Kilka lat temu, letnim czasem, przemierzając wzdłuż i wszerz Polskę naszą całą trafiłem do małego miasteczka - Diplojmentowa. Szukając schronienia przed nagłą ulewą na skraju lasu dostrzegłem opuszczoną szopę. Spróchniałe filary nie zachęcały do przekroczenia jej progów, ale narastający deszcz i coraz bardziej przemakająca kurtka nie pozostawiły mi wyboru. Zarośnięte mchem wrota długo stawiały opór, ale w końcu coś w nich chrupnęło i znalazłem się w środku. Mokry i
Kilka lat temu, letnim czasem, przemierzając wzdłuż i wszerz Polskę naszą całą trafiłem do małego miasteczka - Diplojmentowa. Szukając schronienia przed nagłą ulewą na skraju lasu dostrzegłem opuszczoną szopę. Spróchniałe filary nie zachęcały do przekroczenia jej progów, ale narastający deszcz i coraz bardziej przemakająca kurtka nie pozostawiły mi wyboru. Zarośnięte mchem wrota długo stawiały opór, ale w końcu coś w nich chrupnęło i znalazłem się w środku. Mokry i
Komentarz usunięty przez autora