Numer 1001: Eripe - Życie to nie film
Pewnie spodziewaliście się tu jakichś fajerwerków albo co najmniej Bohemian Rhapsody, lecz zakończę to wyzwanie po mojemu. Można się z tego śmiać, może się to wydawać dziecięco naiwne, ale Eripe jest moim ulubionym raperem, bo z żadnym artystą nie poczułem takiej więzi, by znać w pewnym momencie wszystkie jego tracki na pamięć. Nikt mnie tak wiele razy nie zaskakiwał swoimi punchline'ami, żadne wersy nie weszły mi tak potężnie w głowę.
W tym miejscu mogłoby się znaleźć kilka kawałków - "Prędzej martwy niż słaby", który jest moim stałym, podręcznym psychoterapeutą czy "To chore", zawierające wers będący chyba moim mottem: "Brałbym z życia garściami, ale zacisnąłem pięści". Wybrałem jednak "Życie to nie film", ponieważ, jak może zauważyliście po wrzucanych trackach i opisach, z jakiegoś powodu postrzegam bardzo mocno świat jakbym był bohaterem filmu. Czasami nawet nie jakbym był bohaterem, tylko jakbym obserwował z trzeciej osoby Kordianazioma będącego bohaterem filmu. Ma to swoje poważne implikacje, o których nie dziś, nie tutaj, ważne jest jednak to, jak metafora filmu i ta nagła zmiana charakteru z dobijającego na motywujący czyni wrzucony tu kawałek niezwykle dla mnie ważnym. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale jest to dla mnie cholernie istotny track, dlatego wieńczy moją listę. Życie to nie film, pamiętajcie.
Pewnie spodziewaliście się tu jakichś fajerwerków albo co najmniej Bohemian Rhapsody, lecz zakończę to wyzwanie po mojemu. Można się z tego śmiać, może się to wydawać dziecięco naiwne, ale Eripe jest moim ulubionym raperem, bo z żadnym artystą nie poczułem takiej więzi, by znać w pewnym momencie wszystkie jego tracki na pamięć. Nikt mnie tak wiele razy nie zaskakiwał swoimi punchline'ami, żadne wersy nie weszły mi tak potężnie w głowę.
W tym miejscu mogłoby się znaleźć kilka kawałków - "Prędzej martwy niż słaby", który jest moim stałym, podręcznym psychoterapeutą czy "To chore", zawierające wers będący chyba moim mottem: "Brałbym z życia garściami, ale zacisnąłem pięści". Wybrałem jednak "Życie to nie film", ponieważ, jak może zauważyliście po wrzucanych trackach i opisach, z jakiegoś powodu postrzegam bardzo mocno świat jakbym był bohaterem filmu. Czasami nawet nie jakbym był bohaterem, tylko jakbym obserwował z trzeciej osoby Kordianazioma będącego bohaterem filmu. Ma to swoje poważne implikacje, o których nie dziś, nie tutaj, ważne jest jednak to, jak metafora filmu i ta nagła zmiana charakteru z dobijającego na motywujący czyni wrzucony tu kawałek niezwykle dla mnie ważnym. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale jest to dla mnie cholernie istotny track, dlatego wieńczy moją listę. Życie to nie film, pamiętajcie.
No dobra, traczyna numer 1001 wleciała wczoraj pod tag #1001traczyn, czas więc podsumować jego historię. 19 grudnia 2016 roku miałem mało pogodny wieczór, słuchałem w samotności muzyki i miałem w głowie dosłownie taką myśl: "Ech, do niczego się nie nadaję, nic nie umiem, umiem chyba tylko słuchać muzyki, bo tak się w nią wczuwam". Pomyślałem, że zacznę wrzucać piosenki, których słucham, tak dla "pochwalenia się" gustem i zebrania ich w kupę. Na początku wleciało "Redbone" Childish Gambino, które zebrało 1 plusa. Sukces. Dziś po blisko 3 latach (w miarę) regularnego wrzucania piosenek statystyki wyglądają tak:
- liczba tracków: 1001 ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Duze stezenie dobrego podziemia. Smutne ze ludzie potrafia tak sie pogubic przez substancje psychoaktywne. Skutkiem jest to ze niestety nigdy tych panow nie uslyszmy juz razem
Link