Organ weaving, czyli tkanie struktur żywych to nowa bomba w arsenale inżynierii tkankowej, której albo to uda się wybuchnąć wyrzucając w przestworza kreatywnej rewolucji transplanologię i jej pokrewne dziedziny, albo też przyjdzie jej zwyczajnie zdechnąć, tak jak w przypadku wielu innych pomysłów.
„A więc co jest i o co chodzi?” Otóż chodzi o to, że niektórzy ludzie potrzebują wymienić lub uzupełnić brakującą część ciała, bywa, że od takiej wymiany zależy życie pacjenta. Nawet jeśli chory doczeka się dawcy i pomyślnie przejdzie procedury związane z przeszczepem to do końca życia musi korzystać z agresywnych leków zapobiegających odrzuceniu wymienionej części ciała.
W takich okolicznościach naturalnie rodzi się pytanie: czy nie można by stworzyć tkanki lub organu na zamówienie, tak jak zamawia się garnitur u krawca? Żeby to osiągnąć sposobów jest cała fura; można na przykład zastąpić serce człowieka sercem transgenicznej świni, można wywalić z serca świni wszystkie komórki i zastąpić je komórkami człowieka, próbuje się też wydrukować w 3D potrzebny element używając żywych komórek. Wszystko fajnie, ale jakoś to na razie nie działa.
Są dwie możliwości. Nie działa, bo proponowane technologie muszą być dopracowane albo nie działa „bo nie tędy droga”.
W moim przekonaniu potrzebny jest nowy pomysł, ale taki od którego cała Europa wstrzyma oddech, a z oczu wszystkich matek popłyną łzy. Słowem, taki pomysł, po przedstawieniu którego każdy stwierdzi: „Tak, to jest możliwe”, i każdy chciałby pomóc.
Tak właśnie narodził się Organ weaving - tkanie struktur żywych. Koncept, u którego podstaw legła jedna zasadnicza kwestia, mianowicie taka, że włókna muszą być „żywe”, to znaczy mają zawierać żywe komórki, a to po to by aranżować je w skomplikowane wzory już na etapie produkcji, a nie wówczas, gdy prawdę mówiąc jest za późno, więc gdy element jest gotowy i jego zakamarki są niedostępne.
Są trzy wyzwania, którym czas sprostać:
- łączenie rożnych rodzajów tkanek (Przecież mięsień ma być przyłączony do kości – inaczej latał by bez sensu),
- tworzenie skomplikowanych struktur (Jest taka potrawa: gulasz z kurzych serc. Ktokolwiek operował sztućcem nad porcją tego smakołyku to wie, że serce to nie prosta pompka),
- tworzenie dużych elementów (Serce ma wielkość pięści, aby budować obiekt o takich rozmiarach trzeba to robić szybko i zwinnie, inaczej komórki zginą zanim serce zacznie normalną pracę).
A teraz, oczywiście zakładając, że nie jesteście zupełnie nadzy gdzieś pośrodku pustyni, obejrzyjcie swoje ubrania i inne otaczające was tkaniny. Otóż nierzadko macie do czynienia z nader skomplikowanymi strukturami wielorakich, precyzyjnie ułożonych włókien.
Powiedzcie teraz sami, które z w/w wyzwań jest nie do zrealizowania poprzez uzupełnienie włókna o komórki żywe (i to komórki nie kogo innego jak zainteresowanego sprawą pacjenta)?
Tak jest, wszystko da się zrobić, mało tego, wystarczy zaadoptować technologię, która jest z nami prawie od początku historii człowieka – tkactwo.
Od czego zacząć? Oczywiście „rewolucja musi rozgrywać się w sercach, a nie na placach”. Ta jednak rewolucja jest inna i nie od serc wypadnie rozpocząć tę drogę. To stanowczo zbyt skomplikowane na obecnym etapie.
Okazuje się, że nawet naczynia krwionośne zbudowane in vitro (w szkle, poza ciałem) z komórek pacjentka to puszcza dziewicza badań klinicznych i zwyczajna 5-10 cm „żywa” rurka jest w stanie wstrząsnąć całym świadomym zagadnienia światem.
Kolejny krok to kopiowanie mniej i bardziej skomplikowanych tkanek, później organów, a na końcu poprawa projektów natury. Jednym z powodów, dla których serce zawodzi jest jego stopień skomplikowania. Należy więc zaprojektować nową lepszą pompę, ponieważ ślepe powielanie natury to nie zawsze optymalne rozwiązanie.
Nawet jeśli czytelniku, zdrów jesteś jak koń i wydaje się, że „ części zamienne” nie będą Tobie potrzebne, to przecież tańsza i niezawodna technologia tworzenia takich części mogła by się przydać kiedy zapragniesz spędzić starość w dobrej kondycji.
I na koniec. Każdy z nas (szczególnie dzieci) ma od czasu do czasu pomysł na zbawienie świata lub co najmniej na zrewolucjonizowanie jakieś dziedziny życia. Czym naprawdę Organ Weaving różni się od całej reszty takich idei?
Odpowiadam, w istocie rożni się niewiele, a może nawet nie rożni się wcale, ale czyż nie dlatego warto poprzeć tą ideę?
Sprawdźcie sami; to się musi udać:
//onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/mabi.201100086/abstract
Organ Weaving: Woven Threads and Sheets As a Step Towards a New Strategy for Artificial Organ Development
PS: Rekomendujcie ten artykuł co najmniej 10 osobom, inaczej jeśli za kilkadziesiąt lat spadnie na was nagła konieczność wymiany płuca lub nerki to wasz teraźniejszy udział w rewolcie może okazać się na wagę złota albo nawet życia- waszego życia.
Organ Weaving: Woven Threads and Sheets As a Step Towards a New Strategy for Artificial Organ Development