#anonimowemirkowyznania ponad 1,5 roku temu zapisałem się do programu oferującego szkolenia i kursy w MOPSie (program finansowany ze środków UE), przed sobą miałem jeszcze ostatni rok studiów, zależało mi przede wszystkim na kursie z prawa jazdy. Do programy mogłem przystąpić, ponieważ moja mama jest podopieczną MOPSu. Najpierw uczestniczyłem w zajęciach z doradcą zawodowym, a następnie kazano wszystkim uczestnikom poszukać sobie jakiegoś kursu/szkolenia, które zostanie sfinansowane ze środków przyznanych na program. Wybrałem, inni też wybrali. Jako jedyny jednak (przynajmniej tak mówiła księgowa ośrodka) ukończyłem wybrany przez siebie kurs. Następnie miał odbyć się kurs prawa jazdy, na który wszyscy czekali. Od września 2016 roku nieustannie nas zwodzono i powtarzano: "już niedługo się zaczną". W czerwcu 2017 roku (!!) zadzwoniła do mnie babka, mówiąc, że prawo jazdy zaczną się w połowie sierpnia. Chciała mi opchnąć jeszcze jeden kurs, ale powiedziałem, że niet- bo szukam pracy i nie mogę pozostawać dłużej bez pracy, że ewentualnie gdyby kurs prawa jazdy faktycznie zaczął się w tej połowie sierpnia, to wtedy spróbuję (dałem sobie czas na znalezienie pracy do końca września: w tym czasie pisałem pracę inżynierską, i podejmowałem się jednorazowych zleceń, przede wszystkim mieszkałem z mamą). Nikt do mnie z MOPSu nie dzwonił przez kolejne miesiące, i dalej nikt nie zadzwonił! Zadzwoniła za to baba z firmy, która musiała wygrać przetarg na przeprowadzenie kursu. Ja już znalazłem pracę (nadal pracuję), w mieście oddalonym o 200 km. Nikt w sprawie kursu nie kontaktował się ze mną ani telefonicznie, ani mailowo, nawet przez sms, nikt nie powiadomił mnie, kiedy się zaczyna, gdzie się w ogóle odbywa, a przede wszystkim nie zapytał czy jestem w stanie na niego uczęszczać. Po 1,5 roku udało im się zorganizować w końcu kurs, ale nie pofatygowali się, żeby jakkolwiek mnie powiadomić.
Dzisiaj rozmawiałem z mamą, i powiedziała, że musi powiedzieć, że nie mogę uczęszczać na ten kurs, a potem, że mogą jej zabrać zasiłek, potem powiedziała, że żartuję. Wystraszyłem się, że przeze mnie mogliby jej pozbawić środków do życia. Matka jest stara, samotna i schorowana (zamierzam jej pomagać, ale ja aktualnie też pracuję za najniższą krajową póki co, a muszę z tego opłacić pokój + rachunki, + chociaż 300zł na życie. dla niej zostałoby mi 300zł na wszystko- na jedzenie, na rachunki na leki). Jestem #!$%@? niesamowicie ich niekompetencją i idiotyzmem- od roku obiecywali, że praojazdy zaczną się we wrzesniu 2016, potem, że tuż tuż lada moment, a kiedy w końcu się zaczęły (po 1,5 roku!!!) to nikt mnie nie poinformował o tym!!!! Nie będę rezygnować z pracy, tylko po to, żeby móc zrobić prawko, i zostać dalej bezrobotnym, chociaż wygląda to tak, jakby im to było na rękę, kurrrrrrrrrwa, co za głupia #!$%@? to prowadzi.
Moje pytanie, może ktoś się orientuje, czy jeśli zrezygnuję z tego kursu z ważnego powodu, jakim jest zatrudnienie, ale też ich winy- zwlekania, to czy mogą za to ukarać odebraniem zasiłku mojej matce? czy prędzej nie mogliby ukarać mnie i kazać oddawać koszt kursu? wolałbym to, i żyć o suchym pysku, niż żeby odebrali go mamie. okropnie się z tym czuję naprawdę, mama po utracie pracy pare lat temu popadła w depresję, nie poradziła sobie z życiem, które i tak jej dopiekło od początku, doszła cukrzyca, problemy ze wzrokiem, śmierć babci (...) jestem okrutnie #!$%@? i się boję - czy naprawdę za mnie mogą ukarać moją matkę... za ich niewyobrażalną głupotę.
@AnonimoweMirkoWyznania: ten kurs jest w ramach projektu "Pomosty do kariery"? Jeżeli tak to teoretycznie mogą Cie ukarać. W praktyce wygląda to jednak tak, że rzadko kiedy żądają zwrotu kosztów. Co do Twojej mamy to nie sądzę by MOPS miał jakiekolwiek podstawy do zabrania jej zasiłku. Ty podpisywałeś deklaracje wiec to do Ciebie mogą mieć jakieś roszczenia.
ponad 1,5 roku temu zapisałem się do programu oferującego szkolenia i kursy w MOPSie (program finansowany ze środków UE), przed sobą miałem jeszcze ostatni rok studiów, zależało mi przede wszystkim na kursie z prawa jazdy. Do programy mogłem przystąpić, ponieważ moja mama jest podopieczną MOPSu. Najpierw uczestniczyłem w zajęciach z doradcą zawodowym, a następnie kazano wszystkim uczestnikom poszukać sobie jakiegoś kursu/szkolenia, które zostanie sfinansowane ze środków przyznanych na program. Wybrałem, inni też wybrali. Jako jedyny jednak (przynajmniej tak mówiła księgowa ośrodka) ukończyłem wybrany przez siebie kurs. Następnie miał odbyć się kurs prawa jazdy, na który wszyscy czekali. Od września 2016 roku nieustannie nas zwodzono i powtarzano: "już niedługo się zaczną". W czerwcu 2017 roku (!!) zadzwoniła do mnie babka, mówiąc, że prawo jazdy zaczną się w połowie sierpnia. Chciała mi opchnąć jeszcze jeden kurs, ale powiedziałem, że niet- bo szukam pracy i nie mogę pozostawać dłużej bez pracy, że ewentualnie gdyby kurs prawa jazdy faktycznie zaczął się w tej połowie sierpnia, to wtedy spróbuję (dałem sobie czas na znalezienie pracy do końca września: w tym czasie pisałem pracę inżynierską, i podejmowałem się jednorazowych zleceń, przede wszystkim mieszkałem z mamą). Nikt do mnie z MOPSu nie dzwonił przez kolejne miesiące, i dalej nikt nie zadzwonił! Zadzwoniła za to baba z firmy, która musiała wygrać przetarg na przeprowadzenie kursu. Ja już znalazłem pracę (nadal pracuję), w mieście oddalonym o 200 km. Nikt w sprawie kursu nie kontaktował się ze mną ani telefonicznie, ani mailowo, nawet przez sms, nikt nie powiadomił mnie, kiedy się zaczyna, gdzie się w ogóle odbywa, a przede wszystkim nie zapytał czy jestem w stanie na niego uczęszczać. Po 1,5 roku udało im się zorganizować w końcu kurs, ale nie pofatygowali się, żeby jakkolwiek mnie powiadomić.
Dzisiaj rozmawiałem z mamą, i powiedziała, że musi powiedzieć, że nie mogę uczęszczać na ten kurs, a potem, że mogą jej zabrać zasiłek, potem powiedziała, że żartuję. Wystraszyłem się, że przeze mnie mogliby jej pozbawić środków do życia. Matka jest stara, samotna i schorowana (zamierzam jej pomagać, ale ja aktualnie też pracuję za najniższą krajową póki co, a muszę z tego opłacić pokój + rachunki, + chociaż 300zł na życie. dla niej zostałoby mi 300zł na wszystko- na jedzenie, na rachunki na leki). Jestem #!$%@? niesamowicie ich niekompetencją i idiotyzmem- od roku obiecywali, że praojazdy zaczną się we wrzesniu 2016, potem, że tuż tuż lada moment, a kiedy w końcu się zaczęły (po 1,5 roku!!!) to nikt mnie nie poinformował o tym!!!! Nie będę rezygnować z pracy, tylko po to, żeby móc zrobić prawko, i zostać dalej bezrobotnym, chociaż wygląda to tak, jakby im to było na rękę, kurrrrrrrrrwa, co za głupia #!$%@? to prowadzi.
Moje pytanie, może ktoś się orientuje, czy jeśli zrezygnuję z tego kursu z ważnego powodu, jakim jest zatrudnienie, ale też ich winy- zwlekania, to czy mogą za to ukarać odebraniem zasiłku mojej matce? czy prędzej nie mogliby ukarać mnie i kazać oddawać koszt kursu? wolałbym to, i żyć o suchym pysku, niż żeby odebrali go mamie. okropnie się z tym czuję naprawdę, mama po utracie pracy pare lat temu popadła w depresję, nie poradziła sobie z życiem, które i tak jej dopiekło od początku, doszła cukrzyca, problemy ze wzrokiem, śmierć babci (...) jestem okrutnie #!$%@? i się boję - czy naprawdę za mnie mogą ukarać moją matkę... za ich niewyobrażalną głupotę.