No w końcu! Mam nadzieję, że moje dzieciaki (jak już je sobie zaadoptuje ;)) dostaną tableta do tornistra kanapki i wio do szkoły, a nie jak ten koń ciągać (ach te czasy!) kilku kilogramowy plecak. O wymianie podręcznikami z osobami z wyższych klas już nie wspomnę, bo od czasu do czasu się dało i jakieś tam socjalne sprawy tez się przy okazji dawało załatwić, ale nie widzę problemu w wymianie podręcznikami przez
@cyberpunx: jeśli wydawcy boją się piractwa, mogłoby być tak:
1. rodzice wpłacają co roku składkę ~30zł na podręczniki szkole,
2. szkoła wykupuje od wydawnictwa pakiet podręczników,
3. szkoła udostępnia elektroniczne podręczniki wszystkim uczniom, którzy dokonali wpłaty.
Czyż to nie jest genialne w swej prostocie rozwiązanie? Wszyscy są zadowoleni - wydawców nikt nie wydyma, rodzice zaoszczędzą. W tle brakuje tylko tęczy, jednorożca i waty cukrowej.
Za moich czasów (jak to dziwnie brzmi...) w szkołach były organizowane kiermasze na których można było kupić używane podręczniki od uczniów ze starszych klas oraz sprzedać swoje. Ceny były bardzo atrakcyjne; więc często wychodziło tak, że po sprzedaży swojego kompletu i kupnie do następnej klasy, zostawało mi w kieszeni kilka/kilkanaście zł. I obie strony były zadowolone. Komu to przeszkadzało?!
Obecnie dowiaduję się z mediów, że co roku zmienia się program
@monochromatyczna: u mnie była dwójka - ja i siostra - co roku kupić podręczniki wychodziło circa 170-200 na głowę. Do tego - jak można kazać dzieciakom nosić na plecach tyle papieru? Do języka polskiego - dwa podręczniki - do gramatyki i literatury oddzielnie, biologia - biblia, chemia - biblia + ćwiczenia, język obcy, plus jeszcze jakiś WF - więc i strój, kanapki, picie, piórniczek itd., a potem krzyczą w telewizji, że
Co to za brednie z ust pani Hall wychodzą??? Tablet na kilka lat ma wystarczać. A z jakiego to powodu książki nie wystarczają na kilka lat? Ano z powodu ciągłych zmian. Dlaczego niby książki w wersji elektronicznej miałyby się nie zmieniać? A czy przypadkiem nie jest to kolejne mydlenie oczu bo czyż nie będzie łatwiej sprzedawać licencji upoważniającej do korzystania z książki tylko przez rok albo sprzedawania książki rozdziałami, na raty, w
Naprawdę ktoś z Was myśli, że taki tablet/czytnik wystarczy na kilka lat?
Jak wspomnę codzienny wygląd szkolnego korytarza i wszystko to, co działo się z plecakami to wątpię, aby jakikolwiek sprzęt przetrwał więcej niż miesiąc. Kolejna okazja do przekrętów i niejasnych przetargów.
Żeby tylko nie krytykować: jestem za powołaniem zespołu eksperrckiego, który nie tylko, jak dotyczhczas, będzie zajmował się ułożeniem podstawy programowej, ale też całęgo podręcznika. I koniecznie mniej kombinowania w programie
@viav: Zgadzam się: można o wiele prościej rozwiązać problem zmian podręczników co roku (np. szkoła może wypożyczać podręczniki - tak się robi w wielu krajach). Problem ciężkich plecaków również (np. szafki w szkołach – marzenie każdego ucznia). Potrzeba tylko dobrej woli i rozsądku.
Ale niestety pani minister zamarzyły się tablety, żeby było tak po nowoczesnemu... Nieważne, że system oświaty się ledwo kupy trzyma.
Podzielam twoje przypuszczenie na temat przetargów: przeważnie w
O widzę, że Pani Hall marzy się tablet dla każdego ucznia, ciekawe, już ktoś miał taki pomysł, zdaje się że Grzesio, ale nie wiedział, że pieniądze z budżetu nie są znikąd ;D
Ceny nizsze od produktu fizycznego - absolutnie nie
Pelna inwigilacja użycia + baza marketingowa - jest
Pierwsze pytanie - dlaczego wydawcy narzekają na ten model, skoro z grami to działa, a koszty produkcji się obniżyły/przychody powiększyły (rozumiem jednak, ze księgarnie pójdą w $!%$u)
Drugie pytanie - czy/jakie połączenie jest pomiędzy minister a
Lata obowiązkowej edukacji mam już za sobą, ale również się wypowiem odbiegając nieco od tematu. Otóż co roku miałam nowe podręczniki (w większości drogie). W którejś z klas licealnych postanowiłam kupić książki używane. Poszłam chyba do Sezamu (Warszawa), wybrałam potrzebne książki, Pan liczy i cena wychodzi strasznie wysoka. Okazało się, że używana książka kosztowała mniej więcej 2-3 złote mniej od nowej. To ja dziękuję. Wybrałam się więc na szkolną giełdę podręczników. Niestety
@Aerials: Mieszkam w Śródmieściu od urodzenia i pamiętam tych panów jeszcze z czasów swojej podstawówki. Zarówno ci, którzy stoją na pl. Dąbrowskiego, ul. Jasnej i sprzedają w okolicznych, wynajętych lokalach (w tym w Sezami) to - mówiąc bez ogródek - bandyci. Kupić u nich używkę - zaoszczędzisz nie więcej niż 3 zł na sztuce. Natomiast kiedy idziesz sprzedać swoje książki - tu przykład - książka do informatyki, której nigdy nie użyłem,
"W którejś z klas licealnych postanowiłam kupić książki używane. Poszłam chyba do Sezamu (Warszawa), wybrałam potrzebne książki, Pan liczy i cena wychodzi strasznie wysoka. Okazało się, że używana książka kosztowała mniej więcej 2-3 złote mniej od nowej."
Strasznie słaby ten sklep, ja kupuję zawsze co roku używane i ceny są niższe nawet do 10-12zł za jedną książkę (ba, ze2-3 razy nawet 15zł, moja mama by zbankrutowała na nowych podręcznikach, szczególnie
Komentarze (31)
najlepsze
1. rodzice wpłacają co roku składkę ~30zł na podręczniki szkole,
2. szkoła wykupuje od wydawnictwa pakiet podręczników,
3. szkoła udostępnia elektroniczne podręczniki wszystkim uczniom, którzy dokonali wpłaty.
Czyż to nie jest genialne w swej prostocie rozwiązanie? Wszyscy są zadowoleni - wydawców nikt nie wydyma, rodzice zaoszczędzą. W tle brakuje tylko tęczy, jednorożca i waty cukrowej.
Za moich czasów (jak to dziwnie brzmi...) w szkołach były organizowane kiermasze na których można było kupić używane podręczniki od uczniów ze starszych klas oraz sprzedać swoje. Ceny były bardzo atrakcyjne; więc często wychodziło tak, że po sprzedaży swojego kompletu i kupnie do następnej klasy, zostawało mi w kieszeni kilka/kilkanaście zł. I obie strony były zadowolone. Komu to przeszkadzało?!
Obecnie dowiaduję się z mediów, że co roku zmienia się program
Jak wspomnę codzienny wygląd szkolnego korytarza i wszystko to, co działo się z plecakami to wątpię, aby jakikolwiek sprzęt przetrwał więcej niż miesiąc. Kolejna okazja do przekrętów i niejasnych przetargów.
Żeby tylko nie krytykować: jestem za powołaniem zespołu eksperrckiego, który nie tylko, jak dotyczhczas, będzie zajmował się ułożeniem podstawy programowej, ale też całęgo podręcznika. I koniecznie mniej kombinowania w programie
Ale niestety pani minister zamarzyły się tablety, żeby było tak po nowoczesnemu... Nieważne, że system oświaty się ledwo kupy trzyma.
Podzielam twoje przypuszczenie na temat przetargów: przeważnie w
Po co tablet? Nie lepiej jakiś czytnik e-booków?
http://technisko.wordpress.com/2013/06/10/tablety-zamiast-podrecznikow/
Pozdrawiam.
Pełen DRM i kontrola licencji - Jest.
Mozliwosc odsprzedazy - nie ma
Mozliwosc zwrotu - nie ma
Ceny nizsze od produktu fizycznego - absolutnie nie
Pelna inwigilacja użycia + baza marketingowa - jest
Pierwsze pytanie - dlaczego wydawcy narzekają na ten model, skoro z grami to działa, a koszty produkcji się obniżyły/przychody powiększyły (rozumiem jednak, ze księgarnie pójdą w $!%$u)
Drugie pytanie - czy/jakie połączenie jest pomiędzy minister a
"W którejś z klas licealnych postanowiłam kupić książki używane. Poszłam chyba do Sezamu (Warszawa), wybrałam potrzebne książki, Pan liczy i cena wychodzi strasznie wysoka. Okazało się, że używana książka kosztowała mniej więcej 2-3 złote mniej od nowej."
Strasznie słaby ten sklep, ja kupuję zawsze co roku używane i ceny są niższe nawet do 10-12zł za jedną książkę (ba, ze2-3 razy nawet 15zł, moja mama by zbankrutowała na nowych podręcznikach, szczególnie