Tak sobie siedzę i myślę nad przyszłością. Co do wyborów, w II turze ciężko mi było zagłosować. Szczerze powiedziawszy nawet nie chciałem głosować ale doszedłem do wniosku, że jednak to zrobię. Taki mój obowiązek jako obywatela, od lat miałem to wpajane przez moją rodzinie. Z ciężkim, serio ciężkim sercem poszedłem, zagłosowałem. Według mnie w tych wyborach był ciężki wybór, zwłaszcza w II turze. Żaden kandydat nie był dla mnie tym "spoko" kandydatem. Takim który miałby program skierowany do mnie lub osób mi bliskich. Nie głosowałem na "mniejsze" zło, dla mnie zło to zło, nie ważne czy większe czy mniejsze. Głosowałem zgodnie ze swoim sumieniem i potrzebami. Mam 26 lat. W tej chwili siedzę sobie i tak sobie myślę... fak, chyba muszę zacząć coś uprawiać w ogródku. Jakieś warzywa, owoce albo cuś w ten deseń żeby potem na "Czarnym Rynku" na Krakowskich Rybitwach to sprzedawać.. Bo za moją przyszłą emeryturę... cóż, sami wiecie co będę mógł sobie kupić. Po co ten wpis... tak o, chce coś od siebie napisać. Po prostu boje się mojej przyszłości, że za ciężką prace przez całe życie dostane cały #!$%@?. Że moje dzieci będą musiały mną się przejmować kiedy zrobię się stary i przestane pracować i zacznie mi brakować na życie z emerytury, która swoją drogą zapowiada się na chooooolernie biedną. Cholera, boje się tego. Tego nie chce. Jestem osobą cholernie pracowitą, pracuje od 18 roku życia bez przerwy. I tak będzie dalej w moim przypadku, nie zamierzam zwalniać, ba. To nie wchodzi w grę. W tej chwili mam tylko nadzieję, że będzie lepiej. Bez względu na to czy wygra Duda czy Trzaskowski. Niech w końcu któryś z nich ogarnie tą Polskę do #!$%@? wafla. Mają swoje prawa, mają swój rozum i doskonale powinni wiedzieć co będzie dobre dla nas, obywateli. To jest ich rola #!$%@? mać, brać pod uwagę nasz głos. Bo w sumie to oni są dla nas a nie my dla nich. Taka, mi się wydaję, jest rola prezydenta.
To jest ten czas. Czas, kiedy wszystko jest możliwe. Kiedy pragniemy jednego. Kiedy wszystko staje się jednością. To jest ten czas, kiedy mówimy wszystkiemu "nie" bo są inne priorytety. Priorytety, które zaważą nad losem. Nad losem wszystkich, czyli mnie. To jest ten czas... Jutro poproszę starszą, żeby zrobiła mi placki ziemniaczane z gulaszem. Taaak, to jest ten moment. To jest ten idealny moment.