@d__k: A ja się bardzo cieszę że Clara odchodzi. Dlaczego? Oto moje argumenty:

Miała absolutnie genialne wejście. Ba! Śmiem twierdzić, że żaden z dotychczasowych towarzyszy nie pojawił się z takim przytupem. Pierwsze odcinki z jej udziałem Moffat rozwiązał świetnie, szykowała nam się zagadka na niespotykanym poziomie. Jednak zakończenie tej historii... Cóż, moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia.

Clara jako kreacja jest moim zdaniem popkulturalną papką. Tylko niezwykła uroda i duży talent aktorski Jenny spowodowały, że stała się ulubienicą. Jednak jeżeli odrzeć ją z tej otoczki co nam zostaje? Moim zdaniem postać płytka, pozbawiona własnych cech osobowości. Co można o niej powiedzieć oprócz tego że JEST i jest śliczna jak obrazek? Nic. To w sumie jedna z najpłytszych postaci. Idealnie wpisuje się w ogólnie moim zdaniem słaby sezon ósmy dostosowany do widowni amerykańskiej - bardzo szybka akcja, dużo wydarzeń, zero głębi. Clara lata za Doktorem i się uśmiecha lub jest smutna. Doktor Who przyzwyczaił nas do postaci wielowymiarowych, wielowątkowych, o własnych cechach osobowości, bardzo ludzkich, tak z zaletami jak i wadami, które ewoluują i ukazują nam się często w diametralnie różnym świetle. Irytująca Donna, którą trudno było lubić, jednak była tak bardzo ludzka i złożona i stanowiła realną przeciwwagę dla Doktora, tak cudnie zwyczajna Rose, niezbyt błyskotliwa dziewczyna z blokowiska, wręcz anty-archetypiczny bohater filmowy, niekiedy głupia, niekiedy urocza, często denerwująca swoją ludzką ułomnością i małostkowością, ale o bardzo bogatym wnętrzu. Moim zdaniem o samej Rose i jej relacjach z Doktorem można by napisać potężne opracowanie. Pond i Rory, których relacje wzajemne oraz różne postrzeganie otaczającego ich świata nadały pęd serii na dwa absolutnie genialne sezony (odświeżyłem sobie własnie piątą serię i powiem jedno - to jest Doktor na wyżynach swojej możliwości). I znów mamy Clarę. Clarę której ukazano osobowość dorównuje osobowości mątwy, ewentualnie bardzo ładnej orchidei. Clara jest po to aby być i świecić oczkami, czasami łezkę uronić i biegać z uśmiechem w koło. W dodatku to jak jest stylizowana... Jest nierealna, filmowa, idealna. Zawsze pięknie ubrana, zawsze idealnie zrobiona, bez różnicy co by się nie działo. Jak śliczna dziewczyna w amerykańskim block-busterze. Nie tego oczekuję- chcę podkrążone oczy River, chcę obrzydliwe spodnie Rose z Marks&Spencer i jej krzywy makijaż gdzie widać źle nałożony puder- bo i skąd u prostej dizewczyny poczucie mody i ciuchy od
  • Odpowiedz
O 18.00 będę miał milion pięćset czterdziesty dziewiąty egzamin na prawo jazdy.

Czuję negatywne emocje jak już tylko widzę L-kę albo trafiam na program motoryzacyjny w tv...

Powoli nie mam już na to nerwów, a za wydane pieniądze kupiłbym już sobie pierwszy samochód.

Najgorsze