U mnie za ogródkiem był murek. Jedyny w cichej okolicy więc oblegany przez żuli. Z kolegą za gnoja trafiliśmy jednego uspanego z butelką obok. Wylaliśmy pozostałą zawartość, nalaliśmy do środka. I delikwentowi niedaleko łba odpliliśmy petardę. A sami skitrani parę metrów dalej w krzakach. Po wybuchu, zerwał się na nogi. Zaczą klnąć na wszelki świat po czym zauważając swoją wyeksponowaną butlę rychło w ziół się za kombsumcję. Po pierwszym łyku musiał skumać
Za dzieciaka jak trafiliśmy na zachlanego menela to brało się kijek, nadziewało psiego klocka i taką czarodziejską różdżką trącało śpiącego aż się obudzi i złapie za kijek a potem w nogi hahaha:)
Komentarze (4)
najlepsze