Kot który zaginął na lotnisku Chopina, odnaleziony.
"Pani Karolina i jej partner przewozili swoje dwa koty z Oslo do Warszawy, na lotnisko Chopina. Po przylocie okazało się, że jeden z transporterów jest pusty, a po ich kotce ślad zaginął." Po 8 dniach udało się odnaleźć zwierzaka, który schował się na terenie lotniska.
bluess z- #
- 58
- Odpowiedz
Komentarze (58)
najlepsze
Przed 12:00 zadzwoniła do mnie Pani Aneta Tracz-Sala. Powiedziała, że jej mąż, Pan Mariusz, pracuje w PAPŻ (Polska Agencja Żeglugi Powietrznej) i, że jeśli chcę, może nas wprowadzić na teren, żeby i tu poszukać kotki.
Umówiliśmy się na 17:00 na miejscu. Napisałam do Moniki Karpieszuk czy chciałaby pomóc - bez żadnego zastanowienia odpisała, że będzie. Wpuszczono nas na teren i jakieś kilkanaście metrów za bramą wjazdową, stała taka mała, nieużywana budka. Pani Aneta z Panem Mariuszem zaglądnęli z latarką pod jej spód, a pod nią był kot. I to była ONA, trwało to jakieś 2 minuty
I tak zaczęła się akcja złapania Łupiny (Czarnej). Mała uciekała, nie chciała podejść. Nie mogliśmy pozwolić uciec jej nigdzie dalej w teren. Po jakimś czasie mogłam zbliżyć się na kilka metrów, dużo do niej mówiłam - słuchała, przyglądała się, ale trzymała mnie na dystans. Jedynym wyjściem było z powrotem „zagonić” ją pod budkę, otoczyć, żeby nie uciekła i załatwić klatki-łapki. Wraz z nią był też mały, na moje oko ok. 2-miesięczny szkrabek. Zaprzyjaźnili się.
Zrobiło się ciemno. Nadal nie spuszczaliśmy Łupiny i małego szkraba z oczu i nie pozwalaliśmy im wyjść spod budki. Zadzwoniłam do Kasi Wernik z Fundacji Futrzaki w sprawie klatek-łapek, chwila moment i załatwione, Monika bez zastanowienia wsiadła do samochodu i pojechała po nie. Pani Aneta zadzwoniła do Pani Hanny Rosy, która po telefonie zjawiła się w przeciągu 30 minut z klatkami. Postawiła jedną i 5-10 minut później kotka była już w niej, złapana. Szkrabek zwiał, ale ostatecznie i jego Pani Hani udało się złapać. Wszystko trwało jakieś 3-4 godziny.
@TitanusRex: Kot ma prawo być zdenerwowany po ponad tygodniu koczowania w obcym miejscu - to wrażliwe i płochliwe zwierzęta, a właściciel na bank rozpozna własne zwierzę, choćby po układzie plam, prążków itp.
Mój kot jest taki głupi, że w domu przychodzi żeby go pogłaskać, albo ze mną spać... ale na dworze ucieka jakbym był obcym. Ucieka zresztą od każdego - może to i dobrze, dłużej pożyje.
Komentarz usunięty przez moderatora