Cześć.
25.08.2021 włamano mi się na konto, z którego podjęto 4 transakcje łącznie na kwotę 2 851,42 bez mojej wiedzy i zgody. Jak widać na potwierdzeniach, transakcje są zapisane na karcie jako paliwo w Bukareszcie, rozliczone w lejach rumuńskich.
Nie, nigdy nie byłem w Rumunii.
Byłem wtedy w pracy, we Wrocławiu.
Wiem, brzmi to jak jedna z tych średnio wiarygodnych historyjek w necie. Też bym nie uwierzył.
Sprawa tego samego dnia została zgłoszona na policję, złożyłem kilkukrotnie reklamację na te transakcje do mBanku. Za każdym razem dowiadywałem się, że to nie ich wina. Odwoływałem się kolejnymi reklamacjami, zgodnie z ich procedurą. Sprawa jest też u Rzecznika Finansowego.
Od tej pory otrzymałem 4 pisma zgodnie z którymi sam jestem sobie winien.
Dla jasności: oczywiście, że nie klikałem w linki OLX ani w żadne inne, "podejrzane". W niepodejrzane też. Kartę, z której podjęto środki po niecałych 2 miesiącach użytkowania, miałem przeznaczoną wyłącznie na wydatki w Ikei, Castramie, Leroy-Merlin itd. Ani razu nie podejmowałem gotówki z bankomatu. Wszystkie wydatki były do mieszkania, bo po ponad półrocznej batalii, udało mi się w mBanku otrzymać kredyt na mieszkanie. Także jestem z nimi związany na 30 lat, pozdro.
Kartę zlikwidowałem niezwłocznie, konto zablokowałem. Obecnie jest odblokowane i nie ma tam żadnych środków. Tyle, co dwa dni przed 10tym wysyłam tam kwotę potrzebną na ściągnięcie raty kredytu.
Sytuacja wygląda tak:
- w mBanku odsyłają mnie na mLinię. Bardzo im przykro że mnie to spotkało, w życiu nie słyszeli o takiej sytuacji, ale nic nie możemy zrobić, proszę dzwonić :/
- na mLinii za każdym razem odbiera ktoś inny, z innym pomysłem na doradzenie.
Jedna osoba mówi, że nie może przyjąć reklamacji charge back na tę transakcję. Inna osoba przyjmuje taką reklamację. Decentralizacja jest systemowa, odgórna i celowa - aby zniechęcić oszukanego klienta do walczenia o zwrot środków. Z resztą pierwszą reklamację złożyłem telefonicznie. Kiedy później [telefonicznie] poprosiłem o wysłanie treści tej reklamacji, do dziś jej nie otrzymałem.
Tak więc, od sierpnia biję się z nimi na pisma. Załączam Wam fragment korespondencji. Są głusi na moje argumenty o tym, że nie mogłem skorzystać z linku Google Pay, gdyż używam Iphone'a i jest to fizycznie niemożliwe. Gdy żądam o podanie numeru telefonu na który wysłano rzekome potwierdzenie transakcji, to również pozostaje bez odpowiedzi. Podobnie jest z innymi moimi argumentami.
Co można dalej zrobić? Kwota jest na tyle duża, że kieszeń boli i na tyle mała, żeby iść z nią do prawnika, który będzie kosztował pewnie dwa razy tyle. Miejski Rzecznik Konsumentów we Wrocławiu poinformował mnie, że nie mają narzędzi prawnych żeby podjąć skuteczne działanie w tej sprawie. Mogą to zrobić, ale bank im przytoczy takie i takie przepisy [tu pani je zacytowała, przecież mordo ich nie zapamiętałem, no way] i nic nie zdziałają. Proszę się zwrócić do Rzecznika Finansowego, bo oni się tym zajmują [https://rf.gov.pl/]. Pismo złożone, z całą dokumentacją. Czas oczekiwania na działanie: 6-18 miesięcy.
Dobra rada ode mnie: trzymajcie na karcie zawsze max 2 stówy. Kartę z mBanku [z której mi wyparował hajs] miałem niecałe 2 miesiące. Do czasu otwarcia rachunku w mBanku miałem konto w ING, gdzie od zawsze na karcie trzymałem max 2 stówy na codzienne wydatki. Wiesz, tak na wszelki wypadek, jakby mi się ktoś się na nią włamał.
Cała sytuacja jest kuriozalna i dalej mi się nie mieści w głowie. I co gorsza, skończyły mi się pomysły co dalej.
Halp.
Pozdrawiam serdecznie,
Marcin Szuster
Komentarze (151)
najlepsze
Z jakiegoś nr zostało wyslane potwierdzenie.
Mbank nie chce udzielić takiej informacji.
Pierwsza rzecz - poczytaj ustawę o usługach płatniczych. Bank ma obowiązek do zwrócenia pieniędzy najpóźniej na kolejny roboczy dzień od złożeniu reklamacji. Ty w przypadku nieautoryzowanych transakcji odpowiadasz w najgorszym wypadku jedynie do równowartości 50 eur.
Pamiętaj, w momencie przekazania do Banku swoich oszczędności, to Bank zarządza tymi pieniędzmi i na każde Twoje wezwanie jest obowiązany do przywrócenia salda. Jeśli Bank został "okradziony", to i tak ma obowiązek przywrócenia salda.
Druga rzecz - zbierz wszystkie dowody, świadków itd. Musisz udowodnić, że nie byłeś w tamtym czasie w miejscach dokonania płatności i nie autoryzowaleś tych transakcji.
Oczywiście, mogę się mylić... Ale zawsze można wziąć prawnika na ewentualną apelację.
Ale ten dowód leży po stronie Banku. ¯_(ツ)_/¯
Miało być wczoraj, jest dzisiaj.
Sprawa dotyczy znajomego. Jeśli będą jakieś dodatkowe pytania to odpowie w swoim czasie.( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://www.wykop.pl/wpis/63116439/mirki-pomozecie-naglosnic-sprawe-z-mbankiem-koledz/
A kiedyś był to całkiem fajny bank
A w którym miejscu jest ich wina?
I w tej sytuacji bank naprawdę nic nie jest w stanie zrobić, bo jednak najprawdopodobniejszym scenariuszem tutaj jest to, że... kliknąłeś w jakiś link i dałeś się zrobić w bambuko, co nie musi
@thewickerman88 Opcji jest wiele
Kolekcjonerski dowód może załatwić robotę, duplikat karty SIM a może zwykły błąd po stronie Google Pay? A może coś jeszcze innego.
Tylko droga sądowa. Sprawa z zeszłego roku, jakbyś temat zaczął drążyć natychmiast to byłaby szansa np na uzyskanie zapisów z monitoringu stacji, na których dokonano fraudów w Rumunii (wbrew pozorom to prostsze niż w Polsce). Kwoty wskazują na tankowanie auta ciężarowego lub busa.
@bylem_simpem: kwoty po 700-750zl to jakies 130-150L - raczej 3 osobowki albo 2 dostawczaki pod rzad. Ciezarowy (TIR) ma zbiorniki 1200-1400L, wiec zwykle podjezdzajac czyms takim robia wałek na 900-1100L za jednym razem.
XDDD
Typ nie umie się posługiwać kontem w banku i telefonem i ma pretensje do banku.