Moja przygoda z książkami zaczęła się od 5 części Harrego Pottera. Wtedy był wielki szał na te książki, więc pomyślałem: czemuż by nie? Spróbuję, co mi szkodzi.
Książkę mającą ponad 900 stron dosłownie pochłonąłem stosunkowo krótkim czasie, nie mogłem się od niej oderwać, co samego mnie zadziwiło.
Od tego się zaczęło, zakupiłem wszystkie części wtedy dostępne i czytałem od 5 do 1, dokładnie w takiej kolejności ( a potem
@xza: Malowanego człowieka odłożyłam po przeczytaniu 10stron, w ogóle mi się nie podobał, nie da się czytać, nie wciąga, ale co kto lubi. Ja bym polecała "Na Skalnym Podhalu" Tetmajera, a z innej półki "K-PAX" Gene Brewer i jego kontynuacja "Na promieniu światła".
Strasznie mnie irytuje serwis, z którego zostało to zamieszczone, więc moja opinia w skrócie: jeśli nie czytasz książek, to jesteś po prostu głąbem. Możecie minusować. Dziękuję.
W szkole podstawowej i liceum czytałem dużo. Na studiach (humanistycznych) miałem dość dużo lektur (średnio ok. 500 - 1000 stron w tygodniu, głównie po angielsku) i mało czasu na beletrystykę. Po skończeniu studiów i rozpoczęciu pracy praktycznie przestałem czytać dla przyjemności. Ostatnio powróciłem do czytania bo zainwestowałem 500 zl w Kindle i od około pół roku staram się czytać conajmniej 2 - 3 książki w miesiącu. Polecam każdemu czytnik i kibicuje amazonowi
@koniarek: tłumaczyć nie będę, ale napiszę dlaczego sam się zdecydowałem (kolejność nieprzypadkowa):
1. Dostęp do książek z Amazon.com - dużo czytam po angielsku, a sprowadzanie z USA jest dość kłopotliwe. Na Kindlu wchodzę do sklepu, klikam w buy i za 2 miuty mam już książkę.
2. Oszczędność miejsca - mam małe mieszkanie, 2 pokoje i przy kupowaniu książek zapełniłbym je dość szybko.
3. Wygoda użytkowania - najbardziej kontrowersyjne (sam w
@leniwiec_janusz: Starasz się? Może się mylę, ale odbieram to tak, jakbyś czytał na siłę, żeby wzbudzić podziw u innych. Czytanie książek nie jest przymusem i jeżeli nie sprawia komuś przyjemności... to bez sensu się zmuszać.
To może ja podam przykład na to jak książki rozwijają nie tylko wiedzę ale i świadomość. Pół roku temu wreszcie przeczytałem rok 1984 Orwella. Nie było lekko bo choć rozumiałem cały sens zagadnień to jednak nie przepadam za fantastyką (mówię o okolicznościach przyrody...). Dopiero potem zobaczyłem, że Orwell był wizjonerem i nie tylko objawia się to w życiu. Niedawno przeczytałem Zapiski Oficera Armii Czerwonej. Gdybym nie znał dzieła Orwella to z pewnością
Czytam powyższe dyskusje i przychodzi mi do głowy, że wszystko jest kwestią indywidualną. Literatura wymaga pewnej wrażliwości, pewnych nawyków. Tak na marginesie: powszechna umiejętność pisania i czytania jest, w skali historii, dość młodym pomysłem. Nie podoba mi się przybieranie pozy znawcy prawdy obiektywnej w tym zakresie. Jeśli ktoś nie znajduje dla siebie nic ciekawego w książkach, niech nie czyta, ale też niech nie wmawia mi, że jest to bez sensu, bo ja
Od kiedy jeżdżę do pracy około 50 minut czytam średnio dwie książki miesięcznie. Ale nie uważam, żeby to czyniło mnie lepszym, mój znajomy prawie nie czyta, a gadkę ma dobrą i słów mu nie brakuje, tylko czasem pieprzy głupoty :P Nie uważam też tego za stratę czasu - oglądanie filmów, słuchanie muzyki czy granie na komputerze to podobny rodzaj rozrywki.
@Glaurung: Ja uważam, że z gier komputerowych więcej "wyniosłem" niż z książek.
Wyrobiony refleks, trening logiki, umiejętność pracy w zespole, ekonomia (auction house w WoWie, a co :)). W przeciwieństwie do książek - wszystko to poznałem w praktyce.
Książki czytam dalej (ok. 500 stron / miesiąc), jednak wcale ich nie gloryfikuję. Książki też mają wady.
Czyta sie dla przyjemnosci wynikajacej z przezywania fabuly ksiazki, wspolodczuwania emocji bohaterow, dreszczyku emocji rozwiazywania zagadki, itp itd. Czytanie fachowej literatury niezbednej do utrzymania sie na fali zawodowej to calkiem inna sprawa. Trudno zaliczyc lekture np. "ITIL Fundation" do emocjujacego doswiadczenia.
Komentarze (112)
najlepsze
Moja przygoda z książkami zaczęła się od 5 części Harrego Pottera. Wtedy był wielki szał na te książki, więc pomyślałem: czemuż by nie? Spróbuję, co mi szkodzi.
Książkę mającą ponad 900 stron dosłownie pochłonąłem stosunkowo krótkim czasie, nie mogłem się od niej oderwać, co samego mnie zadziwiło.
Od tego się zaczęło, zakupiłem wszystkie części wtedy dostępne i czytałem od 5 do 1, dokładnie w takiej kolejności ( a potem
1. Dostęp do książek z Amazon.com - dużo czytam po angielsku, a sprowadzanie z USA jest dość kłopotliwe. Na Kindlu wchodzę do sklepu, klikam w buy i za 2 miuty mam już książkę.
2. Oszczędność miejsca - mam małe mieszkanie, 2 pokoje i przy kupowaniu książek zapełniłbym je dość szybko.
3. Wygoda użytkowania - najbardziej kontrowersyjne (sam w
http://magazyngier.files.wordpress.com/2011/07/screenshot13.jpg
Yup, przesada ;p
Wyrobiony refleks, trening logiki, umiejętność pracy w zespole, ekonomia (auction house w WoWie, a co :)). W przeciwieństwie do książek - wszystko to poznałem w praktyce.
Książki czytam dalej (ok. 500 stron / miesiąc), jednak wcale ich nie gloryfikuję. Książki też mają wady.