Myślicie o wyjeździe do Holandii do pracy? Na początku radzę się Wam zapoznać z kilkoma ważnymi informacjami.
Pracowałam z biurem Flexible Human Services (FHS).
Na samym początku skontaktują się z Wami "rekruterzy" poszczególnych biur pośrednictwa pracy. Oni Wam naobiecują złote góry, będziecie mieli zagwarantowane 5 gwiazdkowe hotele do mieszkania i zarobki conajmniej 400 euro, a praca niemalże bezwysiłkowa (np: ja miałam obiecane, że nie trafię do żadnej szklarni-trafiłam do szklarni od razu po przyjeździe). Otóż wcale tak nie jest, nie wierzcie w absolutnie żadne ich słowo, ponieważ ich zadaniem jest Was sprowadzić do Holandii i po dwóch tygodniach od Waszego pobytu dostają za Was zapłatę (dlatego jeszcze przez pierwsze dwa tygodnie będą bardzo milutcy). Są mili i pomocni i sprawią, że poczujesz się "ważny", że zależy im żebyś przyjechał. Pamiętajcie też, że oni nie mają absolutnie nic do gadania pod względem tego gdzie traficie do pracy. NIC A NIC. Także jeśli Wam obiecują super pracę gdzieś tam-nie wierzcie w to, na pewno tak nie będzie. Ze mną skontaktował się Darek, z moimi znajomymi Fabian-obydwaj kłamali jak z nut. Dla zainteresowanych mam screeny rozmowy, mogę przedstawić jak to wygląda.
Kiedy już wszystko się uda (czasem trzeba załatwić zaświadczenie o niekaralności, co do konta walutowego-też się raczej opłaca założyć, bo niektóre banki mają najniższy możliwy kurs euro) i przyjedziecie do Holandii to zaczniecie od podpisania miliona dokumentów (umowy odnośnie pracy, zamieszkania itp). FHS ma biuro w Noordwijkerhout, stamtąd zostaniecie przewiezieni na miejsce swojego zamieszkania. Miejsc jest kilka, nie znam ich wszystkich (np. Gouda, Alphen, Alkmaar). Jeśli chodzi o warunki zamieszkania to też zależy od miejsca, w którym wylądujesz. Ja nie narzekam na warunki poza jednym. Mieliśmy mieszkać (para) sami, a na miejscu okazało się, że są pokoje trzyosobowe i NIKT nie słyszał o dwuosobowych (kolejny ich zabieg, zganiają winę za wprowadzenie was w błąd na swojego poprzednika, odbijają ciągle pałeczkę, byle pozbyć się odpowiedzialności za liczne kłamstwa). Od zewnątrz to wyglądało jak blaszany barak, na absolutnym odludziu, do sklepu 5 km (na rower czy auto służbowe nie liczcie, będziecie zasuwać na piechotę). Pokój składał się ze wspólnego wejścia, potem z jednej strony był maluteńki pokój dla jednej osoby, z drugiej łazienka z ubikacją i potem większy pokój, w którym była kuchnia, stół, kanapa fotel i łóżka dla dwóch osób. Pokój był wspólny, także zapomnijcie o jakiejkolwiek prywatności. Chyba że traficie na super współlokatora.
Jeżeli chodzi o sam standard pokoju to nie jest źle. Czystość zależy od tego kto tam wcześniej mieszkał, ja musiałam zacząć od zalania wszystkiego chlorem i szorowania przez kilka godzin. Coś odrażającego. Łazienka pozostawia trochę do życzenia, ale generalnie nie jest najgorzej. Jest płyta indukcyjna (pamiętajcie o odpowiednich garnkach i patelniach), duża lodówka z zamrażarką, czasem po wcześniejszych mieszkańcach zostają jakieś naczynia, garnki itp. Jest jedna szafa na trzy osoby. W niektórych pokojach są stoliki itp, ale to tylko pozostałość po wcześniejszych lokatorach. Polecam mieć swoją pościel, bo tą którą my dostaliśmy to można było już tylko spalić, na pewno nie mielibyście odwagi położyć głowy na tych ohydnych poduszkach, z zaciekami od potu, wymiotów i Bóg wie czego jeszcze. Warto też mieć z Polski worki na śmieci, jakieś środki czystości i tego typu rzeczy. Żadnych takich rzeczy na miejscu nie dostaniecie.
Może się również zdarzyć tak, że przeniosą cię trzy razy w ciągu tygodnia do innego pokoju albo innego ośrodka. W każdym tygodniu robią też niezapowiedziane kontrole czystości pokoju, pod nieobecność właściciela pokoju.
Każdy hotel pracowniczy jest zarządzany przez koordynatora. Tam gdzie ja byłam koordynator trzymał wszystkich twardą ręką i nie pozwalał na jakieś odpały. Imprezy były raczej ciche i kulturalne, wszyscy się dobrze zachowywali. Aczkolwiek to również zależy od miejsca w które traficie (opowieść współlokatora: przez tydzień musiał spać u kolegi, bo jego współlokator ćpał coś i mu po tym odbijało i tracił nad sobą panowanie i rozwalał wszystko
wokoło). Jako ciekawostkę podam, że nie można posiadać ani spożywać marihuany na terenie ośrodka (w pokojach, na parkingu, nigdzie).
Każdego wieczoru dostajecie sms z informacją gdzie następnego dnia idziecie do pracy, na którą i czy jedziecie autem służbowym (jako kierowca lub pasażer) czy rowerem. Odnośnie bycia kierowcą-w umowie którą podpisujecie zaznaczacie czy macie prawo jazdy i czy chcecie być kierowcą-nie polecam raczej, zarobicie marne grosze, a jeszcze będziecie musieli dbać o czystość auta z tych groszy, które dostaniecie jako zapłatę za bycie kierowcą. Na początku zazwyczaj będziecie rzucani w różne miejsca, stałe miejsce pracy dostaje się później (czasem po tygodniu, czasem po 3 miesiącach, nie ma reguły). PRZERWY SĄ NIEPŁATNE. Jeśli chodzi o język to polski wystarczy, aczkolwiek moim zdaniem angielski na poziomie podstawowym też się przydaje.
Jeżeli chodzi o pracę, to jest kilka opcji:
-praca na chłodni - jeżeli chodzi o kobiety to jest to praca na produkcji (wyciąganie mięsa z paczek, odpowiednie oznaczanie, przepakowywanie) raczej nie jest bardzo ciężka fizycznie, natomiast trzeba liczyć się z tym, że jest zimno (od 0 do -5 stopni). Natomiast tutaj panowie mają znacznie ciężej, mogą trafić albo na produkcję (spoko) albo na rozładowywanie tirów i jest to jedna z najcięższych prac i zasadniczo wszyscy nowi tam trafiają. Polega to na wypakowywaniu z tira na palety 20-30kg paczek z mięsem, również w niskich temperaturach przez np. 10-12h. Najgorsze możliwe miejsce tak właściwie do którego możecie trafić. Wychodząc do pracy (od 4 do 7, ale może być też na 10) nie wiecie o której wrócicie, bo nie ma określonego czasu pracy. Przykładowo wasz tydzień może wyglądać tak, że w pon pracujecie 10h, we wtorek 2h, w środę 5h, w czwartek 12h, w piątek 10h, a sobota jest zawsze do 12-12.30. Przerwy 15min co 2h, jedna 30min, dostępne są gorące napoje.
-praca w szklarni-jest ich tak wiele, że nie będę się tu rozpisywać. Wiadomo, że temperatury są zależne od tych na dworze, w lecie dochodzą do 40-45 stopni, do tego jest duszno i parno. Praca nie jest zbyt ciężka (choć to też zależy, bo możesz czasem cały dzień spędzić zgięty w pół), przykładowo możesz przyszykować rośliny do wydania do sklepu oskubując im suche i brzydkie listki albo rozpakowywać i rozkładać rośliny, które przyjechały. Również nie wiesz na ile godzin jedziesz do pracy, zazwyczaj 8-10h. Przerwy tak samo, żadnej wody i innych napojów nie dostaniecie. Plusem jest to, że w niektórych nie ma wiekówki, więc to dobre miejsce dla osób poniżej 23 roku życia.
-praca w fabryce sosów-ciężko powiedzieć o tym coś jednoznacznego. Większość kobiet nienawidzi tam pracować ze względu na towarzystwo. Często jest tak, że stawiają Cię przy taśmie i nie masz pojęcia co masz robić, a operatorka maszyny się na Ciebie drze. I generalnie tak to tam cały czas wygląda. Możesz tam pracować albo przy zakręcaniu butelek z sosami, czyli przy taśmie (stoisz np. 10h i zakręcasz obiema rękami butelki w dosyć szybkim tempie) albo przy pakowaniu saszetek albo przy produkcji sosów-tam pracują zazwyczaj panowie. Przerwy tak samo, tu jest dostępny ekspres i mikrofalówki.
-praca przy cebulkach kwiatowych-generalnie wszyscy chcą tam trafić, bo to jedyna miejsce gdzie są tak pewne godziny i zarobi się tam najwięcej. Jest sezon letni (koniec lipca i do końca października, aczkolwiek może się trochę przesuwać) i zimowy (od grudnia do marca). Praca 12h dziennie, w sobotę 6.5h. Wolna jedynie niedziela. Kobiety pracują przy pakowaniu przy taśmie lub składaniu kartonów, mężczyźni jako operatorzy maszyny, jeżdżą wózkami widłowymi i jeszcze parę innych opcji. Praca jako taka nie jest ciężka, aczkolwiek jest to 12h,ciągłego stania i to w dosyć dużym hałasie, najgorsza jest praca przy taśmie. Od 6 do 18 zmiana dzienna i od 18 do 6 zmiana nocna. Na zmianie nocnej jest trochę lżej. Przerwy tak samo, dostępna stołówka z lodówkami, mikrofalówkami, ekspresem i herbatą. Większość osób tam pracuje na 6 ketonalach dziennie, bo przeciążacie sobie każdy miesień, ale jeśli przyjechaliście na krótko to to miejsce będzie najlepszą opcją. Tylko nie będziecie mieli czasu na nic poza pracą i snem-na dłuższą mete nie da się tak żyć. Minusem tego miejsca jest to, że z racji tak wielu godzin wchodzi się w nowy próg podatkowy (powyżej 50h) i zabierają Wam 160-180 euro podatku tygodniowo, także mimo że pracujecie więcej to te zarobki wcale nie są dużo wyższe niż gdybyście pracowali 49h.
-praca na jajkach-niewiele mogę tu powiedzieć. To również produkcja. Praca raczej w porządku, na zmianach nocnych można dobrze zarobić.
Jest jeszcze kilka miejsc, nie o wszystkich wiem. Skupiłam się na tych najpopularniejszych.
Jeśli chodzi o pensję, to nastawcie się na zarobki oscylujące w granicach 200-300 euro. Pensje powyżej 400 euro zdarzają się na cebulkach kwiatowych lub jak pracujesz gdzieś dłużej, czasem jak masz bardzo dużo godzin to też. Jednak nie nastawiajcie się na zarobki powyżej 300 euro. Na pewno nie z biurem pośrednictwa pracy. I nie wierzcie jeżeli będą wam próbowali wmówić coś innego. Od tej pensji odliczają w każdym tygodniu ((lub miesiącu jeśli masz miesięczne wypłaty-to przy dłuższym pobycie) jeszcze za mieszkanie (80-90 euro), ubezpieczenie (ok.20 euro) i parę innych rzeczy jak np. transport mimo że oficjalnie twierdzą, że nie pobierają za to nic (ok. 20 euro).
Co w tym jest najgorsze? To, że takie biuro dostaję od naszego pracodawcy 20-30 euro za godzinę naszej pracy. My dostajemy 9.69 euro i dopiero z tego 9.69 odliczają nam te wszystkie opłaty, mimo że 70% naszej pensji i tak trafia do ich kieszeni.
Dodatkowo przyszykujcie się na ciągłą walkę z nimi, bo będą Cię próbowali wyrolować na każdym kroku. Wszystkie rozmowy telefoniczne nagrywajcie, wszystkiemu róbcie zdjęcia (będziecie wypełniać karty godzinowe), jak będziecie wyjeżdżać to zróbcie obowiązkowo zdjęcie pokoju, jako dowód że zdaliście pokój czysty i w dobrym stanie, bo dwie ostatnie pensje dostajecie będąc w Polsce-z tych pensji też będą was próbowali okraść np. twierdząc, że zostawiliście bałagan w pokoju i naliczą 100 euro kary (mimo że sprzątanie kosztuje maks 25 euro, tyle pobierają w innych firmach, a FHS pobiera 80-100 euro). W każdej pracy sprawdzajcie czy mają zegary na których się trzeba odbić-nikt nie będzie potem słuchał, że nie wiedziałeś że się trzeba odbić, po prostu nie zapłacą. Sprawdzajcie każdą fakturę, którą dostaniecie (tzw. salaris, czyli dokładnie omówiona pensja za dany tydzień, oczywiście po holendersku), jeżeli nie będzie się coś zgadzało to od razu wyjaśniajcie, bo oni liczą na to że się ktoś będzie bał, wstydził, cokolwiek i im odpuści.
Czy poleciłabym FHS? Zacznę od tego, że nie poleciłabym w ogóle pracy przez biuro pośrednictwa pracy, ale niestety w Holandii tylko tak się da, więc jeśli masz wizję pracy w Polsce za 1500zł to Holandia na pewno będzie lepszą opcją. FHS jest wypłacalny, kręcą jak mogą, ale koniec końców dostaje się mniej więcej tyle ile powinno. Nie spóźniają się z wypłatami. Niektórzy w biurze są nawet mili, niektórzy są skończonymi chamami. Jak wszędzie. Na tle innych biur nie wypada źle, więc jak już chcecie do Holandii to może być przez FHS.
Pamiętajcie również, że w Holandii są bardzo surowe przepisy drogowe, mandat dostaję się za przekroczenie o 3km/h limitu, 1km/h to 10 euro. Fotoradary nie są oznaczone, na światłach również występują, także tam trzeba jeździć absolutnie przepisowo. Oczywiście pamiętajcie również o wszechobecnych rowerzystach. Zakupy najtaniej wychodzą w Lidlu lub Aldi, dodatkowo jest Action, gdzie można kupić mnóstwo rzeczy gospodarstwa domowego za grosze. Polecam też odwiedzić kringloopy, sklepy recyklingowe, w których można kupić miliony rzeczy za grosze (kolega kupił dobrego laptopa z 2-letnią gwarancją za 50 euro).
Myślę, że najważniejsze rzeczy zawarłam, w razie pytań piszcie :)
Komentarze (4)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Wiele agencji ma podpisane umowy z firmami, którym dostarczają pracowników, że musi minąć rok od zerwania umowy pracownika z biurem żeby firma