kela
Gdyby o zwycięstwie w wyborach miało decydować zdobycie większej ilości głosów to kampania wyglądałaby zupełnie inaczej. Trumpowi zależałoby np. na zdobyciu jak największej ilości głosów w Californii i tam by agitował. Przy kolegium elektorskim Trump wiedział, że przegra Californię i nie dbał o to ile głosów tam zdobędzie. Clinton też to rozumiała i odpuściła np. Texas. Miliony osób nie poszły do wyborów wiedząc, że wynik w ich stanie i tak jest przesądzony