Bogacze z Korei Północnej ...
Kiedy podnosiłem słuchawkę, aby zadzwonić do ambasady Korei
Północnej moje myśli błądziły w niepewności. Nie miałem
dotychczas doświadczenia bezpośrednich spotkań z dyplomatami z
tego kraju. Słyszałem od innych azjatyckich kolegów, że
wymieniają się garniturami. Ambasada posiada kilka służbowych
kompletów, które Koreańczycy zakładają na spotkania służbowe.
Trudno się dziwić, że garderoba była pierwszą kwestią, która
przyszła mi do głowy, kiedy tydzień później spotkałem
północnokoreańskich dyplomatów. Chociaż prosiłem o rozmowę w
prostej i formalnej sprawie, było ich dwóch. Taki mieli zwyczaj.
Zawsze pojawiała się para. Ten pierwszy mówił i odnosił się
merytorycznie do podniesionej przeze mnie kwestii. Ten drugi –
milczał i słuchał. Zakładałem, że jest przedstawicielem
północnokoreańskiego aparatu bezpieczeństwa. Spotkanie trwało niespełna kwadrans.
Generalnie - bez historii. Ciekawsze, co wydarzyło się kilka tygodni później...
Kim Jong Un ,,bierze na barana"...
Nie liczyłem, że będę miał okazję do kolejnej rozmowy.
Szczególnie z tym pierwszym z Koreańczyków. Dało się wyczuć
podczas naszego pierwotnego spotkania, że jest bardziej otwarty.
Częściej na jego twarzy gościł uśmiech, co nie jest normą u
dyplomatów z tego kraju. Wyraźnie czuł się pewny siebie, pomimo
obecności tego drugiego – najprawdopodobniej gościa z
północnokoreańskiej bezpieki. Niemniej jednak byłem lekko
zaskoczony, gdy zagadnął do mnie kilkanaście dni później w
galerii handlowej. Trzymał w rękach kilka pokaźnych toreb
wypełnionych zakupami ze znanych, butikowych firm odzieżowych.
Zauważył, że zawiesiłem na nich wzrok. Chyba poczuł się
nieswojo, gdyż starał się wytłumaczyć. Lecę na urlop do kraju.
Ślub w rodzinie...- przyznał. Kiwnąłem głową i zaproponowałem
kawę. Spytałem o zwyczaj koreańskiego wykazywania szacunku poprzez
noszenie ,,na barana”. Nie wspomniałem, że słyszałem o nim od
mojego kolegi z Korei Południowej. Uśmiechnął się naturalnie i
potwierdził, że to prawda. Młody małżonek będzie podczas wesela
nosił pannę młodą ,,na barana”, a zięć teścia. Sprawa jest
na tyle poważna, że po udanej próbie rakietowej wdzięczny
,,Wielki Przywódca” - ku zaskoczeniu wszystkich – podczas swojej
wizyty na Politechnice Kim Chaeka wziął ,,na barana” jednego z
naukowców. Jak na dobrego lidera przystało twardo trzyma się
tradycji...
Mój północnokoreański znajomy był przedstawicielem nowej klasy
rozwijającej się pod rządami Kim Jong Una. Nazywa się ich donju
– czyli ,,królowie pieniędzy”. Od kiedy poznałem lepiej
swojego rozmówcę nadałem tej nowobogackiej warstwie inny przydomek
– ,,Władcy Wszechświata z Pjongjangu”. Tworzą oni ,,koalicję
władzy” i gwarantują stabilizację obecnego systemu w Korei
Północnej, a ,,Wielkiemu Przywódcy” – utrzymanie rządów. Są
niczym rosyjscy oligarchowie, pociągający za sznurki we wszystkich
częściach establishmentu. Pełnią oficjalne funkcje w armii,
służbach bezpieczeństwa i Partii Robotniczej.
,,Wielki Przywódca” nie udaje skromnego socjalisty...
Kiedy Kim Jung Un doszedł do władzy w 2011 roku zrozumiał jedno: sam nie
da rady. Musi oprzeć się na klasie rządzącej i dać im to, czego
w Korei Północnej pożąda się najbardziej: przywilejów.
Wiedział, co to znaczy. Przez wiele lat korzystał z nich jako
,,następca tronu” podczas pobytów w Szwajcarii, Włoszech czy też
Francji. Przy okazji pozbył się wszystkich tych, którzy stanowili
potencjalne zagrożenia dla jego rządów: kluczowych dowódców
wojskowych, w tym wicemarszałka Ru Yong Ho oraz ministra obrony,
generała Hyon Yong Chola. Na koniec zostawił sobie swojego wuja
Jang Song Thaeka – został rozstrzelany przy użyciu pocisków
rakietowych. Ten drastyczny spektakl uświadomił establishmentowi,
że władca jest tylko jeden. Jest on jednak skłonny podzielić się
z innymi przywilejami władzy. Sam ma ich sporo…
Kim Jong Un posiada przynajmniej trzydzieści trzy domy rozrzucone w
Korei Północnej. Do dwudziestu ośmiu z nich doprowadzono prywatną
linię kolejową. Każdy z nich wyposażony jest w system
podziemnych korytarzy i bunkrów, dających możliwość schronienia
się w przypadku ataku. Najważniejsza posesja ,,Wielkiego Przywódcy”
znajduje się w stolicy. Znana jako Oficjalna Rezydencja nr 15 jest
położona w północno-wschodniej części Pjongjangu i zajmuje
ponad 3200 akrów. Po objęciu władzy jej główny lokator
postanowił dokonać renowacji, która miała kosztować -
astronomiczną jak na Koreę Północną sumę – ponad 170 milionów
dolarów. Za to można w niej popływać w basenie o wymiarach
olimpijskich… Inna ważna posiadłość Kim Jong Una znajduje się
na przedmieściach stolicy w dzielnicy Kangdong. Wyposażona między
innymi w kręgielnie, strzelnicę, stadninę i tor wyścigowy dla
koni, boisko do piłki nożnej daje wiele możliwości relaksu dla
zmęczonych rządzeniem przedstawicieli władzy.
Przyjemne z pożytecznym...
Ulubionym miejscem pobytu północnokoreańskiego przywódcy jest jednak
rezydencja nadmorska w Wonsan. Ma do niej stosunek wyjątkowo
emocjonalny, gdyż spędził tam znaczną część swojego
dzieciństwa. Wyposażona w prywatną przystań jachtową, lądowisko
dla helikopterów oraz pas startowy dla samolotów stwarza poczucie
zachowania prywatności. Kilka krytych basenów ze słodką oraz
morską wodą połączonych została tunelami z pilnie strzeżoną plażą, gdzie
rodzina ,,Wielkiego Przywódcy” może rozkoszować
się urokami natury. Tam też w 2014 roku Kim Jong Un chciał
sprawdzić ,,sprawność” swoich morskich dowódców. Zorganizował
zawody pływania i z powagą obserwował przez lornetkę jak elita
marynarki wojennej Korei Północnej z duchem pełnym wiary w
nieomylność swojego lidera zdjęła piękne białe mundury i w
slipach rzuciła się w spienione morskie fale starając się jak
najszybciej pokonać dystans pięciu kilometrów. Widok dość
niezwykły – niespełna trzydziestoletni przywódca bez
jakiegokolwiek doświadczenia wojskowego sprawdza ,,gotowość
bojową” dwa razy starszych generałów w zawodach pływackich.
Wszystko działo się pod czujnym okiem funkcjonariuszy Ministerstwa
Ochrony Państwa (odpowiedzialnego m.in. za obozy pracy) oraz tzw.
Biura 39 – jednostki uzyskującej nielegalnie zagraniczne fundusze
dla rodziny Kim Jung Una. Oni również mają swoje rezydencje na
pięknych, piaszczystych plażach Wonsan. Tym samym ,,Wielki
Przywódca” pozwala lojalnemu aparatowi władzy korzystać z
przywilejów. Dla innych ma mniej optymistyczną wiadomość –
swoisty ,,pokaz sztucznych ogni”, który sukcesywnie organizuje ze
znajdującej się niedaleko jego rezydencji w Wansan wyrzutni
pocisków rakietowych. Kiedy sam rozkoszuje się świeżym morskim
powietrzem, świat wykazuje większą nerwowość obserwując
świstające w atmosferze rakiety...
Więcej: https//ciezkieczasy.pl