Witam chciałem przekazać trochę doświadczenia, związanego z testami na covid.
Zauważyłem że, większość testów jakie miałem w rzeczywistości były źle przeprowadzone. Chodzi mi o pobranie wymazu, ogólnie szybkie testy są w teorii bardzo skuteczne, o tyle w praktyce najwięcej znaczenia ma człowiek.
Ale po kolei, po kilku testach zastanawiało mnie dlaczego te patyki do tych testów są takie długie, a około połowa tylko wchodzi do nosa. Poczytałem trochę z kąd powinien być pobrany wymaz, oraz porozmawiałem z osobą, która prowadziła szkolenia w przeprowadzeniu testów.
Okazało się że na te kilka testów tylko jeden był poprawnie wykonany. Patyk wymazowy powinien wejść prawie cały, wtedy dopiero można pobrać wymaz z nosogardzieli, czyli miejsca gdzie bytuje wirus. W innych przypadkach naprawdę bardzo zaniżamy, lub całkowicie niwelujemy szansę na wynik pozytywny, oczywiście jeżeli faktycznie badana osoba jest chora.
Po wcześniejszym wymazie bolą mnie zatoki po stronie pobrania wymazu. Wynik negatywny, a czuję się chory.
Teraz jest 50% szans że nie mam covida, więc ciężko jest zachowywać się odpowiedzialnie i unikać zarażania innych. Wymaz został pobrany z zatok, nosa oznacza że test będzie negatywny. Więc problemem z wzrostem zakażeń, obarczał bym w dużej mierze, osoby wykonujące wymazy w sposób nieprawidłowy.
Do pracy muszę chodzić bo to nie covid, a nie czuje się na tyle źle, żeby zostać w domu. Czyli mogę być przyczyną czyjejś choroby. A w radiu/tv czy internecie jestem zewsząd bombardowany jakie to niebezpieczne. I apel aby zostać w domu, jeżeli nie czujemy się najlepiej.
A tak doszedłem do wniosku, że mam w dupie te obostrzenia, zakazy,nakazy itd.
Nie ma to najmniejszego sensu, bo w momencie gdy faktycznie coś jest nie tak, lekarze karzą iść do pracy bo to nie covid. I bazują na testach które są źle wykonane.
Zapraszam do dzielenia się swoimi doświadczeniami z testami na covid.
Zatem j**** PiS i ich psy.
Komentarze (5)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora