Postanowiłem przekopiować wpis, który rok temu zamieściłem na jednej z grup zegarkowych, może kogoś zaciekawi, enjoy :-)
Notka o zegarze, który chyba nikomu nie zmieści się na nadgarstek, a mianowicie o słynnym Big Benie (chociaż technicznie rzecz biorąc to nazwa dzwonu, nie samego zegara).
16 października 1834 wybuchł gwałtowny pożar, który wstrząsnął całym imperium – w samym sercu Londynu w płomieniach stanął symbol siły Wielkiej Brytanii – istniejący od XI wieku Pałac Westminsterski, siedziba Parlamentu. Przez dwa lata po tragedii specjalna komisja królewska analizowała 97 projektów odbudowy pałacu, by w końcu wybrać miszmasz renesansu z neogotykiem autorstwa Charlesa Barry’ego. Jednym z elementów odrestaurowanego obiektu miała być spektakularna wieża zegarowa. Miał to być największy, najambitniejszy i najbardziej precyzyjny czasomierz na świecie. Gdy królewski astronom George Biddell Airy ogłosił swoje rygorystyczne wymagania: zegar miał zapewniać dokładność 1 sekundy na 24 godziny, a raport o dokładności miał być przesyłany telegrafem dwa razy dziennie do obserwatorium w Greenwich. W tamtych czasach wykonanie tak dużego mechanizmu, przy zachowaniu wymaganej precyzji było trudne do wyobrażenia.