Dzisiaj pobiłem rekord sprzedaży... sprzedawałem najtańsze zarejestrowane auto jakiego byłem dotychczas posiadaczem.
Nie ważna marka, nie wnikamy ile zarobiłem itd - skupmy się na cenie.
Mały miejski samochód był wystawiony za 2300 zł i miał 3 letnie LPG sekwencja :) - inne w tej cenie nie miały a były w podobnym stanie. Ogłoszenie na tablicy umieściłem o godz. 12.00 auto sprzedałem o 18.00. W te 6 godzin odebrałem dosłownie 24 telefony. Pierwsze 4 rozmowy to pytacze, pewnie inni handlarze, bo dzwonili w przeciągu 30 minut od pojawienia się ogłoszenia, którzy jak usłyszeli, że gdzieniegdzie pojawia się ruda rozmyślali się, jakby dzwonili za samochodem za dwa razy tyle. Piąty telefon był od konkretnego klienta, który mógłby przyjechać ale dopiero we wtorek - to mu powiedziałem niech dzwoni we wtorek i w końcu szósty od gościa który kupił.
Ok a co z pozostałymi? No i tutaj zaczyna się fajna historia. Klient miał do mnie 1,5 godziny drogi i na tyle zgodziłem mu się zarezerwować auto. Chwilę po telefonie, że wyjeżdża miałem już siódmego klienta, który też już prawie wsiadał do samochodu pomimo, że jeszcze nie wiedział dokąd ma się udać. Ósmy telefon to kobieta, która działała na zasadzie łącznika mąż - ona przy telefonie - ja :), dziewiąty to pan z okolic, który dopiero włączył kompa i zdziwiony, że tak szybko auto prawie sprzedane i gotów był nawet przepłacić tego co jedzie, byleby kupić. Dziesiąty telefon to znowu kobieta, ale tutaj nie słyszałem podpowiadacza w postaci nieśmiałego męża, ale pani szukała pięknego i nieporysowanego, więc od razu jej poradziłem dołożyć trochę i poszukać czegoś młodszego. Jedenasty znowu pani pytająca męża o co ma mnie jeszcze spytać. Dwunasty to znowu pan nr siedem z pytaniem czy na pewno tamten jedzie, bo on czeka w samochodzie (akurat). Trzynasty jakaś małolata, świeżo po egzaminie na prawko - ale odradziłem, czternasty znowu kobieta z mężem za plecami. Następne telefony już odmawiałem mówiąc, że ktoś tam jedzie i ewentualnie oddzwonię jak nie weźmie.
Do
Nie ważna marka, nie wnikamy ile zarobiłem itd - skupmy się na cenie.
Mały miejski samochód był wystawiony za 2300 zł i miał 3 letnie LPG sekwencja :) - inne w tej cenie nie miały a były w podobnym stanie. Ogłoszenie na tablicy umieściłem o godz. 12.00 auto sprzedałem o 18.00. W te 6 godzin odebrałem dosłownie 24 telefony. Pierwsze 4 rozmowy to pytacze, pewnie inni handlarze, bo dzwonili w przeciągu 30 minut od pojawienia się ogłoszenia, którzy jak usłyszeli, że gdzieniegdzie pojawia się ruda rozmyślali się, jakby dzwonili za samochodem za dwa razy tyle. Piąty telefon był od konkretnego klienta, który mógłby przyjechać ale dopiero we wtorek - to mu powiedziałem niech dzwoni we wtorek i w końcu szósty od gościa który kupił.
Ok a co z pozostałymi? No i tutaj zaczyna się fajna historia. Klient miał do mnie 1,5 godziny drogi i na tyle zgodziłem mu się zarezerwować auto. Chwilę po telefonie, że wyjeżdża miałem już siódmego klienta, który też już prawie wsiadał do samochodu pomimo, że jeszcze nie wiedział dokąd ma się udać. Ósmy telefon to kobieta, która działała na zasadzie łącznika mąż - ona przy telefonie - ja :), dziewiąty to pan z okolic, który dopiero włączył kompa i zdziwiony, że tak szybko auto prawie sprzedane i gotów był nawet przepłacić tego co jedzie, byleby kupić. Dziesiąty telefon to znowu kobieta, ale tutaj nie słyszałem podpowiadacza w postaci nieśmiałego męża, ale pani szukała pięknego i nieporysowanego, więc od razu jej poradziłem dołożyć trochę i poszukać czegoś młodszego. Jedenasty znowu pani pytająca męża o co ma mnie jeszcze spytać. Dwunasty to znowu pan nr siedem z pytaniem czy na pewno tamten jedzie, bo on czeka w samochodzie (akurat). Trzynasty jakaś małolata, świeżo po egzaminie na prawko - ale odradziłem, czternasty znowu kobieta z mężem za plecami. Następne telefony już odmawiałem mówiąc, że ktoś tam jedzie i ewentualnie oddzwonię jak nie weźmie.
Do
#japonia