Od lutego tego roku w końcu spełniam marzenie, na które pracowałem wiele lat - wyjechałem za pracą (a właściwie w poszukiwaniu żony i po trochu robieniu kariery muzycznej :P) do Japonii.
Niestety Japonia eldoradem dla programistów nie jest - co prawda pracuję w dość nietypowej małej firmie japońskiej, która zatrudnia bardzo dużo obcokrajowców (w teamie deweloperskim jest nas ponad połowa), ale ogólnie w całym kraju sytuacja programistów nie jest zbyt ciekawa. Dla przykładu wg. www.nenshuu.net są oni dopiero 101 grupą zawodową na 185 wyszczególnionych pod względem zarobków. Zastanawiałem się jakiś czas co jest tego powodem - oczywiście pierwsze co przychodzi do głowy to ilość obcokrajowców, którzy mogą robić za stosunkowo tanią siłę roboczą, ale myślę, że nie w tym rzecz.
Ostatnio do pracy trafiło 3 nowicjuszy - dwóch Japończyków i jeden Wietnamczyk. Jasna sprawa, że jak są od razu po studiach to zbyt wiele nie będą umieć i ciężko od nich cudów wymagać, ale żeby nie wiedzieć jak działa pętla to już zaczyna być alarmujące. Problemem jest to, że obaj Japończycy co prawda skończyli studia, ale kompletnie niezwiązane z programowaniem. Ciekawy jest zatem system zatrudniania w mojej firmie... zastanawiam się na jakiej podstawie mój szef stwierdził, że będą w stanie szybko nauczyć się programowania od podstaw. Trochę boli i dziwi też, że pomimo moich 6 lat doświadczenia zarobki mamy w zasadzie takie same. W każdym razie w tym może tkwić problem - w Polsce nie wyobrażam sobie dostać się do pracy w zawodzie bez konkretnego testu (które swoją drogą bardzo często są zbyt szczegółowe imho), tutaj test owszem każdy dostaje, ale jest to tzw. 適性検査 czyli sprawdzają jakie masz podejście do pracy itp. (innymi słowy, czy nie jesteś kompletnym debilem). Obcokrajowcy oczywiście takiego testu nie dostają, sam miałem jedynie bardzo proste zadanie programistyczne do rozwiązania.
Niech mi ktoś wytłumaczy jakim trzeba być zjebem żeby kupować w UK w polskim sklepie polskiego red bull drożej o 39p i jaki jest sens to z Polski wozić?