@Lilulai: mi troszkę o co innego chodziło :) po prostu całe życie byłam przekonana, że to odrębne pojęcia: głuchy to osoba, która nie słyszy, a gluchoniemy to osoba, która i nie słyszy i nie mówi- w sensie, że z jakiegoś powodu (upośledzenie aparatu mowy itp.) jest to dla niej fizycznie niemożliwe. Dopiero z tego komentarza dowiedziałam się, że gluchoniemymi określani są też (tak, wiem, błędnie) głusi
#anonimowemirkowyznania Nie mogę podać szczegółów bo wykopki natychmiast nas wystalkują. Dość późno się poznaliśmy, ja miałem 30kilka, ona 30lat. Moja pierwsza partnerka, nosiłem ją na rękach, zakochany byłem do szaleństwa. Pierwsze dwa lata sielanka, szybka decyzja, oświadczyny, skromny ślub cywilny i ciąża. I byłoby pięknie gdyby nie... Ciężko chory dzieciak, o czym dowiedzieliśmy się stosunkowo wcześnie. Szok, niedowierzanie, zmiana lekarzy - wszyscy mówili to samo. Lekarze po cichu odradzali poród ze względu na chorobę dziecka, zagrożenia życia dla żony nie było, ale sugerowali aborcję. Ja byłem zdecydowany - nie chciałem mieć "dauna" zamiast dzieciaka. Moja żona nie chciała się zgodzić, mimo moich usilnych prób, zawsze twierdziła że kochać i wychować trzeba to co się urodzi. Nie docierały do niej fakty, że wiecznie żyć nie będziemy. Dopięła swego i urodziła tego "dauna". Jak jest już nie będę pisał, bo jest tragicznie i na przestrzeni NASTU lat lepiej nie będzie.
Wiecie co jest najgorsze? Nie kocham tego dziecka, czuję do niego obrzydzenie, odnoszę wrażenie że ono odzwierciedla do mnie te uczucia. Przestałem też kochać swoją żonę, nie mogę spojrzeć jej w oczy, mam do niej ogromny żal o to że nie usunęła tej ciąży. Zaczynam poważnie myśleć o rozwodzie, pieniądze miałem i będę miał, gorzej będzie z nią.
@Given: najgorzej, że nie ma gwarancji, że jednej lub drugiej stronie się nie "odmieni"... co innego omawiać temat, kiedy problem właściwie nas nie dotyczy, a co innego, kiedy nagle sami znajdujemy się w takiej sytuacji
Ten posąg nazywa się "pustka" i został stworzony przez rodzica w żałobie. Opisuje jak rodzic czuje się po stracie dziecka. #dzieci #fotografia #nostalgia #zycieismierc #wykop
#anonimowemirkowyznania Zanim mnie zjecie w komentarzach, napiszę, że ten tekst można odnieść też do wielu kobiet, ale pisać będę o mężczyznach, bo to z nimi się umawiam.
Jestem zadbaną różową, ćwiczę, staram się zdrowo odżywiać, inwestuję w ładny ubiór czy dobrego fryzjera (inb4 - wygląd i pieróg to nie wszystko co mam do zaoferowania). Miałam trochę przerwy od związków, bo nie chciałam z jednej relacji przeskakiwać od razu w drugą, ale ostatnio zaczęłam się rozglądać za niebieskimi. Bez ciśnienia, po prostu chętnie bym się przeszła na jakąś randkę, poznała kogoś ciekawego. I w sumie takich ciekawych, sympatycznych facetów jest całkiem sporo, ale niestety odnoszę wrażenie, że wielu z nich ma wywalone na swój wygląd.
Na wykopie jest mnóstwo płaczu o brak atencji od różowych, że przegryw level 25+ „nietrzymający”. Przykre to, ale jak tak patrzę po niektórych panach, to niestety wcale się nie dziwię... Nadwaga, ubiór jak z 2005 roku, fryzura na jeżyka. I to często nieźle zarabiający kolesie, którzy mogliby trochę zainwestować w swój wygląd. Może stylówa to nie jest najważniejsza rzecz na świecie, ale dużo zmienia. Naprawdę dużo. Tak jak ruch i przygotowywane przez siebie jedzenie zamiast regularnego maka i czipsów.
źródło: comment_lXWvZhyu9CuKMKPtYHHyuB8Abvz2wg6N.jpg
Pobierz