jak kiedyś jarałem z kumplem/kumplami to hehe blancik i fajnie, wesoło, przyjemnie, ryj aż się cieszył z niczego i w ogóle dobrze w #!$%@?.
a potem brałem ten sam towar do domu, spaliłem lufkę i paliłem sam i była zła faza. serce #!$%@?ło jak szalone, depresja się pogłębiała i jakieś dziwne psychozy mnie łapały.
jak kiedyś jarałem z kumplem/kumplami to hehe blancik i fajnie, wesoło, przyjemnie, ryj aż się cieszył z niczego i w ogóle dobrze w #!$%@?.
a potem brałem ten sam towar do domu, spaliłem lufkę i paliłem sam i była zła faza. serce #!$%@?ło jak szalone, depresja się pogłębiała i jakieś dziwne psychozy mnie łapały.
czy to to slynne placebo?