To jest chyba przykładowy pokaz, jak NIE należy naprawiać. Tutaj jest popełnionych tyle błędów, że aż się słabo robi.
1). Gość podpiera łożysko (strona komutatora) o zewnętrzny pierścień (do tego po skosie!) zamiast wewnętrznego i młotkuje w oś, tym samym wybijając dziury w bieżni łożyska. 2). Młotkuje zewnętrzny pierścień (strona turbiny) uderzając w założoną obudowę, kantując całe łożysko i również wybijając dziury w bieżni łożyska. W ten sposób niszczy bieżnie obu łożysk już na etapie montażu. Powinien użyć tulei nałożonej na oś i na nią wywierać nacisk. To jest minimalne minimum, jak powinno się to robić.
@twardy_kij: Pokazali najgorszą fuszerkę, brakoróbstwo i PRL-owskie dziadostwo, a szczycą się jakby robili coś wartościowego. W stosunku do takich ludzi czuję nieskrywaną pogardę. Dla nich powinny powrócić metody traktowania rzemieślników jak za średniowiecza - cwaniackie i bezczelne chwalenie się takim partactwem powinno skutkować rozerwaniem końmi pod ratuszem.
moj stary to tak naprawial ze do dzis nie wiem jak mozna byc takim talentem, kiedys technika byla na takim poziomie jak kiedys yt - nie istniala XD ogladajac to to jakbym o starym w glowie jakis standup przezywal XD nie wiem jak on te lozyska wybijal, wiadomo ze bez sciagacza XD finalnie obcieraly mu te lopatki i oddal do naprawy a facet chyba go policzyl za nowy silnik XD
To one sie w ogóle psuły? Ciężki, głośny jak się go odpalało to przygasało światło w całym bloku, sąsiad dwie klatki obok słyszał że sprzatamy, ale robił robote przez 40 lat. Naprawić mógł go każdy kto posiadał młotek i śrubokręt bo schemat był ogólnie dostępny dla każdego. Nas nie bedzie a on dalej badzie działał.
@tomasheswuite: @chilon: Działały latami, do momentu pierwszej usterki. A że mieliśmy PRL, brak dostępu do narzędzi, jak i generalne niechlujstwo i brak kultury mechanicznej, to gdy za naprawę zabrał się taki ćwok, jak ten, który nagrał ten materiał (patrz mój post dalej), to nic dziwnego, że naprawy były nieskuteczne, że ciągle coś się psuło.
Komentarze (17)
najlepsze
1). Gość podpiera łożysko (strona komutatora) o zewnętrzny pierścień (do tego po skosie!) zamiast wewnętrznego i młotkuje w oś, tym samym wybijając dziury w bieżni łożyska.
2). Młotkuje zewnętrzny pierścień (strona turbiny) uderzając w założoną obudowę, kantując całe łożysko i również wybijając dziury w bieżni łożyska.
W ten sposób niszczy bieżnie obu łożysk już na etapie montażu.
Powinien użyć tulei nałożonej na oś i na nią wywierać nacisk. To jest minimalne minimum, jak powinno się to robić.
Pokazali najgorszą fuszerkę, brakoróbstwo i PRL-owskie dziadostwo, a szczycą się jakby robili coś wartościowego. W stosunku do takich ludzi czuję nieskrywaną pogardę. Dla nich powinny powrócić metody traktowania rzemieślników jak za średniowiecza - cwaniackie i bezczelne chwalenie się takim partactwem powinno skutkować rozerwaniem końmi pod ratuszem.
pol biedy
Nas nie bedzie a on dalej badzie działał.
Działały latami, do momentu pierwszej usterki.
A że mieliśmy PRL, brak dostępu do narzędzi, jak i generalne niechlujstwo i brak kultury mechanicznej, to gdy za naprawę zabrał się taki ćwok, jak ten, który nagrał ten materiał (patrz mój post dalej), to nic dziwnego, że naprawy były nieskuteczne, że ciągle coś się psuło.
Stawiam dolary przeciw orzechom, że nie od brudu, lecz od równie fatalnej poprzedniej naprawy. Patrz mój pierwszy post z listą błędów.