Doktor Piotr Napierała w publikacji pod tytułem ,,Historia Polski bez mitów” postawił sobie ambitne cele jakimi są prezentacja historii Polski w oderwaniu od wielkich narracji, idei oraz martyrologii a także zapoczątkowanie dyskusji dotyczącej przeszłości. Książkę momentami czyta się bardzo dobrze, ale z drugiej strony znaczna jej część wydaje się być nieco chaotyczna, co wynika z przyjętej przez autora koncepcji ścisłego trzymania się chronologii i rezygnacji z dominującej we współczesnej historiografii narracji problemowej. Nie byłby to jednak szczególny kłopot, gdyby nie liczne błędy rzeczowe, przyjmowanie kontrowersyjnych hipotez za bardzo prawdopodobne oraz niedostrzeganie oczywistych kontekstów wynikające zapewne z przyjętego sposobu prezentacji historii. Oto kilka przykładów wymienionych kwestii.
Problematyczne stwierdzenia pojawiają się już na pierwszych stronach publikacji. Autor stwierdza na przykład, że Biskupin zamieszkiwali Ilirowie. Otóż, jest to jedna z wielu dawnych hipotez, promowana zwłaszcza w czasach III Rzeszy. W rzeczywistości bowiem w świetle współczesnego stanu wiedzy nie w sposób stwierdzić, kim byli mieszkańcy osady i określa się ich mianem ,,kultury łużyckiej”. Jest to jednak zaledwie przedsmak prawdziwych problemów związanych z recenzowaną publikacją.
Niedorzeczne jest twierdzenie jakoby ,,O obrotach sfer niebieskich” autorstwa Mikołaja Kopernika (bo taką formę tego nazwiska przyjęto w polskiej historiografii, zamiast występującego raz Copernicusa [s. 105], w innym miejscu znów Kopernikusa [s. 71]) wpisane zostało do Indeksu Ksiąg Zakazanych w 1543 roku (s. 105). Jest to niestety niemożliwe z prostego powodu – wspomniany Indeks wówczas nawet nie istniał. Powstał na mocy dekretu Soboru trydenckiego. Ponadto publikacja Kopernika trafiła tam dość późno, w 1616 roku, w następstwie coraz częstszego wysnuwania z teorii heliocentrycznej wniosków o charakterze filozoficznym (np. Giordano Bruno), co poskutkowało całkowitym potępieniem heliocentryzmu jako źródła herezji. Szerzej o tym pisał w szczególności Gottfried Schramm (Polska w dziejach Europy środkowej. Studia, Poznań 2010, s. 47-64) a interesujące wnioski wyciągał Paul Feyerabend swej pracy pt. ,,Przeciw metodzie”, która skądinąd byłaby o wiele cenniejszym przyczynkiem do refleksji niż polityczne blogi namiętnie cytowane przez autora.
Jak już wspomniałem, wnioski w recenzowanej publikacji nie zawsze wynikają z podanych przesłanek, na przykład dowodem na fanatyzm Zygmunta III Wazy jest to, że monarcha ,,wymógł [w roku 1611] na księciu Janie Zygmuncie Hohenzollernie zgodę na budowę kościoła katolickiego w Królewcu, kilka lat później wymusi swobodę religijną katolików w Kurlandii” (s. 124). Tymczasem samemu tolerował luterańskie nabożeństwa na Wawelu, co świadczy raczej o jego otwartości niż fanatyzmie. Z kolei ograniczanie tolerancji w Rzeczypospolitej, takie jak niewspomniane zamykanie przed protestantami możliwości przyjmowania prawa miejskiego w niektórych miastach było raczej wynikiem autonomicznych decyzji poszczególnych rad miejskich niż wpływów monarchy (dostrzegali to nie tylko pogardzani przez Napierałę polscy historycy, ale także na przykład szkoccy: F. Steuart, ,,Papers relating to the Scots in Poland 1576-1793”, Edynburg 1915, s. 30). Tymczasem jak zauważa sam autor, Gustaw II Adolf wprowadził prawo zgodnie, z którym każdy szwedzki szlachcic, który wysłałby swego syna na naukę do kraju katolickiego zostałby ukarany banicją i utratą dóbr (s. 125). Oznacza to, że Zygmunt III Waza w przeciwieństwie do na przykład władcy Szwecji nie pogarszał sytuacji innowierców w rządzonym przez siebie państwie.
Innym problemem (znów związanym z Zygmuntem III Wazą) jest przyjęta narracja jakoby odmowa wysłania Władysława Wazy, gdy ten został wybrany carem dyktowana była w rzeczywistości nie tyle niechęcią wobec ,,sprawosławienia” syna, ale sztywnością dyplomatyczną polskiego monarchy (s. 127). Być może w wyniku odejścia od narracji dominującej we współczesnej historiografii narracji problemowej, autor nie dostrzegł pewnego drobiazgu. Otóż, w roku 1605 zabito cara Fiodora II Borysowicza, po kilku latach jego następca, Dymitr Samozwaniec I został zamordowany a następnie jego ciało wleczono przez Moskwę i wystrzelono z armaty w kierunku Polski. Zważając na to można uznać, że człowiek, który wysłałby swojego nastoletniego syna do rządzenia państwem, w którym takie ekscesy miały miejsce byłby skończonym durniem. W języku dyplomacji nie mógł przecież powiedzieć wprost: ,,nie wyślę do was swojego syna, bo go zabijecie”.
Nawet w przypadku XVIII wieku, który jest główną specjalizacją autora, pojawiają się błędy rzeczowe, na przykład zdaniem Napierały Sejm Wielki pod wpływem wspominanego kilka stron wcześniej Kajetana Węgierskiego (jak w starszych publikacjach nazywano poetę Tomasza Kajetana Węgierskiego) w roku 1791 zniósł cenzurę (s. 292). Czy należy wobec tego mniemać, że zmarły w Marsylii, w 1787 roku poeta, niczym nieśmiertelny hrabia de Saint Germain, pojawił się po śmierci na Sejmie i zakulisowo oddziaływał na jego przebieg?
Ponadto, autor twierdząc, że stara się być obiektywnym, sam wręcz zionie niechęcią do Kościoła katolickiego, który na łamach książki staje się odpowiedzialny za zabójstwo Hypatii z Aleksandrii (tutaj należałoby odesłać do pracy obiektywnej i ostrożnej w swych sądach prof. Marii Dzielskiej pt. ,,Hypatia z Aleksandrii”, w której świetle przyczynę zabójstwa filozofki należałoby widzieć raczej w sporach politycznych między patriarchą miasta a cesarskim namiestnikiem). Innym znów razem Napierała dostrzega rolę Kościoła w karaniu księdza Ściegiennego za działalność antyrosyjską (s. 369). Nie wspomina natomiast ani słowem o duchownych, którzy stali na straży polskości i starali się o rozwój gospodarczy i kulturowy zniewolonego kraju poprzez zakładanie Banków Ludowych oraz instytucji mających na celu edukowanie chłopów (na przykład ks. Piotr Wawrzyniak, ks. Augustyn Szamarzewski, czy nieco zapomniany ks. Kaspar Kaczmarek [szeregowi innych duchownych wypełniających te zadania poświęcona jest na przykład publikacja ,,Księża społecznicy w Wielkopolsce 1894-1919”, red. H. Szatkowski, L. Wilczyński, Gniezno 2007]).
Wiele myśli zawartych w książce zdaje się być niedokończonymi, nie wiadomo na przykład co autor rozumie pod sformułowaniem ,,[W Prusach] szlachta katolicka płaciła wyższe podatki, ale tylko trochę” (s. 329)? Czy naprawdę tak wielkim problemem byłoby napisanie o ile, i w jaki sposób oddziaływało to na stan majątkowy tejże szlachty. Podobna sytuacja ma miejsce w wielu innych miejscach, np. ,,Gustaw Adolf, który […] przerobi ten kraj na potęgę” (s. 120). Na czym owo ,,przerabianie” polegało Napierała jednak nie tłumaczy. Tymczasem to objaśnianie czytelnikom wydarzeń traktowanych pokrótce w podręcznikach, czy encyklopediach powinno stać u podstawy działalności popularyzatorskiej. Tego tutaj jednak nie ma.
Wątpliwości budzą przy tym źródła wiedzy autora. Bez żadnego przypisu cytuje on na przykład Napoleona, który miał powiedzieć ,,aby pisać historię trzeba być więcej niż człowiekiem, ponieważ autor trzymający pióro wielkiego sędziego powinien być wolny od wszelkich uprzedzeń, interesów i próżności” (s. 4). W kontekście niewystępowania w publikacji jakichkolwiek innych cytatów cesarza Francuzów można założyć, że jego źródłem są Wikicytaty, albo intro do gry Europa Universalis II. Nie twierdzę, że to źle, ale pomimo tego, iż w publikacji występują przypisy, to pojawiają się one w sposób zupełnie przypadkowy, tzn. czasem uźródłowione są proste fakty oczywiste nawet dla Wikipedii, innym znów razem przy skądinąd interesujących i intrygujących twierdzeniach nie pojawia się żaden przypis. Zgodnie ze współczesnymi standardami obowiązującymi w publikacjach naukowych i popularnonaukowych powinno być raczej na odwrót.
Nie do końca sensowne są przy tym przemyślenia autora o czasach współczesnych, na przykład ,,najważniejsze dla Francuzów to nie być zależnym kulturowo od Germanii […] i od Włochów, którzy nawet nie mają bomby atomowej” (s. 4). Co ma wspólnego rozwój kultury z siłą militarną tego nie wie jednak nikt poza autorem. W rzeczywistości bowiem na przykład Francja w XVI wieku próbowała podporządkować sobie państwa włoskie, ale z drugiej strony to sami Francuzi w tym czasie znajdowali się pod wpływem kultury włoskiej (w przystępny sposób pisała o tym na przykład prof. Skrzypietz w biografii ,,Królowa Margot. Ostatnia perła Walezjuszów”).Podsumowując - aby zajmować się popularyzacją nauki najpierw trzeba znać jej ustalenia, tymczasem autor bardzo często przyjmuje w swej publikacji za pewnik zdezaktualizowane hipotezy oraz po prostu się myli (na co dowody przedstawiłem powyżej).
Sama publikacja w najmniejszym stopniu nie może być uznana za przyczynek do jakiejkolwiek dyskusji i co więcej, w obecnej formie (liczba literówek [z których czasami powstają curiosa, na przykład gdy autor historyka i poetę Adama Naruszewicza zamienia w Narutowicza, s. 256], niekonsekwencje w przypisach, wymienione błędy) nie zostałaby wydana w żadnym szanującym się wydawnictwie, co stałoby się jedynie z pożytkiem dla jej autora znanego dotychczas z bardzo dobrych prac poświęconych Robertowi Walpole’owi, Simonowi van Slingelandt, czy Fryderykowi Wielkiemu a opisanego złego wrażenia nie zmieniają w żaden sposób interesujące fragmenty, jak na przykład ten poświęcony pojedynkom (s. 27).
Komentarze (11)
najlepsze
A tak na poważnie kłaniam się w pas za ocenę książki w kulturalny sposób, niestety ze strony autora nie ma co liczyć na wzajemność a raczej na cenzurę i ewentualne ataki personalne wymierzone w Pana.
Zresztą wystarczy przejrzeć tag aby zobaczyć jaką "osobistością" jest
Pewnie dlatego musiał założyć swoje ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Szanuję za poświęcony czas i włożoną pracę, ale jak spodziewasz się merytorycznej dyskusji z doktorkiem na ten temat to się zawiedziesz. Możesz za to spodziewać się w najbliższym czasie spodziewać się