Jednego w tym wszystkim nie rozumiem. Goście zarabiają kilkadziesiąt tys. zł miesięcznie (europosłowie dostają duuużo więcej niż krajowi posłowie), a chce im ryzykować dobre imię za 300 euro.
Bo na posiedzeniu wypada im sie pojawic zeby nie bylo ze sie obijaja a pozniej i tak obojetne czy siedza czy nie skoro nie rozumieja ani slowa co do nich mowia ani tez zwykle o czym. Robia tyle na ile pozwalaja im kompetencje jezykowe i merytoryczne... Hehe... Sami ich wybralismy nie interesujac sie tym czy chocby znaja jeden jezyk obcy.
Komentarze (7)
najlepsze
To już chyba patologiczny ciąg do kasy.