojedynek z kosmitą co korzysta z jego kibla. Albo nie może odtworzyć keczupu z mcdonalda. Albo próbuje po prostu zastrzelić prezydenta Mortiego z zerową szansą na powodzenie. Przykład w
  • Odpowiedz