Ja rozumiem emocje i to że chodzi o własne dziecko. Ale czasami trzeba pomyśleć na chłodno. Sam miałem problem z kleszczem i to tez w Stargardzie. Trzymał się mocno i był w niewygodnym miejscu. W przychodni dyżurnej bez problemu się z nim rozprawili i to od ręki nawet bo byłem jedynym pacjentem. Nie ma co zawracać głowy lekarzom na SOR bo trafiają tam ludzie którzy potrzebują bardziej pomocy....
A tak z ciekawości... Osoba która za pierwszym razem była dawcą dla Weroniki nie może być nim ponownie? Nawrót choroby pokazuje że jednak nie był idealnym dawcą?