#anonimowemirkowyznania Mam pytanie, bo jestem ciekawy czy tylko ja mam takiego pecha w życiu.
Otóż osobowość mam ektremalnie ugodową, jestem z gatunku tych cichych i spokojnych raczej. I to co mnie ciekawi - przez większość życia trafiałem na toksyczne osoby, które chciały się zabawić moim kosztem. Z czasem się uodporniłem i umiem odbić piłeczkę czy pogrozić jak ktoś przegina, jednak lata młodości to była tragedia. Czy też przez większość życia trafialiście na osoby, które przynajmniej was "badały" i starały wam się wejść na głowę? Albo po prostu - czy regularnie trafialiście w życiu na toksyczne osoby? A może odwrotnie - przez większość życia byliście respektowani i nikt nie ważył się wam cokolwiek powiedzieć oprócz pojedyńczych przypadków. Podejrzewam, że to też kwestia postury - do takiego byczka 190 cm / 100 kg mało kto podskoczy, a chuderlaka wiadomo można atakować nic groźnego nie zrobi.
@AnonimoweMirkoWyznania: Tu jest dobrze pokazane o co chodzi z toksycznymi osobami i dlaczego najczęściej "obrywa" się tym którzy sobie na to nie zasłużyli (+ jak się przed tym bronić, bo ludzie z głupich nawyków często nie wyrastają) https://www.youtube.com/watch?v=YfgE-lVrKCY
#anonimowemirkowyznania #logikarozowychpaskow #dzieci #zwiazki #zalesie #rozwod Mam 37 lat moja żona 35 lat od 10 lat staramy się o dziecko i już mam tego dość, moja żona ma jakieś problemy z zajściem w ciąże odwiedziliśmy tuzin lekarzy, diety nie diety, leki, inseminacje - za 10 lat chyba wydaliśmy tyle hajsu na to że moglibyśmy kupić mieszkanie a i tak dalej nic. Do mojej żony nie dociera to, że nie urodzi dziecka - ja też chce mieć dziecko, od 5 lat jej już mówię, że zaadoptujmy. Ale już mam totalnie dosyć tego starania się o dziecko: - jak ma "dni płodne" to muszę się kochać z nią non stop - lekarz jej powiedział, że plemniki odnawiają się co około 8h, więc co 8h można próbować. Więc od 10 lat w dni płodne ułożony grafik, szybki numerek przed pracą, po pracy nawet się nie zdążę rozebrać, zjeść obiadu no i jeszcze w nocy. Co ja jestem jakiś koń rozpłodowy, że mam się "r----ć" na zawołanie, do tego jak powiem,że nie mam ochoty, siły w te dni to wielka obraza, że się nie chcę z nią starać o dziecko
- tak samo te zabiegi inseminacji też mnie wykańczają, kupę siana to kosztuje a na końcu wchodzisz do jakiegoś obleśnego pokoiku 2 na 2 metry z telewizorem i pornosami po to by zwalić konia i spuścić się do pojemniczka. K---a czaicie cały sztab ludzi wraz z moją żoną, czeka za drzwiami aż wyjdę ze słoiczkiem mojej spermy. Sto razy powtarzałem, że mam tego dość, że jak chce to niech idzie ze mną do tego pokoju i zrobi robotę - no ALE NIE,
@AnonimoweMirkoWyznania: Twoja żona musi zrozumieć, że to jest dobry czas na jakiś kompromis z jej strony. W przypadku jeżeli adopcja nadal jest możliwa (wasz wiek) to dużo lepszej opcji ani czasu na to nie będzie. Oczywiście, większość rodziców by chciała żeby "oczka był po babci, nosek po dziadku, uszka po mamie" itd. ale żona powinna być otwarta na nową przygodę. Znam parę która adoptowała rodzeństwo i są teraz szczęśliwą rodziną,
#anonimowemirkowyznania #bekazpodludzi #patologiazewsi #logikaniebieskichpaskow Ludzie to są powaleni mocno, pożyczyłem kolesiowi z pracy 1000,00 polskich złotych. Mija chyba 3 rok, gdzie nie oddał mi hajsu, koleś u nas nie pracuje już. Jak mu pożyczałem, pieniądze to się upominałem co miesiąc, zresztą ta pożyczka miała być do oddania za "2 miesiące". Minął rok, zacząłem się upominać co kwartał - ale co chwilę inna historyjka, a to pracy niema, a to coś, a to pobili go ktoś i musiał wydać na zęby 5 tysięcy. I przestałem się w końcu upominać. Ale typek wrzucił na fejsbuku że kupił sobie "nowe" auto, więc z automatu do niego piszę:
co jest k---a masz do oddania tysiaka a kupujesz sobie auto, no wiesz stary auto mi się zepsuło i musiałem mieć coś na dojazdy do pracy
@AnonimoweMirkoWyznania: Chyba każdy w życiu miał podobną sytuację która nauczyła, że jak ktoś chce pożyczkę, to niech się uda do banku. Ludzie nie mają wstydu, a ja na nich nie mam nerwów.
#anonimowemirkowyznania Moi rodzice są religijni, choć w sumie sam nie wiem. Jedynie to chodzą do kościoła co niedziele i w jakieś święta. Jak się możecie domyśleć rykoszetem dostaję ja, od gówniaka wysyłali mnie do kościoła. Pomijając niedziele i święta, także w majówki/czerwcówki/październikówki/drogi krzyżowe. Jako nygus nie miałem nic do gadania. Czas płynął i płynął, a ja nabierałem coraz większej niechęci do tej instytucji. Od pierwszych ławek jako młodzian, do bramy przed kościołem, w której leciała bajerka z kumplami. Swoją drogą byłem też ministrantem, trochę wina się wypiło, pozżerało opłatków i ogólnie odwalało różne "przypałowe" sytuacje, ale to w sumie mógłby być inny wpis.
Ogólnie się nie sprzeciwiałem, wolałem uniknąć kłótni i chodziłem sobie na pogawędkę, bo zawsze kogoś tam spotykałem. Jednak od pewnego czasu, biorąc pod uwagę co kościół robi ostatnimi czasami, sprawy jakie wychodzą na jaw i ogólnie, że jest jakby nietykalny, a sam robi co chce i nikt nie wyciąga konsekwencji stwierdziłem: dość. Nie będę uczestniczył w tej szopce.
wydaje mi się dziwna. Oczywiście większość osób w mniejszym bądź większym stopniu przechodziło przez podobne sytuacje, ale jeżeli kogoś nie ciągnie do kościoła to trzeba to osobom wielce wierzącym w rozsądny sposób przedstawić. W sensie, nie w stylu "nie bo nie", tylko jakoś argumentować.